ROZDZIAŁ VI

909 53 4
                                    



Magnus szybko znalazł się w jadalni. Usiadł na krześle. Izzy i Jace też już siedzieli.

- Cześć - przywitał się z uśmiechem.

- Hej - odpowiedzieli oboje. Magnus chwilę na nich patrzył, a potem zaczął rozglądać się po sali. Nie wiedział o czym rozmawiać z rodzeństwem Aleca, więc się po prostu nie odzywał. Do sali zaczęło wchodzić coraz więcej osób. Niezajętych miejsc ubywało i zrobiło się głośniej. Jakieś dwie dziewczyny pomachały w ich stronę. Isabelle odmachała entuzjastycznie, a Jace uśmiechnął się szeroko. Magnus spuścił wzrok i wpatrywał się w swoje buty, dopóki nie podano obiadu. Alec wraz z matką pojawili się jakiś czas później. Chyba coś planowali, bo Maryse mówiła bardzo szybko, a jej syn kiwał głową i co chwilę coś dodawał. Maryse była zadowolona z zaangażowania syna, bo uśmiechała się szeroko, kiedy tylko zabierał głos. Rozstali się w miejscu, gdzie siedzieli nauczyciele i młody Lightwood udał się na koniec drugiego stołu. Usiadł na miejscu i zabrał się za jedzenie. Szybko pochłonął cały posiłek, wymienił kilka zdań z rodzeństwem i zaczął wstawać. Zahaczył o nogę stołu i podparł się o bark Magnusa, żeby nie stracić równowagi. Bane podniósł głowę i spojrzał na chłopaka. Ten uśmiechnął się do niego ciepło. Czarownik odwzajemnił uśmiech, a Alec potarł lekko jego ramię dłonią, pożegnał się i wyszedł z sali. Magnus patrzył na oddalającego się chłopaka. Nie miał czasu, żeby mu podziękować za kawę. Westchnął i odwrócił się do Jace'a i Isabelle. Przyglądali mu się uważnie niespeszeni tym, że o tym wie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Magnus poddał się i zapytał:

- O co wam chodzi?

- O nic - odpowiedzieli jednocześnie i uśmiechając się pod nosem wrócili do jedzenia obiadu. Magnus patrzył na nich jeszcze kilka sekund, a potem skończył swój posiłek i nic nie mówiąc wstał od stołu. Zmierzwił palcami włosy i ponownie rozejrzał się po sali. Kilka osób jawnie mu się przyglądało, natrętnie wręcz gapiło. Inni, odważniejsi widząc jego spojrzenie uśmiechali się lekko, trochę jednak niepewnie.Wsadził ręce do kieszeni i przyspieszył kroku. Szybko pokonał ostatnie metry dzielące go od drzwi. Kiedy w końcu był za nimi, odetchnął głęboko. Wrócił do biblioteki i usiadł na fotelu przy biurku. Przekręcił się tak, że miał widok na cały Nowy Jork. Oparł głowę o zagłówek i dał sobie chwilę, żeby odpocząć. Przyjemnie było znaleźć się w miejscu, w którym nikt nie przeświecał cię wzrokiem. Po kilku minutach, które spędził na rozmyślaniu o błahych sprawach, obrócił się ponownie i zajął pracą.


***


Alec wszedł do sali treningowej i swoje kroki od razu skierował w stronę przyjaciół. Usiadł szybko. Zajęcia się co prawda jeszcze nie rozpoczęły, ale nauczyciele byli już w środku.

- Hej - przywitał się ze wszystkimi. Odpowiedzieli mu w momencie, który trenerzy wybrali za najlepszy do rozpoczęcia wykładu. Siedzieli po turecku na materacach, tak jak rano. Słuchali tego, co mówili im dorośli. Większość rzeczy była bardzo ciekawa, więc młodzi Nocni Łowcy się nie nudzili. Po około godzinie nastąpiła dziesięciominutowa przerwa.Alec rozprostował nogi i odetchnął z ulgą. Reszta zrobiła to samo.

- Jeszcze chwila i chyba by mi nogi odpadły - jęknął Jace. Nocni Łowcy pokiwali głowami na znak, że się zgadzają. Siedzieli w ciszy, którą po kilkunastu sekundach przerwała Suzie.

- Z kim siedzicie w jadalni? - powiedziała i wszyscy na nią spojrzeli.

- Kto? - odezwała się Izzy.

- No wy - wskazała ręką na nią i jej braci. - Siedzi z wami jakiś chłopak. Kto to jest?

- Właśnie. To nie jest Nocny Łowca, prawda? - zapytał Ethan. - Inaczej by przecież z nami ćwiczył - dodał. Teraz wszyscy odwrócili twarze w stronę Lightwood'ów. Rodzeństwo patrzyło na siebie chwilę, aż w końcu Jace odpowiedział:

Magnus + Alec = MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz