Otworzyłem oczy i... i znalazłem się w jakimś białym miejscu. Nie był to ani żaden pokój ani skrzydło szpitalne.
Szybko wstałem na nogi i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu; biała podłoga, białe ściany, biały sufit i kto by się spodziewał? Białe, jasne światło dochodzące z każdej strony.
Czy jestem w niebie? W jakimś czyśccu? Co się dzieje?Dostrzegając tego samego koloru, co wszystko inne, mebel, niepewnym krokiem podszedłem do niego. Przypominało biurko-ławkę z jakimś prętem u góry. Pod spodem, tam gdzie domyślając się, powinna być biała podłoga, dostrzegłem... to coś. Moim pierwszym odruchem było cofniecie się kilku kroków. Istota leżąca w pozycji embrionalnej była wychudzona i cała we krwi. Jednak tym co przykuło najbardziej moją uwagę była twarz. Twarz Voldemorta.
-Nie możesz pomóc- usłyszałem czyjś głos. Natychmiast podniosłem głowę i przed sobą ujrzałem Albusa Dumbledora. Staruszek wyglądał normalnie. Długa, siwa broda, jeszcze dłuższe i również srebrne włosy i szara szata- Przejdźmy się- zaproponował.Idąc przed siebie dalej rozglądałem się po tym pokoju, jednak w głowie dalej miałem wizję tego czegoś
-Co to było?- zapytałem w końcu
-Coś, czemu żaden z nas nie pomoże. Część Voldemorta, przysłana tutaj, by umrzeć.
-A gdzie jesteśmy?
-Chciałem cię o to zapytać; jak myślisz, gdzie jesteśmy?
-Cóż, przypomina stację King's Cross. Tylko jest biała i nie ma pociągów.
-Sądzę, że jak już wiesz i pamiętasz- zaczął-Ciebie i Voldemorta łączy coś więcej, niż tylko przeznaczenie. Od tamtej nocy w Dolinie Gordyka, wiele lat temu
-Jakaś jego część, żyje we mnie
-Żyła- poprawił mnie- Została zniszczona, kilka chwil temu, przez samego Voldemorta. Okazałeś się horokruksem, którego nie zamierzał stworzyć.
-Musze wracać, prawda?- zapytałem po chwili
-Cóż, to twój wybór. Jesteśmy na King's Cross, mówisz? Myślę, że gdybyś chciał, mógłbyś wsiąść do pociągu...
-Dokąd by mnie zabrał?
-Dalej- zaśmiał się staruszek, wstając z ławki i idąc w tylko sobie znanym kierunku
-Czy on żyje? Tom? Czym mam go pokonać?- powiedziałem zdajać sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiem co dzieje się u mnie w świecie.
-Hogwart zawsze pomoże tym, którzy proszą o pomoc. Zawsze byłem dumny z układania zgrabnych zdań. Słowa są, w moim nie tak skromnym mniemaniu naszym najbardziej zasobnym źródłem magii, zdolnej zadawać rany lub je leczyć. Ale w tym przypadku zamieniłbym swoje pierwotne zdanie na takie; Hogwart zawsze pomoże tym, którzy na pomoc zasługują- kiwnął głową, uśmiechając się lekko- Nie żałuj zmarłych, Harry, żałuj żyjących. A przede wszystkim tych, którzy żyją, nie znając miłości. Pójdę już, Harry- rzekł i zaczął się oddalać
-Dyrektorze? Czy to, co teraz się dzieje jest prawdziwe? Czy tylko w mojej głowie?
-Oczywiście, że w twojej głowie, Harry. Ale dlaczego przez to nie miałoby się dziać naprawdę?
-Dyrektorze? Co mam robić?- zawołałem, lecz ten już zniknął- Dyrektorze?*Narrator:
Voldemort, wstając z ziemi nie myślał o niczym innym, jak o Harrym Potterze. Nie był do końca przekonany o śmierci chłopca, dlatego zażądał, aby ktoś sprawdził, czy Harry rzeczywiście nie żyje.
Narcyza zobaczywszy w tym szansę na odkrycie tego, co dzieje się z jej synem, zgłosiła się na ochotnika. Jako matka wiedziała, że coś jest nie tak. Draco podczas wymieniania raz na jakiś czas z nią listów, nie opisywał życia szkolnego tak jak kiedyś. Nie żeby kiedykolwiek pisał o miłości, hobby czy zainteresowaniach, co to, to nie. Jeszcze rok temu jego listy przepełnione były suchymi faktami o ocenach, znajomościach w slytherinie i nienawiści do Pottera oraz jego przyjaciół. I w tym problem. Od ostatnich czterech miesięcy na kartkach znajdowały się tylko i wyłącznie suche fakty, nic o upierdliwym złotym chłopcu i nic o obrzydliwych szlamach.
Czasami tylko jej syn opisywał głupotę Weasly'ów, ale to nie było normalne zachowanie. Nigdy nie sądziła o sobie, jako dobrej matce, jednak nie jest na tyle ślepa, aby nie dostrzec zmian w zachowaniu jej pierworodnego i jedynego syna.
CZYTASZ
Jesteś moim...| Drarry ✔️
FanfictionDraco i Harry po nieszczęśliwym i jakże żarliwym incydencie, który ich spotkał, gdy byli ładnie mówiąc nachlani w trzy dupy, muszą sobie jakoś poradzić z szarą codziennością. Co nie jest łatwą sprawą, gdy najprościej w świecie, prześpi się ze swoim...