Z hukiem wylądowaliśmy na którymś z Hogwardzkich korytarzy.
Sądząc po panującej ciszy oraz braku jakiegokolwiek światła, było dawno po ciszy nocnej.
-Kto tam jest?-usłyszeliśmy wredny głos Filtch'a?
-Japierdole- warknąłem pod nosem i szybko rozejrzałem się w poszukiwaniu innych. Dziewczyny siedziały już na tyłu rozmasowując sobie to poobijane łokcie, to kolana. Blondyn z nienawistnym wzrokiem patrzył się na zbliżającego się charłaka.
-OOO, a co my tu mamy? Co to za zbiorowisko?- warknął patrząc na nas- Już na nogi i idziemy do dyrektorki!- nie czekając na odpowiedź złapał nas za łokcie i ruszyliśmy do gabinetu. Co za ludzie?! Natychmiast wyrwałem się z uścisku i podbiegłem do zniesmaczonego tym gestem blondyna. Nie mówiąc nic, rzuciłem mu się na szyję i objąłem z całych sił.
-Udało się Draco- szepnąłem czując napływające łzy- żyjemy!
-A nie mówiłem- zaśmiał się lekko, oddając uścisk- ja zawsze mam rację
-Przestańcie natychmiast...robić to co robicie! Ale już!- wycedził woźny, ale jak widać szarooki wpadł na o wiele lepszy pomysł. Dalej będąc w silnym uścisku przywarł do mnie ustami, na co ja ciesząc się chwilą od razu oddałem pocałunek, a rękami zjechałem na jego pośladki, które lekko ścisnąłem. Zdecydowanie muszę robić to dużo częściej! Z tyłu usłyszałem cichy chichot dziewczyn i gdy na nie spojrzałem one również pogrążone były w pocałunku.
-NATYCHMIAST! TAK NIE MOŻNA! Gdyby nie dyrektorka, siedzielibyście w dybach!- wykrzyczał Filtch, a ja zaśmiałem głośno i w końcu uradowany oderwałem się od chłopaka- IDZIEMY!- potem jedynie usłyszałem jak gada coś do swojego obrzydliwego kota o niewychowanych małolatach. Całą drogę do gabinetu Dumbledora szedłem z wielkim uśmiechem na twarzy. Mimo wyczerpującego dnia, wyprawy do lasu, walki i odprawiania rytuałów miałem dosyć dużo energii.Po około dziesięciu minutach znaleźliśmy się pod gobelinem, a ja o dziwo zarejestrowałem, że dyrektor zmienił hasło i nie były to nazwy słodyczy.
Szliśmy już dobrze znanymi schodami i szczerze to nie mogłem doczekać się widoku staruszka.
Chciałem opowiedzieć mu o o tym, że jego znajomy żyję, że najprawdopodobniej wygramy z Voldemortem, podziękować za pomoc w horokruksach, powiedzieć że....
-Dzień dobry, Pani Dyrektor- odezwał się, a ja powróciłem do rzeczywistości- Chciałem zgłosić, że ci..ci przestępcy-rzucił z pogardą
-Co Pani tu robi profesor McGonagal?- zapytałem zdezorientowany- Dyrektor? Co tu się do cholery dzieje?!- powiedziałem oszołomiony- Gdzie Dumbledore
-Dzień dobry dzieci- powiedziała smutnym, zmęczonym tonem- Może wejdźcie do środka?
Przytaknąłem jedynie głową i zacząłem rozglądać się na staruszkiem
-Co tu się dzieje?
-Proszę się uspokoić- nakazała- podczas waszej podróży- zrobiła głęboki wdech i wydech-zdarzył się przykry wypadek. Dumbleore... on nie żyję
-Jak to?- spytałem nie dowierzając- Jak to nie żyje?! Przecież miał się dobrze i...nie to nie możliwe Pani profesor
-Znaleziono go kilkanaście godzin temu. Na ręce miał jakąś...dopadła go klątwa, jak to wyjaśnił w liście pożegnalnym, przez pierścień.
-Szanowna Minevro- odchrząknął Filtch- chciałem zgłosić, iż ci czciciele diabła, oni się publicznie.. koszmar ....to orgia była- wycedził z wyraźnym obrzydzeniem
-Zapewniam cię Argusie, że ci młodzieńcy nie robili nic złego- rzekła spokojnym tonem, a mnie przytłoczył nadmiar informacji- na pewno przewidziało ci się coś, a teraz proszę wracać do swoich obowiązków- woźny wymruczał coś pod nosem, obrzucił nas podłym spojrzeniem i wyszedł
-Ale co się...
-Tak jak mówiłam, Albus Dumbledore, umarł- wykrztusiła- W swoim liście, który niestety po przeczytaniu kazał spalić, pisał, iż to wina klątwy. Napisał również, że to ja mam wstąpić na jego miejsce- rzekła z bardzo widocznym bólem w oczach- Nie powiedział w jakim celu udaliście się tam gdzie byliście, ale macie zwolnienie do końca tygodnia. Profesor Snape, również na krótki czas opuścił Hogwart.
-Ja-ja muszę wyjść- powiedziałem i nie czekając na nikogo wypadłem z gabinetu i biegiem ruszyłem do dormitorium. Czemu się nie domyśliłem? Przecież jego ostatnie słowa dosłownie brzmiały jak pożegnanie!
Jeszcze reakcja Flamela...on przecież wiedział.
Dumbledore też zdawał sobie sprawę ze umrze i to przeze mnie!
Gdyby nie te cholerne horokruksy to by żył!
Dalej prowadził by Hogwart, a tak to...Wiedziałem, że zniszczenie części duszy Voldemorta było znaczącym sukcesem. Jednak nie potrafiłem się tym cieszyć, nie teraz.
Chciałem po prostu zakopać się w swoim łóżku i odpocząć od rzeczywistości.
Nie płakałem, lecz było mi strasznie żal, gdybym chociaż mógł się pożegnać.
Tak, to jest zdecydowanie najgorsze.
Chciałbym mu powiedzieć o tym, ze mu wybaczyłem, że był świetny i zapytać się czemu to zrobił. Skoro ja miałem umrzeć, to równie dobrze mogłem pomęczyć się z jakąś klątwą. W jaki sposób w ogóle odszedł? Czemu Snape zrobił sobie wolne?
Tyle pytań, lecz żadnej odpowiedzi.
Dumbledore, już nie chodzi po tym świecie, więc, aby dowiedzieć się tego z pierwszej ręki, trzeba było poczekać na wybudowanie obrazu.Teraz, gdy śmierć spojrzała mi w twarz, zabierając dość znaczącą osobę w moim życiu, tak naprawdę zdałem sobie sprawę, że odejdę.
Zostawię wszystkich swoich bliskich Hermionę, Rona, Nevilla, Draco... no właśnie Draco.
Przecież skoro zacząłem coś do niego czuć, a on pozwalał mi na różne tego typu rzeczy to też nie jestem dla niego obojętny.
Jak wybije moja ostatnia godzina... będzie cierpieć, a tego nie chce za nic.
Nie dość, że miał zjebane dzieciństwo u boku ojca tyrana, to teraz jeszcze trafił na chłopaka, którego życie jest na krawędzi.Z tego wynika, że dla jego szczęścia muszę sobie darować i wymazać wszystkie uczucia.
Zawsze śmiałem się z takich ludzi, którzy niby dla dobra tego drugiego odpuszczają, bo przecież można wtedy spędzić najlepsze chwilę życia. Za to teraz wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest właśnie to.
Bo co ja mam niby zrobić?
Wiem, że będzie boleć w cholerę, ale tak trzeba.
Ten wybór jest jedynym dobrym.
Dla niego.
CZYTASZ
Jesteś moim...| Drarry ✔️
FanficDraco i Harry po nieszczęśliwym i jakże żarliwym incydencie, który ich spotkał, gdy byli ładnie mówiąc nachlani w trzy dupy, muszą sobie jakoś poradzić z szarą codziennością. Co nie jest łatwą sprawą, gdy najprościej w świecie, prześpi się ze swoim...