ROZDZIAŁ XXII

831 51 6
                                    

Alec siedział w salonie na kanapie lekko pochylony, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach. Czuł się okropnie zmęczony. Treningi, które mieli dotychczas nawet w połowie nie równały się z wysiłkiem, jaki zafundowali im podczas dzisiejszych popołudniowych zajęć. Ale Alec nie narzekał za wiele. Był padnięty, ale jemu to się podobało i w jakiś sposób go satysfakcjonowało. Lubił czuć, że dał z siebie wszystko.

- Coś nie tak? - usłyszał nad sobą zatroskany głos Magnusa i jego rękę na ramieniu.

Pokręcił głową, dając mu w ten sposób znak, że nic się nie stało. To mu chyba jednak nie wystarczyło, bo zapytał:

- Alec?

Chłopak z przeciągłym westchnięciem uniósł wzrok i na niego spojrzał.

- Wszystko okej, po prostu jestem zmęczony.

Magnus uśmiechnął się do niego ciepło i przysiadł obok niego na kanapie.

- Dlaczego tutaj siedzisz? Połóż się wcześniej, skoro jesteś wyczerpany – zaproponował.

- Czekałem na ciebie, wiedziałem, że będziesz tędy przechodził – wzruszył ramionami.

Czarownikowi zrobiło się miło po tych słowach. Tak po prostu.

- Miałem jeszcze zadzwonić do Cate – powiedział, rzucając mu przepraszające spojrzenie.

- Jasne, żaden problem – odparł Nocny Łowca, wstając. - To ja pójdę do siebie – oznajmił smętnie.

- Przyjdę za moment – czarownik również wstał i skierował się do swojego gabinetu.

- Mam nadzieję – zaśmiał się Alec i powoli ruszył w stronę pokoju.

Magnus obrócił się i przyglądał mu przez chwilę. Chłopak naprawdę wyglądał na półżywego. I potrzebował odpoczynku. Uśmiechnął się do jego pleców i sięgnął po telefon.

Alec rzucił się na łóżko, kiedy tylko znalazł się w swoim azylu. Był przemęczony, ale nie chciał spać. Krótki sen i tak by mu w niczym nie pomógł. Przewrócił się na brzuch i zakopał głowę w poduszce. Na jego wargi wypłynął zadowolony uśmiech, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Jego gość szybko okrążył mebel, na którym chłopak się ułożył i sam wspiął na niego, siadając obok Aleca. Pogłaskał go po plecach.

- Alec?

- Hmm? - wydusił z siebie, a jego głos był lekko tłumiony przez poduchę, która w dalszym ciągu zasłaniała mu usta.

Bane zaśmiał się cichutko i odpowiedział pogodnym tonem.

- Nic, sprawdzałem, czy śpisz.

- Nie śpię – powiedział, bardzo mądrze, jakby ten tego nie zauważył.

Magnus kiwnął głową i nadal jeździł dłonią po jego plecach.

- Jak się czujesz? - zapytał Bane.

Alec zamruczał, wiercąc się chwilkę.

- Zmęczony - odpowiedział i obrócił się twarzą do niego, uśmiechając się szeroko.

- To dlaczego jesteś taki uradowany? Nie powinieneś umierać z tego powodu?

Magnus + Alec = MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz