14 Max

408 33 5
                                    

Nie potrafiąc uporządkować własnych emocji, zrobiłem to, co w tej sytuacji najlepiej mi wychodzi, uciekłem w muzykę. Pojawienie się Asi uaktywniło moją kreatywność. Od zawsze wiedziałem, że emocje są najlepszą inspiracją przy komponowaniu. Bez emocji jesteś tylko nic niewartym muzykantem, który nie ma odbiorcy nic do zaoferowania, a ja chciałem coś przekazać i miałem nadzieję, że Ona zdąży to usłyszeć. Wzmianka o powrocie do Polski wytrąciła mnie nieco z równowagi, bo nie potrafiłem sobie wyobrazić, że tajemnicza dziewczyna zniknie za chwilę, stając się tylko odległym wspomnieniem. Nie mogłem się z tym pogodzić. Gdzieś w duszy, miałem jakąś szczeniacką nadzieję, że nasze światy uda się pogodzić, że utrzymamy kontakt ze sobą. Wróciłem myślami na ziemię, bo uznałem, że szkoda marnować czas, którego w jej towarzystwie pozostało mi tak niewiele.

– Jadłaś już śniadanie? – zapytałem.

– Nie, nie chciałam panoszyć się w nieswojej kuchni.

Jej skromność bywała czasami irytująca.

– Kuchnia jest dla mnie, niczym zaginiona Atlantyda, dlatego proszę, chociaż ty czuj się tam, jak u siebie. – Próbowałem ją zachęcić. – W związku z tym, że jesteś moim gościem honorowym, a ja mam dwie lewe ręce do gotowania i nie mogę pozwolić, byś głodowała, zapraszam cię na śniadanie połączone ze zwiedzaniem. Ile potrzebujesz czasu na przygotowanie się do wyjścia?

– Myślę, że dwadzieścia minut wystarczy. – Obliczyła szybko.

Kobieta- marzenie!

Nie kłamała, bo dwadzieścia minut później, byliśmy już w drodze do Venice. Siedziała w moim camaro i z szeroko otwartymi oczami, obserwowała krajobraz za oknem. Dla mnie nie było to nic fascynującego, ale oczy Asi wyrażały pełen zachwyt tak, jakby próbowała te widoki zachować w pamięci na zawsze. Zerkałem na nią ukradkiem i podziwiałem, jak naturalnie była piękna. Jej nieskazitelna, porcelanowa cera nie potrzebowała drogich kosmetyków, by uwidocznić to piękno. Nie wspomnę już o jej dużych, brązowych oczach, ukrytych za długimi rzęsami, podkreślonymi przez nią dzisiejszego ranka wyłącznie tuszem do rzęs. Walczyła teraz dzielnie z wiatrem, który rozwiewał jej, gęste, blond włosy. Nie wpadała w histerię, jak inne kobiety, że zepsuje się jej fryzura, lecz po prostu upięła niesforne kosmyki w seksownego koka. Wyglądała bardzo młodo, wręcz dziewczęco, aczkolwiek zdawałem sobie sprawę, że to tylko pozory i że jej życie nie było usłane różami. Prawda o doświadczeniach kryła się w jej smutnych oczach, a ja chciałem koniecznie do tej prawdy dotrzeć. Jeszcze nigdy, u nikogo nie widziałem takiego smutku. Oczywiście, uśmiechała się i żartowała w odpowiednich momentach, ale radości próżno było szukać w jej spojrzeniu, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że wewnątrz cierpiała.

– To jak? – Nie miałem czasu na owijanie w bawełnę i w myśl przysłowia, że kropla drąży skałę, zapytałem. – Wyjawisz mi, jaki jest prawdziwy powód twojego przyjazdu do USA?

– Max... – Westchnęła z rezygnacją. – Już mówiłam... Zostałam skierowana na tygodniowe szkolenie w Phoenix i postanowiłam połączyć je z trzytygodniowym urlopem. Długo oszczędzałam, by móc tu przyjechać. To jedno z niewielu marzeń, które udało mi się spełnić.

Brnęła dalej w kłamstwo.

– No dobrze, a jak wytłumaczysz, dlaczego nie cieszy cię fakt, że właśnie to marzenie spełniasz? – Zapędziłem ją w ślepy zaułek.

– Oczywiście, że cieszy! – Odbiła piłeczkę.

– Jakoś, nie widzę tej radości w twoich oczach.

– Max, brzmisz, jakbyś mnie przesłuchiwał – rzuciła ze złością.

– Uprzedzałem, że będę pytał do skutku.

Dziewczyna znad przepaści [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz