4 Max

455 46 3
                                    

Zostało już tylko dziesięć minut, do rozpoczęcia naszego ostatniego koncertu. Czekaliśmy z chłopakami w garderobie i tradycyjnie ustawiliśmy się w kółku, by przybić sobie piątkę. To była zespołowa tradycja, motywująca nas wzajemnie do dania z siebie wszystkiego podczas występu.

– Panowie, zróbmy dzisiaj taki rozpierdol na scenie, żeby słyszeli nas po drugiej stronie Manhattanu! Roznieśmy tę budę w pył! – krzyczałem mobilizująco do reszty chłopaków.

– Spójrzcie, ilu fanów przyszło! Nie wiem, jak wy, ale mam zamiar dzisiaj rozpieprzyć bębny! – obiecał Oli.

– Otóż, kurwa, to! – Przytaknął Matt, nasz basista.

– Oli, czyżby Elena spuściła cię w końcu ze swojej krótkiej smyczy? – zakpił Alex, po czym spojrzał w kierunku tłoczących się fanów. – Widzieliście, ile seksownych lasek stoi pod sceną? W powietrzu czuję gorący romans. – Rechotał.

– Zachowuj się! Nie rób sobie złudnych nadziei, przecież wszyscy wiedzą, że laski lecą na gitarzystów! – Zaśmiałem się, na widok zniesmaczonej miny naszego wokalisty.

Zaczęliśmy przepychać się jak dzieciaki z przedszkola. Między salwami naszego śmiechu, usłyszałem jakiś hałas dobiegający od strony baru. Zaciekawiony, wyjrzałem zza kulis, aby sprawdzić, co się dzieje. Adrenalina obudziła się w moich żyłach, gdy zobaczyłem naszego technicznego, Tylera szarpiącego jakąś dziewczynę, która sięgała mu ledwie do klatki piersiowej. Najbardziej wkurwił mnie jednak fakt, że absolutnie nikt nie ruszył się, aby jej pomóc, choć w klubie było mnóstwo ludzi.

– Słuchajcie! Co, do kurwy nędzy, Tyler robi przy barze?! – wydarłem się do reszty zespołu. – Nie płacimy mu za to, żeby chlał do nieprzytomności i napastował jakieś laski!

– Kurwa, ten koleś jest naprawdę skończonym idiotą! Przecież, ledwie kilka dni temu, postawiłem mu ultimatum: albo prochy i chlanie, albo praca! – zirytował się Alex, przyglądając się ponad moim ramieniem utarczce przy barze.

– Miarka się przebrała! Ten fiut nie ma tu już czego szukać i osobiście dopilnuję, żeby po dzisiejszym koncercie wypieprzyć go na zbity pysk! – rzuciłem wściekłe.

Spojrzałem jeszcze raz w stronę przepychanki i uświadomiłem sobie, że ochrona była zupełnie nieświadoma niebezpieczeństwa, w jakim znajdowała się bezbronna dziewczyna. Pogorszyła ona swoją sytuację, gdy wyprowadziła solidny cios, prosto w nos tego naćpanego idioty.

Twarda z niej sztuka!

Uderzenie, którym „poczęstowała" napastnika było, jak wisienka na urodzinowym torcie. Któż by pomyślał, że taka drobna kobieta może mieć tyle siły. Biłem w myślach brawo i wiedziałem, że muszę postawić jej za to drinka. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej, wpadłem na scenę, a następnie przeskoczyłem przez barierki zabezpieczające konstrukcję i w trzech skokach dopadłem do baru, niemal w ostatniej chwili, bo ręce Tylera zaciskały się już na szyi nieznajomej, a jego agresja buchała niczym płomień.

– Ty dziwko! Widzę, że lubisz być w centrum uwagi, nie ma problemu, chętnie ostro się z tobą zabawię! Będziesz krzyczeć wniebogłosy!

Zdążyłem jeszcze usłyszeć obelgi padające z ust naszego technicznego. Nim spełnił swe groźby, taktycznie kopnąłem go w nogi, aby stracił równowagę, a gdy tak się stało, chwyciłem go za gardło i przypieprzyłem mu pięścią w tę głupią, pijacką gębę. Zaskoczony moim ciosem, stracił zapał do napastowania dziewczyny. Wiedział już, że nie ma czego szukać w naszych szeregach i że zrobię wszystko, aby więcej nie tknął żadnego z naszych instrumentów.

– Max, słuchaj! Ta mała mnie sprowokowała, a teraz udaje niewiniątko. – Płaszczył się przede mną.

– Miej w sobie przynajmniej odrobinę honoru i powiedz prawdę, skurwielu! – wycedziłem. – Zabieraj od niej te tłuste łapy! – Szarpnąłem za jego koszulkę i popchnąłem w stronę baru. – A teraz, grzecznie zabierzesz z zaplecza wszystkie swoje szmaty i wyjdziesz stąd, bo w przeciwnym razie, spuszczę ci taki łomot, że żaden lekarz cię nie poskłada! I jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, wiedz, że w środowisku jesteś już skończony, a ja stanę na głowie, żeby już nigdy nie oglądać twojej mordy!

– Nie wiesz, z kim zadarłeś! Jesteś pewien, że chcesz mi grozić?

Splunął pod moje stopy.

– Będziesz tego żałował, „szefie"! – zagroził.

– Wypierdalaj! – Wysyczałem nienawistnie przekleństwo.

Jak na zawołanie, pojawiła się ochrona, która odeskortowała go do wyjścia.

Przeczesałem włosy, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową, zastanawiając się, w którym momencie ten wieczór stał się tak pojebany. W tym całym bajzlu zupełnie zapomniałem o dziewczynie. Policzyłem do dziesięciu i powoli podniosłem wzrok, aby upewnić się, że ten pajac nie zrobił jej krzywdy, poza oczywistą traumą, której zapewne doznała. Moim oczom ukazały się znajome, brązowe oczy, o których od tygodnia nie mogłem przestać myśleć. Stałem tam jak ostatni kretyn, niezdolny do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa.

– Ty? – powiedziałem bezgłośnie.

Ona...

– Ja... – odpowiedziała, równie mocno zaskoczona.

Los chyba uśmiechnął się do mnie swoim najbardziej czarującym uśmiechem.

Może jednak ten wieczór, nie będzie taki zły? Muszę zrobić wszystko, aby mi znów nie uciekła...

Dziewczyna znad przepaści [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz