18 Max

348 31 0
                                    

Nie wiem, czy to sprawka wypitego wina, czy też emocjonalnego powrotu do przeszłości, ale trzymając Asię w ramionach, usłyszałem po chwili jej miarowy oddech. Usnęła w moich objęciach, a ja miałem wrażenie, że trzymam w nich coś niesamowicie delikatnego i cennego. Po jej opowieści czułem złość i bezsilność do tego stopnia, że chciałem przypieprzyć każdemu facetowi na ziemi za to, że niektórzy z nas się złamanymi fiutami, niszczącymi kobiety. Czy dziewczyna może potem zaufać któremuś z nas, skoro jedyne, co od nas dostała, to brak akceptacji i miłości? Szlag mnie trafiał na samą myśl, że ta cudowna kobieta, drzemiąca w moich ramionach jest jedną z takich ofiar. Wspomnienia, którymi się ze mną podzieliła były ledwie wycinkiem z jej życia, cząstką trudnej i pogmatwanej historii o rodzicielskim odrzuceniu. Drżałem na samą myśl, że być może jest to tylko wierzchołek góry lodowej.

Nigdy nie rozumiałem mężczyzn porzucających swoje rodziny. Nie byłem zwolennikiem trwania na siłę w toksycznym związku, wyniszczającym wszystkich członków rodziny, ale jego rozpad nie powinien w żaden sposób wpływać na relację z własnym dzieckiem. To niepojęte, że niektórzy faceci po prostu na zawsze znikają z życia pociechy, wymazując z pamięci wspomnienie o swoim ojcostwie. Już sama próba wyobrażenia sobie, co muszą czuć dzieciaki, którym z dnia na dzień rozpada się ciepły i kochający dom, napawała mnie lękiem. Nie wiem, jak potoczyłyby się moje losy, gdybym nie uzyskał wsparcia ze strony rodziców. Zawsze mogłem na nich liczyć i choć byłem ich jedynym dzieckiem, nigdy nie pozwolili, abym dorastał w przeświadczeniu, że wszystko mi się należy, niezależnie od zasług. Nauczyli mnie, że czyny niosą za sobą pewne konsekwencje, a podejmując działanie, muszę być ich świadom, by nie skrzywdzić siebie i innych. W rodzinnym domu, jak mantrę powtarzano jedną, prostą maksymę: żyj w zgodzie ze sobą, ale nie rań innych. To właśnie dzięki rodzicom mogę koncertować na całym świecie, w największych arenach koncertowych, bo to oni zaszczepili we mnie pasję do muzyki, która w naszym domu była traktowana niemal jak tlen potrzebny do oddychania. Ojciec nieustannie podrzucał mi kasety i płyty winylowe największych tuzów rocka, skutecznie rozpalając we mnie iskrę kreatywności. Po tych wszystkich latach, zasiadając wspólnie co roku do świątecznego stołu, z rozrzewnieniem wspominamy pierwszy koncert, na jaki mnie zabrali. Miałem wtedy może dziesięć lat, ale nigdy nie zapomnę emocji, jakie towarzyszyły mi tamtego dnia, gdy wraz z ojcem zdzieraliśmy gardła, śpiewając największe hity Guns N' Roses. Przyglądałem się z dziecięcym uwielbieniem Slashowi, który wydobywał ze swojej gitary riffy, o jakich nigdy mi się nawet nie śniło, hipnotyzował fanów szalejących pod sceną dźwiękiem spływającym ze strun. Endorfiny tłoczyły się naszymi żyłami, zapisując to wspomnienie już na zawsze w fanowskim sercu. Słysząc historię Asi, tak odmienną od mojej, poczułem prawdziwą wdzięczność do matki i ojca za każdą mądrość życiową, którą wpoili mi do głowy, za każdy wspólnie spędzony wieczór przy gramofonie i pierwszą gitarę, dzięki której doskonaliłem swój warsztat techniczny.

Swoje życie dzieliłem na kilka przełomowych momentów. Tamten koncert był jednym z nich. Ukształtował mnie jako muzyka i uruchomił lawinę zdarzeń w dorosłym życiu, stawiając na mojej drodze nie tylko trójkę fantastycznych i lojalnych przyjaciół, którzy nieprzerwanie dzielą ze mną swoją pasję, ale również niezwykle utalentowaną kobietę, która skradła kawałek mojej duszy, pokazując mi, że prawdziwa miłość naprawdę istnieje i jest najlepszą inspiracją. Wraz ze śmiercią Jamie straciłem to przekonanie, ale jak się okazało kilka lat później, być może byłem w błędzie.

Patrzyłem ślepo w ogień migoczący w kominku i rozpaczliwe usiłowałem obmyślić plan, który pozwoliłby zatrzymać Asię trochę dłużej w moim życiu. Martwiło mnie jednak, że nie wyobraża sobie mieszkania poza Polską. Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem, aby musiała dla mnie wybierać lub z czegoś rezygnować. Niestety, któreś z nas musiałoby poświęcić się dla drugiego. Bolało mnie, że w naszej sytuacji nie istnieje proste rozwiązanie. Jest tylko „albo, albo" i nic pomiędzy.

Dziewczyna poruszyła się delikatnie i rozprostowała podkurczone nogi. Nie wahając się ani minuty, wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę jej sypialni.

– Max, postaw mnie, pójdę sama. Nie chcę, żebyś nadwyrężał przeze mnie kręgosłup – powiedziała sennie.

– Ćśś... Śpij i o nic się nie martw – zapewniłem, pokonując kolejne stopnie schodów.

Położyłem ją delikatnie na łóżku i przykryłem kołdrą, gładząc opuszkami jej twarz, gdy moich uszu dobiegł cichy głos.

– Zostań, proszę.

Moje serce zrobiło salto, bo wszystko wskazywało na to, że powoli burzę jej mury obronne.

– Ćśś... Jestem tutaj – odparłem równie cicho i położyłem się koło niej. Nie mogłem jednak spać, bo głowę zaprzątały miliony myśli.

Kurwa, jak to możliwe, że taka dziewczyna doświadczyła tyle przykrości ze strony mężczyzn? I to w dodatku tych, którzy powinni kochać i wspierać ją bezgranicznie. Zacisnąłem zęby, bo budziła się we mnie agresja, na samą myśl o tym, przez co przeszła. Gdybym, tu i teraz spotkał jej ojca i ojczyma, bez wahania skopałbym starym kretynom dupy za to, że pozbawili ją poczucia bezpieczeństwa i utwierdzili w przekonaniu, że nie zasługuje na miłość. Upiory przeszłości odbijały się głośnym echem w jej teraźniejszości, odbierając nadzieję. Miałem niewiele czasu, by przywrócić jej wiarę w siebie, ale postanowiłem zrobić wszystko, żeby zaczęła się doceniać i patrzeć na siebie bardziej życzliwym okiem. Asia potrzebowała bliskości. Niezaprzeczalnie. Mogła udawać, że tak nie jest, wkładać kolejne maski na twarz, ale sposób, w jaki poddawała się moim czułościom, mówił mi więcej niż słowa. Przykryłem ją szczelniej kołdrą i przyciągnąłem bliżej siebie, a ona położyła głowę na mojej piersi. Musiałem wreszcie, przyznać przed sobą, że po pięciu latach spędzonych w rozpaczy i izolacji, moje serce ponownie zapragnęło kogoś kochać i opiekować się nim.

Wczesnym rankiem, kompletnie niewyspany, ostrożnie przesunąłem głowę śpiącej dziewczyny z mojej piersi na poduszkę obok. Nie chciałem jej budzić, musiała wypocząć. Na szafce nocnej położyłem kartkę z odręcznie zapisaną notatką, a następnie w tajemnicy pojechałem do Venice, do malarza, którego pracami zachwycała się wczoraj. Chciałem, by zrobił specjalnie dla niej replikę obrazu wiszącego nad kominkiem. Miał on dla nas obojga wyjątkowe znaczenie i byłem przekonany, że będzie szczęśliwa, mogąc powiesić go w swoim mieszkaniu w Krakowie.

---------------------------------------

Ach... Wszystko, co dobre, szybko się kończy. To prawda. Dzielę się z Wami ponownie dwoma krótkimi rozdziałami, by uczcić ostatnie godziny urlopu. ;)

Pozdrawiam i życzę udanej zabawy wszystkim, którzy rozpoczynają wakacje, tudzież urlopy!

Asia.

Dziewczyna znad przepaści [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz