- Naprawdę to przekreśliłaś? - zapytałem zamykając drzwi od jej pokoju.
- Tak trudno zauważyć że tak? Nie mam zamiaru być z kimś kto ' martwił się o mnie' - zrobiła w powietrzu cudzysłów i usiadła przy biurku - chciałabym cofnąć czas. Nie poznać go. Zostać na relacjach rodzinnych z Kubą i nie wplątywać się w żadne projekty.
- Dzięki Tobie nasze życie stało się bardziej natchnione pozytywnymi barwami. Nie wiem co Ci zrobię jak odejdziesz - powiedziałem poprawiając rękaw od bluzy.
Spojrzała zza okno. Padał deszcz i idealnie wypełniał dzisiejszy dzień.
- Co zabijesz mnie? Zamkniesz w domu tak jak ten idiota? - zapytała odwracając wzrok na mnie.
- Aż taki to nie jestem - zapewniłem ją - przemyśl to. Masz czas.
Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju.
Na dole było słychać tylko wkurwionego Pateckiego.
- Księciunio zadowolony!? - zapytał Trombę - kurwa nigdy taki nie byłeś.
- Nie drzyj się na mnie, nie jesteś moją matką żeby na mnie krzyczeć - mruknął patrząc na niego.
- Ktoś musi. Wujas traci na Ciebie wszystkie możliwe nerwy. Drugi w kolei do opierdalania jestem ja.
Jeszcze kilka dni temu chodzić przymulony, a teraz mógłby zabić. Jak to obecność jednej osoby może wiele zmienić.
- Dobra, pierdol się - powiedział Mateusz i wstał z kanapy kierując się do drzwi wyjściowych.
- Gdzie idziesz?! Jeszcze nie skończyłem!
- Ale ja skończyłem, nara - wyszedł i trzasnął drzwiami.
- Co za chuj. Jeszcze uciekać będzie - Patecki otworzył okno w kuchni i jeszcze krzyknął - patrzący na siebie idiota!
- Kuba, nie ma sensu - odezwał się głos za nami. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy tam Biankę.
- Jak nie ma sensu! Mógł pilnować gdzie leci! - wybuchnął a ona wzdrygnęła na jego krzyk - przepraszam.
- Naprawdę odpuść. Sam wybrał takie życie - powiedziała odwracając się na pięcie i wychodząc z kuchni.
- Ona ma rację stary. Sam układa sobie takie życie - powiedziałem patrząc na już uspokojonego chłopaka.
- Dobra, odpuszczę. Tylko mam do Ciebie prośbę Krzychu. Wiem co kiedyś czułeś do mojej kuzynki. Jeżeli on spierdolił sprawę, ty ją napraw - poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Przemek i jego perspektywa
Powrót z tego cholernego spotkania ciągnął się niesamowicie długo.
- Gdzie ty znowu jesteś? - zapytałem wchodząc do domu. Przejrzałem cały dom a jej nie było - kurwa! Co za szmata.
Złapałem za telefon i wybrałem numer do kumpla.
- Namierzaj ją! Zniknęła suka! - powiedziałem wściekły do słuchawki.
- To jak jej pilnowałeś! Kurwa, współpracuję z Tobą tylko dlatego że potrzebuję kasy - zamilkł na chwilę i zaczął stukać coś w klawiaturę swojego laptopa - jakiś Dom Ekipy.
Osz ty suko...
- Dzięki - mruknąłem do słuchawki i się rozłączyłem - daleko nie uciekłaś.
Krzychu i jego perspektywa
Naprawianie tego podjazdu okazało się cięższe niż myślałem. Wciąż myślałem o słowach Pateckiego.
Nie trudno było mi trzeba przypomnieć historię z Los Angeles. Ale może jednak ma rację? Przecież ona ma dopiero 21 lat.
Zbliżała się godzina 21 a ja nie miałem zamiaru zostawić w połowie zrobionego podjazdu. Zostawiłbym to i wrócił pewnie za tydzień albo dwa.
- Daj pomogę Ci. Pójdzie szybciej - powiedział Heniu podchodząc do mnie.
- Spadłeś mi z nieba stary.
Razem skończyliśmy to przed 23. Podziękowałem Heniowi a on zebrał się i pojechał do siebie.
Już miałem wchodzić by zamknąć bramę, lecz zostałem pociągnięty do tyłu. Nie zauważyłem kiedy oberwałem. Oddałem tylko kilka ciosów.
- Jesteśmy kwita. Jeszcze wrócę.
Dźwięk kroków o kruchą drogę, w ogóle nie zwrócił mojej uwagi. Bardziej zająłem trzymaniem się za krwawiący nos.
Nawet nie interesowała mnie otwarta brama.Szybkim krokiem udałem się do domu.
- Kurwa Krzychu, co jest? - zapytał Patecki widząc mój stan.
- Mnie się pytasz. Dostałem w mordę - powiedziałem wchodząc do łazienki.
- Co się... Co Ci się stało? - zapytała wchodząca do łazienki Bibi - o cholera.
- Pomożesz? - zapytałem podając jej apteczkę.
- Jasne że Ci pomogę - powiedziała otwierając ją - kto Ci to zrobił?
- Nie wiem, chciałem zamknąć bramę ale dostałem - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Zabiję go. Zapierdole i zakopię - odezwała się.
- Aua
- Przepraszam, to z nerwów - spojrzała na mnie przepraszająco.
Wyglądała tak niewinnie opatrując moje rany. Skupiona na najmniejszym elemencie. Czułem się jak dziecko, które spadło z roweru a mama je opatruje.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała odcinając kawałek plastra.
Fuck.
- Ładnie wyglądasz - powiedziałem lekko unosząc swoje usta w uśmiech.
- Em dziękuję - powiedziała lekko speszona.
Taka jest najładniejsza.
- Co ty na wspólny wieczór filmowy? - zapytałem w nadziei że się zgodzi.
- Kamil, nie jestem w nastroju - powiedziała.
Pierwszy raz powiedziała do mnie po imieniu. To brzmi tak idealnie z jej ust.
- Wiem, ale chcę Ci go poprawić - odparłem - musisz trochę odpocząć od tego wszystkiego.
- Skończone - powiedziała sprzątając resztę do apteczki - a co do tego wieczoru to w sumie chętnie. Masz rację, przyda mi się odskocznia od tego wszystkiego.
Uśmiechnąłem się do niej lekko, lecz w środku cały skakałem z radości.
- Dziękuje no wiesz, za te opatrzenie. Patecki pewnie nic by nie umiał zrobić - zaśmiałem się a ona wraz ze mną.
- Niby skończył kurs pierwszej pomocy, ale nadal jest taki ciemny jak był - powiedziała lekko unosząc kąciki ust po czym wyszła z łazienki.
CZYTASZ
ᴘᴇʀ ꜰᴀᴠᴏʀᴇ, ʀᴇꜱᴛᴀ | ᴇᴋɪᴘᴀ ꜰʀɪᴢᴀ
Fanfiction- Idioci! Gdybyście znali prawdę byście inaczej się zachowywali! - Jaką prawdę? ============ 11 osób. Wielki dom. Drugie największe miasto w Polsce. Rozpoznawalność tej grupy przyjaciół rośnie z dnia na dzień. Niektórzy hejtują, inni uwielbiają j...