- Po prostu jestem.
- Acha... Po prostu jesteś... Tak zupełnie przypadkiem byłeś akurat w Londynie? - zadrwiła.
Zmieszany, przeczesałem włosy wolną dłonią, nie bardzo wiedząc, co jej odpowiedzieć.
- Wiem, jak bardzo nie lubisz latać... - wyjaśniłem zgodnie z prawdą.
- Zaplanowałeś to? Specjalnie dla mnie przyleciałeś do Londynu?
- Uhm... - Pokiwałem głową, przygotowując się na werbalny atak z jej strony, ale zaskoczyło mnie ciche westchnienie.
- Dziękuję - wyszeptała - dziękuję, że „po prostu jesteś"... - Zarumieniona, odwróciła szybko wzrok w kierunku okna, dokładnie w tym samym momencie, w którym samolot oderwał się od pasa startowego.
Bez zbędnych słów, objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do siebie, czekając w napięciu na jej reakcję. Ulżyło mi, gdy oparła głowę o moją klatkę piersiową, wtulając w nią swój policzek. Tak bardzo mi jej brakowało. W tej właśnie chwili każdy element układanki, którą rozpieprzyłem kilka miesięcy wcześniej, wskoczył na odpowiednie miejsce.
- Widziałem się z młodą w szpitalu - zagadnąłem - i miałem okazję poznać twoją mamę. - Uśmiechnąłem się do niej, gdy zadarła głowę, by na mnie spojrzeć. - Jest sympatyczną kobietą i już wiem, po kim odziedziczyłaś te cudowne włosy.
- Naprawdę? Nic mi o tym nie mówiły, gdy wczoraj z nimi rozmawiałam - przyznała zdziwiona. - Zaraz! Tylko mi nie mów, że wiedziały o twoim planie?
- Nooo... Mogłem szepnąć im coś, przy okazji...
- Jak ty to robisz? Huh...
- Co robię? - dopytywałem.
- Okręcasz sobie wokół małego paluszka wszystkie kobiety. - Prychnęła.
- Nie przesadzałbym z tymi „wszystkimi". - Poruszyłem sugestywnie brwiami. - A poza tym, kiedyś będziemy rodziną, więc muszę żyć z nimi w komitywie.
Pokręciła z niedowierzaniem głową, słysząc moje słowa.
- No i mam swój urok osobisty - wyznałem z rozbrajającym uśmieszkiem.
- Wojtek miał rację. - Wytknęła mi język.
Zacisnąłem mięśnie szczęki, czując złość gotującą się pod skórą.
- A co ma surfer do mojego uroku osobistego? - żachnąłem się.
- To zabawne, że tak go nazywasz, bo on też ma dla ciebie niezły pseudonim. - Chichotała, wprawiając mój tors w wibracje.
Mięsień szczęki drgał mi coraz mocniej.
- Jaki?
- Pit bull...
- Jak?! - zapytałem dziwnie wysokim głosem. - Przypomnij mi, dlaczego nie przemeblowałem tej jego uroczej, surferskiej buźki?
- Bo, jest moim szefem? I miałeś świadomość, że skopałabym ci za to dupę?
- Słusznie. Punkt dla ciebie. Czy ten twój Nowozelandczyk wyjaśnił, dlaczego akurat pit bull?
- Bo podobno oznaczyłeś swój teren i pilnujesz go, jakbyś miał wściekliznę. - Chichotała, otwarcie drwiąc ze mnie.
- A tym terenem, którego rzekomo pilnuję, masz być ty, jeśli dobrze rozumiem?
Kiwnęła głową.
- Pamiętasz, jak mówiłem, że gdy mi na kimś zależy, walczę do ostatniego tchu? Nie możecie mieć mi tego za złe. - Zerknąłem na nią, odgarniając kosmyki włosów, które opadły na jej piękną twarz. - I nic nie poradzę na to, że surfer nie potrafi przegrywać.
CZYTASZ
Dziewczyna znad przepaści [ZAKOŃCZONE]
RomanceAsia bezpowrotnie straciła nadzieję na miłość w dniu, w którym została porzucona przez ojca. Pozbawiona poczucia własnej wartości, bała się ufać i kochać. Od tamtej pory ucieczka stała się jej tarczą obronną przed życiem i miłością. Pogrążona w samo...