- Idziemy i to jeszcze dziś! - powiedziała Kasia, która z wyraźnym przerażeniem na twarzy.
- Nie Kasia, ja nigdzie nie idę - odparłam siadając na swoim łóżku.
- Kurwa, Marta! - krzyknęła głośno, po czym rudowłosa znalazła się migiem w moim pokoju.
- Co jest? - zapytała szybko stając koło Kasi.
- Nie chce iść do lekarza - pokazała na mnie po czym dodała - zaczyna mnie już wkurzać. Idę powiedzieć Patecowi.
- Nie proszę Cię, tylko nie jemu - powiedziałam wstając i podchodząc do niej - pójdę do tego lekarza, ale wy ze mną.
Dziewczyny szybko się zgodziły i poszły po swoje torebki. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze i posmutniałam.
- Gotowa? - zapytały mnie wchodząc do pokoju.
- Gotowa - odparłam poprawiając torebkę w dłoni. Szybko wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się do samochodu Kasi.
- Coraz bardziej się stresuje - powiedziałam zapinając pas bezpieczeństwa.
- Ja bardziej od Ciebie Bianka... - Kasia powiedziała to z lekkim wzruszeniem w głosie.
*******************************************
- Już wszystko wiemy - odezwał się lekarz patrząc na wyniki, które wyjątkowo były gotowe po 20 minutach.
Patrzyłam na gościa z wyczekiwaniem. On coraz bardziej trzymał mnie w niepewności a mój stres narastał.
Podał mi kartki i wskazał miejsce w którym mam czytać.
- Chyba liczyła Pani na coś innego - powiedział patrząc na moją minę.
Podziękowałam mu i wyszłam z gabinetu. Czekające na korytarzu przyjaciółki wstały natychmiast z miejsc i podeszły do mnie. Zrobiła gest zaprzeczenia i ruszyłam w stronę wyjścia. Całą drogę do domu ekipy byłam zestresowana. Cały czas myślałam o tym co powiedział mi lekarz. Z czasem po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Nie wiedziałam jak o tym powiedzieć rodzicom, Kubie, ekipie i przede wszystkim Mateuszowi czyli najważniejszej osobie mojego życia. Kasia była tak zestresowana i przejęta moją diagnozą, że mało nie pierdolnęła w tira.
- Rozsmarowałoby nas jak masło - powiedziałam odrywając się od szyby.
- Nie moja wina że wymusił! - powiedziała Kasia ruszając z miejsca i kierując się na ulicę Domu Ekipy.
- Kiedy powiesz reszcie Ekipy? - zapytała Marta przerywając ciszę.
- Nie mam zamiaru. Najlepiej będzie jak zniknę - powiedziałam patrząc przez boczne okno.
- Nie ma mowy! Wracamy i mówisz im to! - powiedziała Kasia podjeżdżając pod dom.
Gdy miałyśmy wysiadać z auta otrzymałam wiadomość.
Od: Przemek
Cześć, moglibyśmy się spotkać?
Zdziwiłam się. Mój były, chcę się ze mną spotkać? Po jaką cholerę po tylu latach?
- Coś się stało? - zapytała Marta. Szybko zablokowałam ekran.
- Nie, jest dobrze. Możemy iść - powiedziałam wysiadając i kierując się w stronę drzwi. Szybkim i sprawnym ruchem zdjęłam swoją kurtkę oraz obuwie i ruszyłam na górę.
- Hej kochanie - powiedział Mateusz mijając się ze mną na schodach. Już miał zamiar mnie pocałować, lecz szybko uciekłam na górę. Zamknęłam pokój i wyszłam na balkon. Nie miałam zamiaru teraz z nikim gadać, a przede wszystkim z Matim.
- Puk puk można? - usłyszawszy pytanie odwróciłam się. Zobaczyłam tam Werkę, która uśmiechała się w moją stronę. Mi do uśmiechu nie było.
- Tak, chodź - powiedziałam wystawiając głowę w stronę kwietniowego słońca. Ogrzewało całą okolicę oraz moją twarz, która tak bardzo go potrzebowała.
- Coś się stało? Tak od razu uciekłaś. Tromba sam się zastanawia co się dzieje. Nie zatrzymałaś się przy nim ani na chwilę.
Odwróciłam się i spojrzałam na nią. Jej ciemne oczy były przepełnione troską, ale też chęcią pomocy.
Werka zawsze była kochaną osobą. Potrafiła wysłuchać, ale też doradzić.
- Byłam dziś u lekarza - zaczęłam - i nie dostałam zbyt fajniej diagnozy.
Od razu posmutniałam.
- Nie smuć się, Mateusz taki nie jest by Cię zostawić. Poradzicie sobie - przytuliła mnie i zaczęła gładzić moje plecy. Odsunęłam się od niej.
- Ale o czym ty mówisz? - zapytałam odsuwając się od niej.
- Jak to o czym? Przecież jesteś w ciąży - powiedziała zdziwiona moim zachowaniem.
- Nie Wera, nie jestem w ciąży. Wykryli u mnie niewydolność serca. Boję się o tym powiedzieć Mateuszowi. Boję się że nie będzie chciał być z kimś takim jak ja. W końcu jestem szczęśliwa, a nagle mogę to stracić - łza spłynęła po moim zimnym policzku, a za nią kolejne. Rozkleiłam się na dobre.
- Co ty gadasz, Bianka. Nie znam lepszej pary od Was - przytuliła mnie.
Uśmiechnęłam się w jej stronę. Przeprosiłam dziewczynę, ponieważ chciałam zostać sama. Zrozumiała to i wyszła zostawiając mnie z myślami.
Moje rozmyślanie trwało długo. Na tyle długo bym podjęła decyzję o zniknięciu. Nie mam zamiaru siedzieć im na głowach z moją chorobą, która czasami może prowadzić do zawału. Nie potrzebne są im dodatkowe problemy. Wyjęłam walizkę zza szafy i zaczęłam pakować pojedyńcze ubrania.
Do pokoju niczym burza wparował Mateusz.
- Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć? - złapał moje ręce, patrząc prosto w moje oczy.
- Werka już Ci powiedziała? - zapytałam patrząc na jego o dziwo spokojną twarz.
- Inaczej bym się nie dowiedział.
Wyrwałam się i zeszłam na dół. Szybkim krokiem weszłam do kuchni w której siedziała Sowa z Błoch, Bożek i Wojtycą. W salonie natomiast miejsce na kanapie grzali Patecki z resztą chłopaków.
- Myślałam że mogę Ci ufać a ty wszystkim dookoła rozgadałaś! - zaczęłam krzyczeć na dziewczynę - nikt nie miał się o tym dowiedzieć! Miałam zniknąć!
- Bibi nie wypuszczę Cię stąd chodź by strzelali - powiedział Mateusz łapiąc mnie za ramiona.
- Nie mam zamiaru dawać Wam niepotrzebnych nerwów. Tacy jak ja już dawno powinni patrzeć na ziemię od spodu - powiedziałam pociągając nosem.
- Nie mówi tak. Chodź by świat się palił nie dam Ci odejść rozumiesz!? - przytulił mnie na co ja się odsunęłam.
- Nie potrzebny Ci jest taki śmieć jak ja Mateusz. Znajdź inną dziewczynę, lepszą która będzie zdrowa. Znając moje szczęście, ja za długo nie pożyję - powiedziałam odwracając się na pięcie i uciekając do góry by spakować się do reszty.
Usłyszałam jeszcze ' leć za nią, nie może nas opuścić'. Szybkim ruchem zgarnęłam resztę ubrań z łóżka. Już chciałam wpakować je do walizki lecz Mateusz wyrwał mi je i rzucił w kąt. Przytulił mnie szybko, a ja zaczęłam płakać.
- Dlaczego nie dasz mi odejść? Dlaczego nie dasz ułatwić sobie życia?! - powiedziałam odsuwając się od niego.
- Nie dam Ci odejść. Jesteś zbyt cenna dla mnie.
-----------------------------------------------------
Oficjalnie witam Was misiaczki w maratonie!
CZYTASZ
ᴘᴇʀ ꜰᴀᴠᴏʀᴇ, ʀᴇꜱᴛᴀ | ᴇᴋɪᴘᴀ ꜰʀɪᴢᴀ
Fanfiction- Idioci! Gdybyście znali prawdę byście inaczej się zachowywali! - Jaką prawdę? ============ 11 osób. Wielki dom. Drugie największe miasto w Polsce. Rozpoznawalność tej grupy przyjaciół rośnie z dnia na dzień. Niektórzy hejtują, inni uwielbiają j...