Lauren tylko odprowadziła wzrokiem brunetkę do windy. Była zbyt zdenerwowana na siebie za to co przed chwilą powiedział, mogła to inaczej rozegrać. Chwile jeszcze stała w tym samym miejscu, a następnie usiadła na swoim fotelu. Wzięła kilka głębokich wdechów i chwyciła swoją dokumentacje i włożyła do sejfu, który się znajdował pod biurkiem. Następnie zabrała się za podpisywanie firmowych papierów. Nawet się nie obejrzała kiedy był już wieczór. Usłyszała charakterystyczny dźwięk windy i od razu jej wzrok powędrował w tą stronę. Była to jak nie kto inny, jak Dinah.
-Wiesz, że już powinnaś skończyć swoją pracę dwie godziny temu jak normalny człowiek, a nie ja muszę czekać na ciebie aż zabierzesz szanowne swoje cztery litery do domu. -dziewczyna nadmiernie gestykulowała przez co to Lauren wprawił w uśmiech na twarzy. Chociaż Lauren była jej szefową, a Dinah była dziewczyną jej przyjaciółki, to jednak pozwalała Jane na taki ton. Może dlatego, że ją lubiła i uważa ją za bardzo śmieszną osobę.
-Już się tak nie unoś! Dobrze?-dziewczyna nie mogła powstrzymać samoistnego uśmiechu na twarzy
-Co cię tak śmieszy? To, że jesteś moją szefową to nie znaczy, że masz się ze mnie nabijać.-wykrzyczała brunetka
-No nie mogę z ciebie. Czemu nie poszłaś do domu o normalnej godzinie tylko czekasz na mnie?
-Zgaduj cwaniaro!
Lauren zdarzyła przez prace zapomnieć o tym co miało miejsce rano. Z sekundy na sekundę zrzedła jej mina.
-Normani ci kazała?
-Wiesz, że ona się o ciebie martwi i nie tylko ona- dziewczyna podeszła do fotela przed biurkiem i spokojnie usiadła.
-Nie jestem małym dzieckiem, dam sobie radę
-Wierzę, ale nie możesz odpychać pomocy czy wsparcia od innych. Dobrze?
-Dobrze-kobieta westchnęła
-Chodź zabieram ciebie na kolacje do nas- kobieta wstała i udała się w stronę windy. Nie czekała na czarnowłosa, bo wiedziała, że idzie za nią.
Po kolacji Lauren pojechała do swojego mieszkania, który się mieściło centralnie przy central parku na Manhattanie. Po kilku minutowej jeździe w końcu mogła wejść do swojego mieszkanka. Pierwsze co to ściągnęła buty, a następnie włączyła jakąś spokojną muzykę. W rytm muzyki podeszła do blatu kuchennego, gdzie leżał jej laptop. Szybko sprawdziła maile i jak zauważyła, że nie ma żadnego ważnego maila nagle przypomniał sobie o brązowookiej. Chwile jej zajęło żeby przypomnieć sobie imię i nazwisko dziewczyny.
-Camila Cabello
Sama do siebie powiedziała. Następnie znowu wróciła do swojego laptopa i wyszukała wśród pracowników na jakim stanowisku pracuje i czym się konkretnie zajmuje. Przed jej oczami widniał profil pracownika Camili Cabello. Było zamieszczone zdjęcie w lewym górnym rogu. Dziewczyna była piękna, a przynajmniej tak Lauren uważała. Przejechał trochę niżej, mogła wyczytać, że nie jest nowa, jest młodsza od niej o rok i pisze powieści w większości miłosne. Jeżeli pisała romansidła, to musi pracować z Hansen na jednym piętrze.
-Interesujące- powiedziała sama do siebie
W rubryce RODZINA było napisane BRAK. Lauren zrobiło się głupio, że tak nawrzeszczała na nią. Następna rubryka do były OSIĄGNIĘCIA w których było od groma rożnych wyróżnień. Nawet zdobyła nominację za romans roku zatytułowany "Czy warto było?". Kobieta sobie przypomniała jak podpisywała papiery na zgodę na publikację. Sama nawet się zabrała za przeczytanie, ale z tego co pamięta nie skończyła. Podeszła do półek z ogromną ilością książek. Przejechała palcem po grzbiecie wszystkich książek, które znajdowały się na najbliższej półce. Następnie zjechała półkę niżej i powtórzyła czynność, jednak zatrzymała swój palec na przedostatniej książce. Wyciągnęła ją z rzędu i wzięła ją do kuchni. Siadła na kuchennym krześle, przed sobą położyła laptopa, a obok niego powieść. Jeszcze raz kobieta spojrzała na profil na samym dole widniał numer telefonu do kobiety. Zdecydowała, że zadzwoni. Wbiła numer, a następnie wcisnęła zieloną słuchawkę. Poszedł pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty i już chciała się rozłączyć kiedy odezwał się dość zaspany głos kobiety
CZYTASZ
14 Days
FanfictionLauren, szefowa jednej z większych redakcji w kraju, napotyka dziewczynę, która pomaga jej czerpać radość z życia. Kobieta jest w zaawansowanym stadium swojej choroby, to i tak stara się żyć normalnie. Jednak nie jest to łatwe, kiedy wszystko zaczyn...