26. Czas

1.8K 120 58
                                    

- Naprawdę to przekreśliłaś? - zapytałem zamykając drzwi od jej pokoju.

- Tak trudno zauważyć że tak? Nie mam zamiaru być z kimś kto ' martwił się o mnie' - zrobiła w powietrzu cudzysłów i usiadła przy biurku - chciałabym cofnąć czas. Nie poznać go. Zostać na relacjach rodzinnych z Kubą i nie wplątywać się w żadne projekty.

- Dzięki Tobie nasze życie stało się bardziej natchnione pozytywnymi barwami. Nie wiem co Ci zrobię jak odejdziesz - powiedziałem poprawiając rękaw od bluzy.

Spojrzała zza okno. Padał deszcz i idealnie wypełniał dzisiejszy dzień.

- Co zabijesz mnie? Zamkniesz w domu tak jak ten idiota? - zapytała odwracając wzrok na mnie.

- Aż taki to nie jestem - zapewniłem ją - przemyśl to. Masz czas.

Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju.

Na dole było słychać tylko wkurwionego Pateckiego.

- Księciunio zadowolony!? - zapytał Trombę - kurwa nigdy taki nie byłeś.

- Nie drzyj się na mnie, nie jesteś moją matką żeby na mnie krzyczeć - mruknął patrząc na niego.

- Ktoś musi. Wujas traci na Ciebie wszystkie możliwe nerwy. Drugi w kolei do opierdalania jestem ja.

Jeszcze kilka dni temu chodzić przymulony, a teraz mógłby zabić. Jak to obecność jednej osoby może wiele zmienić.

- Dobra, pierdol się - powiedział Mateusz i wstał z kanapy kierując się do drzwi wyjściowych.

- Gdzie idziesz?! Jeszcze nie skończyłem!

- Ale ja skończyłem, nara - wyszedł i trzasnął drzwiami.

- Co za chuj. Jeszcze uciekać będzie - Patecki otworzył okno w kuchni i jeszcze krzyknął - patrzący na siebie idiota!

- Kuba, nie ma sensu - odezwał się głos za nami. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy tam Biankę.

- Jak nie ma sensu! Mógł pilnować gdzie leci! - wybuchnął a ona wzdrygnęła na jego krzyk - przepraszam.

- Naprawdę odpuść. Sam wybrał takie życie - powiedziała odwracając się na pięcie i wychodząc z kuchni.

- Ona ma rację stary. Sam układa sobie takie życie - powiedziałem patrząc na już uspokojonego chłopaka.

- Dobra, odpuszczę. Tylko mam do Ciebie prośbę Krzychu. Wiem co kiedyś czułeś do mojej kuzynki. Jeżeli on spierdolił sprawę, ty ją napraw - poklepał mnie po ramieniu i odszedł.

Przemek i jego perspektywa

Powrót z tego cholernego spotkania ciągnął się niesamowicie długo.

- Gdzie ty znowu jesteś? - zapytałem wchodząc do domu. Przejrzałem cały dom a jej nie było - kurwa! Co za szmata.

Złapałem za telefon i wybrałem numer do kumpla.

- Namierzaj ją! Zniknęła suka! - powiedziałem wściekły do słuchawki.

- To jak jej pilnowałeś! Kurwa, współpracuję z Tobą tylko dlatego że potrzebuję kasy - zamilkł na chwilę i zaczął stukać coś w klawiaturę swojego laptopa - jakiś Dom Ekipy.

Osz ty suko...

- Dzięki - mruknąłem do słuchawki i się rozłączyłem - daleko nie uciekłaś.

Krzychu i jego perspektywa

Naprawianie tego podjazdu okazało się cięższe niż myślałem. Wciąż myślałem o słowach Pateckiego.

Nie trudno było mi trzeba przypomnieć historię z Los Angeles. Ale może jednak ma rację? Przecież ona ma dopiero 21 lat.

Zbliżała się godzina 21 a ja nie miałem zamiaru zostawić w połowie zrobionego podjazdu. Zostawiłbym to i wrócił pewnie za tydzień albo dwa.

- Daj pomogę Ci. Pójdzie szybciej - powiedział Heniu podchodząc do mnie.

- Spadłeś mi z nieba stary.

Razem skończyliśmy to przed 23. Podziękowałem Heniowi a on zebrał się i pojechał do siebie.

Już miałem wchodzić by zamknąć bramę, lecz zostałem pociągnięty do tyłu. Nie zauważyłem kiedy oberwałem. Oddałem tylko kilka ciosów.

- Jesteśmy kwita. Jeszcze wrócę.

Dźwięk kroków o kruchą drogę, w ogóle nie zwrócił mojej uwagi. Bardziej zająłem trzymaniem się za krwawiący nos.

Nawet nie interesowała mnie otwarta brama.Szybkim krokiem udałem się do domu.

- Kurwa Krzychu, co jest? - zapytał Patecki widząc mój stan.

- Mnie się pytasz. Dostałem w mordę - powiedziałem wchodząc do łazienki.

- Co się... Co Ci się stało? - zapytała wchodząca do łazienki Bibi - o cholera.

- Pomożesz? - zapytałem podając jej apteczkę.

- Jasne że Ci pomogę - powiedziała otwierając ją - kto Ci to zrobił?

- Nie wiem, chciałem zamknąć bramę ale dostałem - powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Zabiję go. Zapierdole i zakopię - odezwała się.

- Aua

- Przepraszam, to z nerwów - spojrzała na mnie przepraszająco. 

  Wyglądała tak niewinnie opatrując moje rany. Skupiona na najmniejszym elemencie. Czułem się jak dziecko, które spadło z roweru a mama je opatruje. 

- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała odcinając kawałek plastra.

Fuck.

- Ładnie wyglądasz - powiedziałem lekko unosząc swoje usta w uśmiech. 

- Em dziękuję - powiedziała lekko speszona. 

Taka jest najładniejsza.

- Co ty na wspólny wieczór filmowy? - zapytałem w nadziei że się zgodzi. 

- Kamil, nie jestem w nastroju - powiedziała.

Pierwszy raz powiedziała do mnie po imieniu. To brzmi tak idealnie z jej ust. 

- Wiem, ale chcę Ci go poprawić - odparłem - musisz trochę odpocząć od tego wszystkiego. 

- Skończone - powiedziała sprzątając resztę do apteczki - a co do tego wieczoru to w sumie chętnie. Masz rację, przyda mi się odskocznia od tego wszystkiego. 

Uśmiechnąłem się do niej lekko, lecz w środku cały skakałem z radości. 

- Dziękuje no wiesz, za te opatrzenie. Patecki pewnie nic by nie umiał zrobić - zaśmiałem się a ona wraz ze mną. 

- Niby skończył kurs pierwszej pomocy, ale nadal jest taki ciemny jak był - powiedziała lekko unosząc kąciki ust po czym wyszła z łazienki. 


ᴘᴇʀ ꜰᴀᴠᴏʀᴇ, ʀᴇꜱᴛᴀ | ᴇᴋɪᴘᴀ ꜰʀɪᴢᴀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz