XII

4.7K 299 113
                                    

Idąc na lekcje w poniedziałkowy poranek nie myślałem o niczym innym jak o powrocie do łóżka. Spałem około z cztery godziny, cały czas nadrabiając zadania domowe. Nie chciałem jednak budzić Hermiony ze względu na prawdopodobnie kolejny opierdol o braku odpowiedzialności i takie tam. Dlatego teraz wiedząc o zbliżających się lekcjach eliksirów naprawdę rozważałem powieszenie się. Nie dość, że ten przedmiot mamy że ślizgonami to nauczycielem jest Snape.
Czy może być gorzej?

Jak widać tak.

Zaraz po wejściu do sali okazało się, że zapomniałem spakować wypracowania.
Z duszą na ramieniu modliłem się, by jakimś nadzwyczajnym sposobem wyleciało mu to z tego ulizanego łba . Jednak, że Snape to Snape oczywistym jest, że o tym nie zapomniał.

Zrezygnowany widząc nadchodzącą sylwetkę powiedziałem, iż zapomniałem włożyć pracy do torby i byłbym wdzięczny za możliwość doniesienia jej na przerwie. Nietoperz w o dziwo po chwili wyzywania mnie od głupków, niewdzięcznych bachorów zgodził się i odszedł. Nie dowierzając w to co usłyszałem, z tego co widzę to chyba nie jedyny. Większość gryfonów i ślizgonów miała otwartą buzie, usiadłem na miejsce. 
-Co się stało z nim stało? Może ma udar?-wyszeptał Ron
-Nie mam bladego pojęcia, ale mi się podoba-powiedziałem równie zdziwiony i skupiłem się na lekcji, próbując nie zasnąć.

Po całych męczących czterdziestu minutach, gdy usłyszałem dzwonek poderwałem się z miejsca, ale zatrzymał mnie głos nauczyciela
-Proszę czekać, Panie Potter-niechętnie zatrzymałem się, opierając się barkiem o futrynę
-Coś się stało, profesorze?
-Panie Malfoy, proszę podejść- zdziwiony spojrzałem na blondyna, ale ten patrzył na Snape'a
-Słucham?-powiedział od niechcenia
-Nie takim tonem-warknął- proszę pójść z Panem Potterem po esej
-A sam nie trafi? Raczej nawet on nie zgubi się w drodze do pokoju-zapytał równie zdziwiony
-Proszę nie dyskutować, macie dwadzieścia minut aby zjawić się tu z wypracowaniem 

Nie czekając na blondyna ruszyłem przed siebie. Przez całą drogę, gdy Draco mnie już dogonił szliśmy w cholernie niezręcznej ciszy. Będąc już przed obrazem kazałem mu zaczekać i wszedłem, wcześniej podając hasło.
Gdy stanąłem w pokoju, nadszedł czas na najważniejsze pytanie;
Gdzie ja mam to zjebane wypracowanie?!

Przeszukałem kilka razy biurko, parapet, szafę ale nic nie znalazłem.
 Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałem na łóżko i stwierdziłem, że jak położę się na pięć minut to nic nie zaszkodzi. Uradowany zatopiłem twarz w ukochanej podusi i od razu odpłynąłem. 

Nie wiedząc jak, ani czemu znalazłem się w jakimś mugolskim sklepie. Chodziłem w kółko wokół alejek w poszukiwaniu rodzynek na sernik, ale nagle przed sobą ujrzałem wielkiego czarnego kota z złotymi oczami i różowymi pasemkami. Mimowolnie poszedłem za zwierzęciem i w końcu doszliśmy do magazynu pełnego kartonów. Z głośników sklepowych zaczęła lecieć przyjemna dla uszu piosenka,a ja po raz kolejny nie wiedząc skąd, zacząłem po cichu śpiewać:
"Słuchaj jak dwa serca biją, co ludzie myślą to nie istotne,
Kochaj mnie, kochaj mnie, kochaj mnie nieprzytomnie,
Jak zapalniczka płomień, jak sucha studnia wodę,
Kochaj mnie namiętnie tak, jakby świat się skończyć miał...." *

Mój występ przerwała jakaś babka w przebraniu lekarki, krzycząca o tym, że mam jej dać alimenty za naszą wspólną świnkę morską
-Potter..
-Ona jest moja
-Potter!-usłyszałem zniecierpliwiony głos
-To ja jestem ojcem, nie masz nic do gadania-warknąłem na kobietę
-Potter, do kurwy nędzy!- i wtedy poczułem lodowatą wodę na twarzy
-AAAAA!-obudziłem się z krzykiem-Co się dzieje? Ron?
-Za to to chyba powinieneś oberwać jakąś porządną klątwą-lecz zamiast głosu przyjaciela, usłyszałem sarkastyczny i pełen oburzenia głos Malfoy'a
-Co ty tu robisz?!-wrzasnąłem
-Nie drzyj się, to ja stałem z dwadzieścia minut przed durnym obrazem. Ta babka jest tak niewycho...
-Ale jak się tu dostałeś?-zapytałem przerywając mu pewnie jakiś monolog. Blondyn posłał mi mordercze spojrzenie, ale odpowiedział po chwili
-Zaszantażowałem jakiegoś pierwszorocznego- odparł unosząc dumnie klatkę piersiową
-Ale po co? O co tu chodzi? Gdzie jest...Ron?
-Ty to serio jesteś głupi-westchnął-Szliśmy po twoją pracę na eliksiry, a ty chyba zasnąłeś. A tak poza tym to współczuję tym idiotą z pokoju, że muszą z tobą spać. Od kiedy tu wszedłem co chwilę słyszałem jak coś jęczałeś o miłości i o jakiś alimentach na kurę-posłał mi ironiczny uśmieszek i z widocznym obrzydzeniem rozejrzał się po pokoju

-Która godzina?-zapytałem ignorując poprzednią wypowiedź
-No na tę chwilę to jesteś spóźniony do Snape'a o pół godziny, więc spinaj tyłek i chodź
-Ymmmm- zająknąłem się- bo ja nie wiem, gdzie ma pracę
-Wiesz Potty, skoro jesteś czarodziejem to posiadasz taki magiczny patyk i czasami warto go użyć-westchnął wypowiadając zaklęcie, a po chwili miał w rękach jakiś pergamin
-Ej, nie czytaj-powiedziałem, powoli wstając z łóżka-Noooo, Malfoy!
-Za to to dostaniesz nędzną lub co najwyżej zadowalającą
-Skoro pisałem to o drugiej w nocy , to nie spodziewam się nic wyżej-uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem-idziesz?
-Nie zapomniałeś czegoś?
-Przyniesiesz mi pergamin i mój "magiczny patyk"?-zapytałem z nadzieją
-No chyba śnisz Potter-westchnąłem i miałem zamiar wracać już do pokoju, ale blondyn o dziwo wyszedł trzymając przedmioty- za to wisisz mi przysługę
-No chyba nie
-Teraz to się lepiej ze mną nie kłóć tylko myśl nad wytłumaczeniem
-O cholera
-Nooo, o cholera
-Może u pielęgniarki byłem lub ktoś mnie napadł-zacząłem myśleć na głos, aby zagłuszyć cisze
-Na pewno go to będzie obchodzić. Prędzej sam wyśle tej osobie kwiatki za zrobienie ci kilku siniaków i obicie tego durnego łba
-Kto go tu zatrudnił?! Przecież on nienawidzi uczyć i nienawidzi dzieci, a tym bardziej nienawidzi uczyć dzieci...
-Teraz wchodzimy?-zapytał, a ja posłałem mu nierozumiejące spojrzenie- do drzwi, wiesz Snape, oddanie pracy
-faktycznie-spojrzałem przed siebie i przed nami były drzwi do sali-poczekajmy na koniec lekcji, czyli za-i w tej samej chwili usłyszeliśmy dzwonek-teraz
-Weź idź spać lepiej, bo w takim stanie to taki śmierdziel Weasley  jest bardziej ogarnięty. Nie wierze, że takie słowa wyszły mi z ust...fuj, jednak cofam to-wzdrygnął się, lecz za nim zdążyłem go ochrzanić przed nami ukazał się wkurwiony Snape
-No, proszę, proszę, któż to się w końcu zjawił -warknął-jak mówiłem do końca przerwy miałem na myśli do końca tamtej. Po Panu Potterowi nie spodziewałem się ani grama inteligencji, ale Pan Pnie Malfoy mnie zawiódł
-Panie profesorze-powiedział blondyn, zanim zdążyłem się odezwać- podczas naszej wędrówki, zauważyłem po drodze bijących się gryfogłupków, więc jako prefekt musiałem jakoś zareagować. A, że Potter był ze mną i nie chciałem go zostawiać samopas, bo nie wiadomo co sobie ubzdura w tej główce, zajęło mi to więcej czasu- Snape wpatrywał się w blondyna badawczym wzrokiem, a po chwili wolno przytaknął głową
-Dobrze-powiedział w końcu- usprawiedliwię ci tę godzinę Draco, a ty Potter udaj się z tym do McGonagall
-Oczywiście, dziękuję-powiedziałem wniebowzięty, bo poszło lepiej niż sobie wymarzyłem. 
-Idźcie już, zanim spóźnicie się na kolejną lekcje- rzekł i trzasnął nam drzwiami przed nosem
-Ymmm, czemu to zrobiłeś?-zapytałem po chwili
- Bo nie chciałem dostać szlabanu za groźby, więc se nic nie wyobrażaj-warknął zimnym głosem, rozglądając się po korytarzu na którym było pełno ludzi
-Dzięki-wyszeptałem tak, że tylko on usłyszał-Spierdalaj Malfoy-powiedziałem już głośno na cały korytarz i odwróciłem się do niego plecami z uśmiechem na ustach



*Perfect-kołysanka dla nieznajomej

Jesteś moim...| Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz