Obudziłam się wyspana jak nigdy dotąd. Najwidoczniej, wyrzucenie z siebie wszystkich tłumionych wcześniej uczuć, wpłynęło zbawiennie na moje samopoczucie. Martwiło mnie jednak, że po przebudzeniu, nie zastałam Maxa u mojego boku.
Kolejny facet uciekł przed tobą...
Złośliwy głos w mojej głowie znów nie próżnował, aczkolwiek wyrażał wszystkie moje obawy. Byłam przekonana, że prawda, którą wczoraj wyjawiłam Maxowi, wystraszyła go nie na żarty, a teraz musiałam zmierzyć się z bałaganem, którego narobiłam. W końcu nie pierwszy raz zniechęciłam do siebie faceta. Nie tracąc dłużej czasu, wygramoliłam się spod kołdry, bo przecież nie mogłam przez cały dzień ukrywać się w łóżku. Na szafce nocnej dostrzegłam kartkę z moim imieniem. Przygotowana na najgorsze, zaczęłam czytać treść listu:
„Dzień dobry, Wonder Woman!
Mam nadzieję, że spałaś dobrze. Przepraszam, że nie mogę towarzyszyć ci tego ranka, pojechałem do wytwórni. Czuj się jak u siebie!
Do zobaczenia!Max".
Kamień spadł mi z serca, bo najwyraźniej nadal, byłam tu mile widziana. Pierwsze kroki skierowałam do kuchni, której wielkość przerosła moje najśmielsze oczekiwania i choć gołym okiem było widać, że nie jest to ulubione pomieszczenie właściciela, to nie sposób nie docenić, jak funkcjonalnie była zaprojektowana. Najbardziej urzekła mnie stojąca pośrodku wyspa z blatem, który pozwalał na przygotowywanie wymyślnych potraw. Tak urządzona kuchnia, byłaby spełnieniem marzeń każdej gospodyni domowej. Zaczęłam wyobrażać sobie, jak mogłyby wyglądać nasze poranki.
Kogoś zaczęła ponosić fantazja...
Potrząsnęłam głową, by wyrzucić z niej nierealne myśli i zabrałam się do przygotowywania omletu z warzywami. Sporo czasu zajęło mi odszukanie niezbędnych składników. Chciałam również odwdzięczyć się za gościnę i wczorajszą kolację, dlatego też postanowiłam upiec swoje popisowe danie. Nie miałam pojęcia, o której godzinie wróci gospodarz domu i przyznam, że jego nieobecność zaczęła mi doskwierać. Było to niepokojące uczucie, bo w życiu kierowałam się przecież jedną, żelazną zasadą: nie przywiązywać się do mężczyzny. Nigdy. Wychodziłam z założenia, że większość facetów to nie nobliści z dziedziny fizyki i pojęcie constans jest im zupełnie obce. Genialnym przykładem był tu gość, którego geny noszę w sobie. Zamyślona, zaczęłam agresywniej siekać warzywa, co o mały włos nie skończyło się rozcięciem palca.
Chodząca fajtłapa...
Złośliwa, druga Asia nabrała także sił po zjedzeniu śniadania, bo zaczęła mi nieźle dogryzać, a mój dobry nastrój powoli pękał, jak bańka mydlana. Poszłam do ogrodu, aby ochłonąć, a stopy same poniosły mnie nad basen. Rozejrzałam się wokół i zaczęłam nadsłuchiwać, czy wrócił Max, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Ostatni raz korzystałam z basenu, gdy byłam dzieckiem. Uwielbiałam pluskać się w wodzie i mogłabym godzinami pływać na plecach. Niestety, moje kompleksy doprowadziły do tego, że stopniowo zaczęłam rezygnować z małych przyjemności, w obawie przed wytykaniem palcami. Katowałam się wyrzutami, że nie mam ciała modelki i że nie jestem dość zgrabna, by nosić kostium kąpielowy. Wystarczyło, że ktoś krzywo na mnie spojrzał, a w mojej głowie roiło się przekonanie, że moje ciało stanowi główny punkt rozmów innych plażowiczów. Tak wiem, to chore, bo jak można obcym ludziom oddawać prawo do decydowania za mnie, co powinnam robić, a czego nie? Nie umiałam jednak wyzbyć się tej destrukcyjnej strony osobowości. Nie potrafiąc z nią walczyć, po prostu przyzwyczaiłam się do faktu, że ją mam.
Stałam osamotniona nad brzegiem wody, która w ten upalny dzień kusiła mnie możliwością ochłody. Nie było świadków wewnętrznej walki między sercem i rozumem. Wygrało serce, ale rozum podpowiadał, by pierwszą kąpiel, po wielu latach mijania szerokim łukiem plaż i basenów, dobrze i logistycznie zaplanować. Nie miałam stroju kąpielowego, bo z oczywistych względów, nie planowałam takiej rozrywki. Musiałam zatem poświęcić jeden z kompletów bielizny. Przy krawędzi basenu położyłam ogromny ręcznik, aby w razie powrotu Maxa, natychmiast zakryć ciało. Gdyby kobiety egzaminowano z umiejętności uwodzenia facetów, na pewno oblałabym ten test. Moje zachowanie było zaprzeczeniem wszystkich zasad, które obowiązują w relacjach damsko-męskich. Zaczęłam powoli schodzić do basenu, bo umówmy się, że moje umiejętności pływackie były poniżej przeciętnej, tym bardziej że przez ostatnie lata skutecznie je zaniedbywałam. Gdy moje ciało zaadaptowało się już do temperatury wody, wspomagając się asekuracyjnie krawędzią basenu, położyłam się na plecach. To było cudownie relaksujące uczucie. Woda wyciągała ze mnie wszystkie troski, zabierała stres nagromadzony w każdej komórce nerwowej.
CZYTASZ
Dziewczyna znad przepaści [ZAKOŃCZONE]
RomanceAsia bezpowrotnie straciła nadzieję na miłość w dniu, w którym została porzucona przez ojca. Pozbawiona poczucia własnej wartości, bała się ufać i kochać. Od tamtej pory ucieczka stała się jej tarczą obronną przed życiem i miłością. Pogrążona w samo...