Alec wstał rano i pierwsze o czym pomyślał to to, że musi znaleźć siostrę. Po wczorajszej rozmowie z Magnusem doszedł do wniosku, że nie ma sensu się kłócić. Poza tym brakowało mu już jej. Nie przyznałby się do tego nikomu, ale uwielbiał z nią rozmawiać. Doskonale go rozumiała i w większości nie krytykowała jego działań.
Poszedł do jej pokoju i wszedł do środka. Nie zapukał, bo uznał to za zbędne. Był pewien okres, kiedy spędzał w tym pokoju dużo więcej czasu niż w swoim własnym. Czasami nawet zdarzało się, że zmęczeni rozmowami zasypiali w jednym łóżku.
Isabelle siedziała w fotelu i patrzyła w okno. Kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, uniosła głowę, aby sprawdzić, kto postanowił złożyć jej wizytę tak wcześnie.
- Hej – przywitał się jej brat.
Nie zareagowała. Alec westchnął i usiadł naprzeciwko niej.
- Chciałem pogadać – powiedział, co ponownie nie spotkało się z jakąkolwiek reakcją ze strony dziewczyny. - Isabelle, przestań!
- Co mam przestać? Przecież nic nie robię – odparła spokojnie racząc przy tym brata obojętnym spojrzeniem.
To nie zmierzało w dobrym kierunku i Lightwood o tym wiedział.
- Nie przyszedłem się kłócić – dodał.
- To po co przyszedłeś? - zapytała Izzy.
- Chciałem przeprosić i pogadać. Tak jak dawniej – wzruszył ramionami.
Isabelle zerknęła na niego zdziwiona. Było widać, że w końcu choć odrobinę zaczęła ją ta rozmowa interesować.
- A więc jednak przyznajesz mi rację? - uniosła brew.
- Przyznaję rację odnośnie czego? - nie rozumiał.
- Tego, o co się pokłóciliśmy – wyjaśniła.
Pokręcił głową.
- Nic się nie zmieniło. No dobra, może trochę – zastanowił się. - Ale to, co wtedy powiedziałem, to prawda.
- Kłamiesz – powiedziała i przyjrzała mu się uważnie, jakby na podstawie jego twarzy mogła to stwierdzić.
- Nie kłamię – zaprzeczył. - Dlaczego tak myślisz? - starał się mówić spokojnie.
- W innym wypadku nie przyszedłbyś przeprosić. Znam cię.
- Najwyraźniej się zmieniłem – pochylił się do przodu i oparł łokcie o kolana. Nadal był w piżamie, ale nie przeszkadzało mu to. Siostra i tak widywała go w gorszym stanie.
- Ludzie nie zmieniają się od tak – skomentowała gorzko.
- Izzy – westchnął. - To do niczego nie prowadzi. Nie możemy się pogodzić? - zapytał z nadzieją.
Czarnowłosa przez chwilę intensywnie nad czymś myślała, aż w końcu powiedziała: - Dobrze.
Alec odetchnął z ulgą.
- Ale obiecaj, że nie będziesz przede mną niczego ukrywał. Nie chodzi mi o to, że masz mi o wszystkim mówić tylko o to, że możesz się przede mną otworzyć. Doskonale wiesz, że nie chcę ingerować w twoje życie. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że możesz do mnie przyjść, kiedy masz jakiś problem lub kiedy najzwyczajniej w świecie, chcesz z kimś porozmawiać. Nie musisz dusić wszystkiego w sobie. Masz wokół siebie osoby, które chcą dla ciebie jak najlepiej. Możesz mi ufać. Obiecaj, że między nami będzie tak jak dawniej – dodała. - W przeciwnym razie nici z rozejmu – zastrzegła.