Camila przewróciła się na drugi bok i ręką starała się wyczuć ciało ciemnowłosej. Jednak dziewczyna szurała ręką tylko po pustej pościeli, aż musiała otworzyć jedno oko. Obok niej nie leżała jej dziewczyna, ale za to leżała karteczka o treści SPOTKAJMY SIĘ PO PRACY PRZY MOIM AUCIE LAUREN. Brunetka samowolnie uśmiechnęła się na tą wiadomość. Już nie mogła się doczekać jak skończy pracę i będą mogły spędzić razem czas.
Brązowooka weszła do firmy, gdzie każdy dziwnie na nią patrzył. Przeszła prosto do windy, wcisnęła guzik z numerem jej piętra. W ostatniej chwili ktoś włożył rękę między drzwi. Drzwi od windy rozsunęły się i ukazała się zdyszany ładna dziewczyna. Weszła do środka, gdzie stała latynoska i tylko latynoska. Brunetce zrobiło się dość duszno na widok kobieta. Krótkowłosa dziewczyna wyczuła dziwną energię emanującą od towarzyszki
-Wie Pani na ,którym piętrze pracuje Lauren Jauregui?
-Na ostatnim- dziewczyna powiedziała to z ogromną pewnością bez zająknięcia.
-A myśli Pani, że zastanę Lauren w jej biurze?- Camila zastanowiła się dwa razy nad odpowiedzią.
-Myślę, że to jest bardzo prawdopodobne- przemyślała to i stwierdziła, że odpowie tak jakby była zwykłą pracownicą, a nie dziewczyną swojej szefowej.
-Pracoholizm. Cała Lauren- dziewczyna powiedziała sama do siebie. Camile zaszokowało. Co to miało znaczyć? zastanawiała się. Pierwszy raz widzi w tej redakcji tę kobietę i to na dodatek ma spotkanie z Lauren. Z tego co ciemnowłosa opowiadała, to tylko utrzymuje kontakt z Dinah i Normani. Nie wspominała o żadnych ex- partnerach. W jej głowie przewijało się milion myśli na raz. Najchętniej chciałby wyjść z tej windy w trybie ekspresowym. Na szczęście w tym momencie winda się zatrzymała i weszła Dinah, trzymająca stertę papierów w kartonach. O mały włos jej nie wypadły, kiedy zobaczyła kto stoi w windzie.
-D, Uważaj- Ale Camila za późno zareagowała, gdyż jednak wszystkie papiery wylądowały na podłodze. Trzy dziewczyny rzuciły się do składania tego bajzlu. Winda ruszyła do góry,ale w kabinie panowała dość spięta atmosfera. Blondynka co chwila patrzyła się to na Camilę, to na dziewczynę. W końcu zrobiła to tak nieumiejętnie, że złapała z nią kontakt wzrokowy. Krótkowłosa podniosła kartkę z tytułową stroną i dokładnie ją obejrzała. Dinah to zauważyła i szybko ją wyrwała. Camila przyglądała się temu wszystkiemu, ta cała sytuacja wydawała jej się bardzo, ale to bardzo dziwna.
-Mogłabyś tego nie dotykać- blondynka wręcz krzyknęła na dziewczynę
-Myślałam, że Lauren pozwoli ci na napisanie własnej książki, ale jednak widzę, że wsadziła ciebie do działu poprawek.- Dinah zrobiła się cała czerwona. Camila zauważyła, że ma zaciśnięte pięści i zagryzła mocniej zęby. Wyglądała jakby miała za chwilę skoczyć na niższą dziewczynę.
-To nie jest twój interes
-Wiesz u mnie byłabyś już naczelną działu od fabuł. Dinah ty tutaj się marnujesz i to od zawsze ci mówiłam. - na te słowa blondynka jeszcze bardziej się spięła- Wiesz tak to jest jeżeli pracuje się z przyjaciółmi, którzy ciebie traktują jak śmiecia. - D nie wytrzymała i rzuciła się na mniejszą kobietę. Chwyciła za nienaganną wyprasowaną koszulę i mocno pchnęła jej właścicielkę do ściany windy. Szybko wcisnęła guzik z napisem STOP, winda się zatrzymała i zapaliło się czerwone światło awaryjne. Camila przypadkowo upadła na podłogę i z tej pozycji oglądała co się dzieje.
-Lauren jest moją przyjaciółką i nie traktuje mnie za śmiecia, to po pierwsze. Po drugie nie wiem jakim prawem ochrona wpuściła ciebie tutaj, jeżeli masz zakaz wstępu tutaj. Więc moja droga Ashley radzę tobie, żebyś wyszła z tej redakcji i nie wracała.- Dinah powiedziała to wszystko przez zaciśnięte zęby. Krótkowłosa się tylko zaśmiała, po czym odepchnęła wyższą kobietę. Poprawiła swoją koszulę i powoli podchodziła do blondynki. Stały twarzą w twarz, widać było w ich oczach złość.
CZYTASZ
14 Days
FanfictionLauren, szefowa jednej z większych redakcji w kraju, napotyka dziewczynę, która pomaga jej czerpać radość z życia. Kobieta jest w zaawansowanym stadium swojej choroby, to i tak stara się żyć normalnie. Jednak nie jest to łatwe, kiedy wszystko zaczyn...