No dobrze! Koniec tych smętów, zapraszam panią na dalsze zwiedzanie.
Widząc wzruszenie malujące się w jej oczach, próbowałem przywrócić beztroski nastrój. Zaprowadziłem ją na piętro, gdzie do dyspozycji miałem trzy sypialnie z łazienkami.
– Ta na końcu korytarza, jest moja. – Wskazałem palcem na pomieszczenie, w którym sypiałem.
W głowie opracowałem już pewien plan, dlatego nie pytając dziewczyny o zdanie, chwyciłem jej walizkę i wstawiłem ją do pokoju, tuż obok mojej sypialni.
– Eeee... Max, co robisz?
Przejrzała moje zamiary.
– Pomagam wnieść twój bagaż? – Grałem niewiniątko.
– A, dlaczego akurat tutaj? – pytała lekko spanikowana.
– Bo ma fajny balkon?
Brnąłem dalej w swojej udawanej niewinności.
– Chyba ci nie wierzę.
– Usiłujesz przez to powiedzieć, że kombinuję, jak cię uwieść? – Udawałem zranionego tym osądem.
Pokiwała twierdząco głową.
– Wszystko zależy od tego, czy dasz się uwieść. – Uśmiechnąłem się do niej czarująco.
– Nie licz na to – powiedziała odważnie.
– Pożyjemy, zobaczymy! – odgrażałem się, na co ona przewróciła oczami.
– Och, jak to dobrze, że zamek można zakluczyć od wewnątrz!
Klasnęła w dłonie i zwinnie doskoczyła do drzwi, by schować szybko klucz do kieszeni. Triumfowała.
– No cóż... Plan trochę się sypnął, ale zapewniam cię, że nie dam za wygraną! – Podszedłem do niej i uwodzicielsko wyszeptałem – Nie lubię przegrywać.
Puściłem jej oczko, a ona tradycyjnie włączyła tryb ucieczki, próbując zasłonić się koniecznością rozpakowania bagażu.
Jestem, jak buldożer, który starannie rozbije te mury.
– Widzę, że chcesz rozpakować się w spokoju, więc może w tym czasie, zrobię nam coś do zjedzenia. Na co miałabyś ochotę?
– Max, nie kłopocz się. Nie jestem głodna. Marzę tylko o ciepłej kąpieli i mocnym śnie – odpowiedziała.
– Jesteś pewna, że nic nie przekąsisz?
Przytaknęła twierdząco, więc nie chcąc się narzucać, wycofałem się do drzwi, zatrzymując się przy nich.
– Spokojnych snów i zbieraj siły na poranek, bo przed nami dalsze zwiedzanie.
Uśmiechnąłem się do niej.
– Dobranoc Asia.
– Dobranoc Max.
Miałem nieodparte wrażenie, że krępowała się jeść przy mnie, dlatego też, mimo jej odmowy, przygotowałem kanapkę i zaniosłem na górę. Brała akurat prysznic, więc nie słyszała mojego pukania. Zaryzykowałem i chwyciłem za klamkę, a drzwi się otworzyły. Na palcach skierowałem się do nocnej szafki, stojącej przy łóżku, postawiłem na niej talerz z jedzeniem i niezauważony, szybkim krokiem wyszedłem z sypialni.
Muszę przyznać, że to całkiem przyjemne uczucie, gdy masz świadomość, że pierwszy raz, po tak długim czasie, nie będziesz nocował sam w tym wielkim domu, że upiory przeszłości, atakujące nocą, pozostaną wreszcie w ukryciu, bo samotność, która była ich żywicielem, być może dobiega końca.
Nie zważając na fakt, że było już blisko czwartej nad ranem, a ja czułem zmęczenie, przysiadłem na kanapie w salonie, przed kominkiem i zapatrzyłem się na wiszący nad nim obraz. Wiele myśli kręciło się po mojej głowie, a sercem targały różne emocje, których nie potrafiłem ubrać w słowa. Ostatnie dni pokazały, że życie bywa naprawdę nieprzewidywalne i miejsce, które przed kilkoma laty było dla mnie początkiem czegoś pięknego, dla Asi mogło okazać się tragiczne, a mnie znów, choć niespodziewanie, przyniosło coś dobrego.
Gdy poczułem, że oczy same mi się zamykają, uznałem, że czas już na mnie. Mijając sypialnię mojego gościa, przystanąłem pod drzwiami i nadsłuchiwałem, czy dobiegają stamtąd jakieś dźwięki. Nie odnotowując żadnych ruchów, udałem się do swojego pokoju. Otworzyłem drzwi na balkon, który znajdował się nad wykuszem. Oparłem się o barierkę i zapatrzyłem się na ogród skąpany w pierwszych promieniach budzącego się słońca. Doceniałem to, co miałem i nabrałem pewności, że decyzja o przeprowadzce była słuszna.
– Ten wschód jest zdecydowanie piękniejszy niż w Nowym Jorku. – Usłyszałem głos Asi, stojącej na sąsiednim balkonie.
– Zgadzam się. – Bez wahania potwierdziłem jej słowa.
Staliśmy w ciszy, napawając się jeszcze przez chwilę widokiem rozciągającym się przed nami, po czym dziewczyna weszła do środka, pozostawiając mnie z przekonaniem, że poranki mogą tak właśnie wyglądać.
Zasypianie i budzenie się bez dręczącego poczucia winy było upajające i wyzwalające. Byłem ciekaw, co przyniesie przyszłość, bo nagle wydawała się ona mniej przerażająca. Wreszcie poczułem, że być może nadszedł ten moment, w którym samotność jako kara, którą sobie wymierzyłem, dobiega końca, że być może dług został spłacony. Do zeszłego tygodnia, żyłem z dnia na dzień, mając w dupie swój los. Miałem cierpieć, miałem gnić w samotności, bo nie zasługiwałem na nic lepszego. Byłem samolubnym łajdakiem, który nie potrafił ochronić miłości swojego życia przed złem. Przyszłość traktowałem więc jako nagrodę, po którą nie miałem prawa sięgać.
Zaledwie dwie godziny później, nim otworzyłem oczy, obudziła mnie tajemnicza melodia, rozbrzmiewająca w mojej głowie. Zaspany, bezwiednie zacząłem wystukiwać o udo gitarowy riff, nienachalnie wpadający w ucho, a już po chwili, moje palce zaczęły żyć swoim własnym rytmem, formując gotową linię melodyczną, łączącą w zwrotce płynnie dźwięki basu i perkusji, po to by w refrenie, gitara elektryczna dopełniła dzieła. To był hymn o wolności, której tak długo sobie odmawiałem. To również krzyk mojej złości i próba pogodzenia się z przeszłością. Tym właśnie była dla mnie muzyka, odskocznią od tego, co spieprzyłem i szansą na zadośćuczynienie. Natychmiast odrzuciłem kołdrę, przetarłem dłońmi twarz, starając się rozbudzić. Wyskoczyłem z łóżka, jak oparzony, nie chcąc marnować cennych sekund weny twórczej, która opuściła mnie na długi czas. Na palcach przemknąłem przez korytarz, starając się nie narobić hałasu i czym prędzej popędziłem do przydomowego studia, by nagrać kompozycję, do której w myślach pisał się już tekst. W twórczym szale oddychałem dźwiękami. Każdy z nich to jeden wdech i wydech. To tlen potrzebny mojemu zmęczonemu dorosłością mózgowi. Podczas komponowania nowego utworu, stawałem się astronautą, dla którego powodzenie misji kosmicznej było jedynym celem. Muzyka przenosiła mnie w nieznane rejony, na nieodkrytą jeszcze planetę. Słowa spływały potokiem na papier, opowiadając o stracie i niosąc pocieszenie tym, którzy swoją stratę nadal opłakują. Stawały się obietnicą, że życie trwa, dopóki tli się w nas nadzieja. Szczerość wyzwalała, a z własnego doświadczenia wiedziałem, że jest to uczucie bezcenne. Mogłoby się zdawać, że nic nie zdoła przywołać mnie do rzeczywistości z tej odległej planety, ale znajome mrowienie, które poczułem pod skórą, kazało podnieść mi wzrok, wprost na ukrytą za oknem słuchaczkę. Uśmiechnąłem się dumnie, słysząc westchnienie jej zachwytu nad dźwiękami, których byłem twórcą.
Czasem, inspiracja sama nas odnajduje...
---------------------------------------------------
Cześć Kochani!
Wracam do Was z kolejną częścią. Mam nadzieję, że się spodoba, a jeśli macie jakieś uwagi, podzielcie się nimi ze mną. :)
"Soul Song" jest piosenką, która od lat licealnych zajmuje zaszczytne miejsce w moim top 3 wszechczasów.
Ściskam, Asia!
![](https://img.wattpad.com/cover/218612375-288-k806925.jpg)
CZYTASZ
Dziewczyna znad przepaści [ZAKOŃCZONE]
RomanceAsia bezpowrotnie straciła nadzieję na miłość w dniu, w którym została porzucona przez ojca. Pozbawiona poczucia własnej wartości, bała się ufać i kochać. Od tamtej pory ucieczka stała się jej tarczą obronną przed życiem i miłością. Pogrążona w samo...