Trzy miesiące później...
Kiedy trzy miesiące temu wylądowałam na krakowskich Balicach, miałam moment zwątpienia. Stałam z walizką w hali przylotów z poczuciem bezradności i niepewna, co przyniosą następne dni. Nie tak miało to wszystko wyglądać, ale to nie pierwszy raz, gdy los zagrał mi złośliwie na nosie. Miałam dwie możliwości do wyboru albo znów zwiesić ramiona i pozwolić życiu dalej kopać się po tyłku, albo unieść dumnie głowę i kontynuować wędrówkę ku lepszemu. Gdybym tradycyjnie podkuliła ogon, oznaczałoby to, że nie dojrzałam do zmian, a to nieprawda. Czułam w sobie siłę i to ode mnie zależało, jak ją wykorzystam. Otarłam łzy, które pojawiły się w moich oczach na myśl o tym, że człowiek, który zainspirował mnie do walki, nie będzie świadkiem mojej wygranej. Spełnił się czarny scenariusz, którego zawsze się obawiałam, pokochałam mężczyznę, który i tak ostatecznie mnie porzucił tak, jak przed laty uczynił to mój ojciec. Nie mogłam jednak pozwolić na to, by kolejny raz odrzucenie zachwiało moją mozolnie odbudowywaną pewnością siebie. Sięgnęłam do torby, wyjmując z niej kopertę z zapiskami uczestniczek warsztatów Alisy, których wcześniej nie miałam odwagi przeczytać. Usiadłam na krześle i drżącymi dłońmi zaczęłam je przeglądać, aby przypomnieć sobie, dlaczego warto żyć. Opuszkami palców pogładziłam lewy nadgarstek, zerkając na wytatuowane słowa.
Pozostań żywa...
To był mój cel i musiałam uczynić wszystko, by go zrealizować. Długo zwlekałam z powrotem do domu, ale przeciąganie tego w czasie nie miało najmniejszego sensu, tym bardziej że w najbliższy poniedziałek miałam zjawić się w firmie. Nie było wyjścia, musiałam stawić wszystkim czoła i zmierzyć się z konsekwencjami podjętych wcześniej decyzji. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam uśmiechniętą siostrę i mamę, które najwyraźniej niecierpliwie czekały na mój powrót.
- Cześć, dziewczyny! - przywitałam się z nimi, próbując powstrzymać rozpacz, skrywaną w sercu.
- Córuś, cieszę się, że do nas wróciłaś! - powiedziała mama, a dla mnie te słowa miały podwójne znaczenie.
Rozpłakałam się, jak mała dziewczynka, gdy uzmysłowiłam sobie, że mogłam ich już więcej nie zobaczyć. Mimo głębokiego żalu kochałam je szczerze i tęskniłam jak nigdy przedtem. Uściskałam je mocno, ciesząc się bliskością.
- Musimy porozmawiać - powiedziałam ze smutkiem, próbując powstrzymać kolejny napad płaczu.
Wdziałam w ich oczach zmartwienie i zdawałam sobie sprawę, że będzie ono większe, gdy usłyszą prawdę, ale musiały ją poznać, bo tylko tak mogłyśmy ruszyć dalej, zostawiając za sobą wszystko to, co nas oddalało od siebie.
- Zanim pogadamy, musisz coś zobaczyć - powiedziała tajemniczo Pola, spoglądając konspiracyjnie na mamę.
- O co chodzi? Nie straszcie mnie!
- Jesteś gotowa? - Siostra testowała moją cierpliwość.
- Błagam cię, nie mam siły na takie podchody!
- Uwaga... - powiedziała z uśmiechem błąkającym się na ustach, po czym chwyciła się kurczowo podłokietników wózka inwalidzkiego, stawiając nieśmiało na podłodze najpierw prawą, a następnie lewą stopę, a następnie ostatkiem sił odepchnęła się od rehabilitacyjnego dwuśladowca.
Zamrugałam powiekami, zastanawiając się, czy zmęczone oczy płatają mi figle. Skonsternowana zerknęłam na matkę i znów skierowałam wzrok na siostrę, która stała przede mną o własnych siłach.
- Co... Co? Ale jak? Jak to możliwe? - Wyjąkałam nieskładnie pytanie, zasłaniając dłonią usta.
- Gdy ty balowałaś, ja urabiałam sobie ręce po łokcie, a w zasadzie to nogi po kolana. - Wzruszyła ramionami, uśmiechając się promiennie. Błysk szczęścia w jej oczach wynagradzał lata poświęceń, bólu i rozczarowań.
CZYTASZ
Dziewczyna znad przepaści [ZAKOŃCZONE]
RomanceAsia bezpowrotnie straciła nadzieję na miłość w dniu, w którym została porzucona przez ojca. Pozbawiona poczucia własnej wartości, bała się ufać i kochać. Od tamtej pory ucieczka stała się jej tarczą obronną przed życiem i miłością. Pogrążona w samo...