Narrator:
I tak minęły cztery dla niektórych długie i męczące dni. Harry jak i Draco byli wykończeni psychicznie i mógł to zauważyć każdy, jeśli poświęciłby chociaż dziesięć minut podczas chociażby kolacji. Obaj byli święcie przekonani, że ten drugi nie chce o tym rozmawiać. Jednak prawda była taka, że mimo prawie siedmioletniej nienawiści, teraz ich marzeniem była prosta, zwykła rozmowa. Mogli by w tak krótkim czasie nawzajem odpowiedzieć na zadręczające ich pytania. Sami nie mogli sobie z tym poradzić, a żaden nie chciał pierwszy wyciągnąć ręki, bojąc się odrzucenia.
Jednak mimo wszystko są na świecie ludzie, którzy widzą i słyszą, a nie odwracają wzrok, gdy słychać burzę na horyzoncie. Przykładem takiej osoby jest niezwykle drobna puchonka z czwartego roku. Camile, bo tak ma na imię dziewczynka mimo wątłej postury ciała, ma w sobie prawdziwą odwagę, honor oraz lojalność. Jeśli coś sobie postanowi nikt oraz żadna siła nie odwlecze ją od tego pomysłu. Dokładnie, powolnymi kroczkami oraz w niewiarygodną cierpliwością dotrze do celu.
Więc w takim razie czemu nie jest w domu Gordyka?
Otóż nikt tego nie wie, oczywiście oprócz tiary przydziału.
Może w tym domu czuję się po prostu lepiej? Wśród przyjaciół? Lub może ma ważną misję do wykonania?Tym razem celem Camile Lovelace stało się pogodzenie dwóch różnych chłopaków. Odważnego, czasami niezwykle głupiego, ale oddanego człowieka o duchu lwa oraz na pierwszy rzut oka pewnego siebie, sprytnego i jak wiele osób myśli okrutnego i bezdusznego węża.
Zadanie wydaję się niemożliwe i jednocześnie banalnie proste.
Bo przecież co to za trudność zmusić kogoś do rozmowy?Harry:
Idąc na śniadanie w piątkowy ranek, nie myślałem o niczym innym jak o imprezie u ślizgonów o której co chwilę da się usłyszeć od dosłownie każdego. Okej, ślizgoni robią kolejną jakąś grupową orgię i co? Oprócz darmowego picia i żarcia nie będzie nic ciekawego.
Więc w takim razie czemu nawet Hermiona cały czas o tym gada?
-Hej, Harry Potter jak sądzę-obudziłem się z tymczasowego letargu i niepewnie spojrzałem na jakąś puchonkę. Powinienem ją znać?
-Ummm...tak-wydukałem w końcu, nie wiedząc co zrobić dalej
-Miło mi w takim razie- jej drobną twarz udekorował szczery i wielki uśmiech- Camile jestem
-Mi też, w takim razie, co tam Camile?
-Nooo wiesz jakoś leci, trochę nudy, ale nie ma co narzekać
-No tak, masz racje- westchnąłem uradowany i spojrzałem przez okno-Coś się stało?
-Nie, czemu pytasz?
-Tak po prostu
-Okeeej, jednak mam sprawę- odezwała się po chwili
-Słucham w takim razie-posłałem jej uśmiech, bo mimo wszystko wydaję się nawet sympatyczna
- Doszły mnie słuchy, że jutro będzie impreza-no tak, a o czym innym mógłbym pogadać, skoro nie o "epickiej" zabawie w lochach- i się zastanawiałam czy idziesz...
-Raczej nie, nie wydaję mi się, mam dużo nauki i te sprawy, zaraz egzaminy...
-No tak, ale w jeden wieczór mógłbyś się rozerwać-przystanęła przed drzwiami do sali
-Ehhh, nie wiem
-Zrobisz jak chcesz, jednak mogę cię zapewnić, że nie pożałujesz-pchnęła lekko drzwi i weszła do środka- jeśli jednak przyjdziesz, obiecaj, że poczekasz na mnie o wpół do dziewiątej przy wejściu, uwierz mi, przyjdź, a spotka cię coś magicznego- uśmiechnęła się jeszcze raz i jak gdyby nigdy nic usiadła przy swoim stole.
Czemu wszystkim tak zależy? Najpierw Miona, praktyczne błagająca mnie na kolanach, ciągłe szepty, że "kto nie pójdzie ten frajer", a teraz ta dziwna dziewczynka.
Mimo wszystko chyba jej jedynej udało się zasiać we mnie ziarenko ciekawości i podekscytowania.
Może faktycznie pójdę?
Pansy:
Mam wrażenie, że spisałam się na medal. Cały Hogwart huczy o imprezie, teraz tylko czekać, aż ta głupia szlama wykona swoje zadanie i przyprowadzi Pottera.
-Hej-usłyszałam po swojej prawej stronie i natychmiast wyciągnęłam różdżkę celując do potencjalnego oprawcy. Moim oczom ukazała się jakaś laska z hufflepuffu.
-Kim jesteś, czego chcesz i co robisz o tej godzinie w lochach?-warknęłam, przykładając jej różdżkę do gardła
-Nazywam się Camile Lovelace i czekałam na ciebie-odpowiedziała z łagodnym uśmiechem, lekko cofając moją dłoń od swojego gardła
-Czego ode mnie chcesz?-wysyczałam przez zęby
-Musimy pogadać-powiedziała, a z jej oczu biła determinacja. Nie podoba mi się to.
-Nie wydaje mi się laska, weź zjeżdżaj poczytać książkę lub pobawić się z kotem-powiedziałam i powoli się odwróciłam z zamiarem odejścia
-Chodzi o Draco Malfoya i Harrego Pottera-gdy wypowiedziała te słowa na początku znieruchomiałam, a potem znowu odwróciłam się z morderczym wzrokiem
-Nie wiem kim tak naprawdę jesteś, ale dobrze ci radzę jeśli życie ci miłe, bierz nogi za pas, albo powyrywam ci je z dupy-warknęłam, przygwożdżając młode ciało do ściany
-Jeśli chcesz, aby Draco oraz Harry pogadali, przytrzymaj Malfoy'a w jego pokoju do przynajmniej dwudziestej pierwszej i najważniejsze zabierz mu jakoś różdżkę. Ja w tym czasie powinnam przyprowadzić Harry'ego. Gdy obaj znajdą się w pomieszczeniu rzuć jakiś czar zamykający, ty się bardziej na tym znasz, więc wybierz- wycharczała przez uchwyt na krtani
-Kim ty do cholery jesteś?! I skąd o tym wiesz?!- teraz to już lekko spanikowałam, ale mocniej zacisnęłam ręce
-Tak jak mówiłam, Camile. Jeśli zaś chodzi skąd wiem to mam swoje sposoby, ale zdradzę ci, że
w porównaniu do większości ludzi umiem używać zmysłów. Możesz mnie puścić? Obiecuję, że nie mam nic złego na myśli i nigdy nie zrobię czegoś okropnego tobie oraz twoim przyjaciołom-po chwili zastanowienia poluzowałam uchwyt, aż w końcu całkowicie puściłam dziewczynę, celując jednak w nią różdżką- dziękuję-wysapała, szybko łapiąc powietrze w płuca
-Co będziesz z tego miała? Odpowiedz lepiej szczerze bo nie cofnę się przed użyciem niektórych zaklęć
-Nic- wzruszyła ramionami, a następnie odeszła, nie zwracając uwagi, że w każdej chwili mogę potraktować ją Cruciatusem- przekaż o tym Hermionie oraz możesz jej powiedzieć, że nie musi niczego dodawać do napoju. Zajmę się wszystkim. Dobranoc Pansy- i zniknęła w ciemnościach.
Co za mała cholera?! Jak ja ją tylko dorwę!
CZYTASZ
Jesteś moim...| Drarry ✔️
ФанфикDraco i Harry po nieszczęśliwym i jakże żarliwym incydencie, który ich spotkał, gdy byli ładnie mówiąc nachlani w trzy dupy, muszą sobie jakoś poradzić z szarą codziennością. Co nie jest łatwą sprawą, gdy najprościej w świecie, prześpi się ze swoim...