ROZDZIAŁ XXXVII

437 31 4
                                    

Aaron siedział oparty o pień drzewa, spod którego zebrał nie tak dawno temu swoje ubrania. Nie musiał się nigdzie spieszyć, bo sądząc po otaczających go szarościach, nie mogło być wcześnie nad ranem. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że był środek nocy. Nie przeszkadzało mu to jednak w czymkolwiek, podobnie jak fakt, że spał zaledwie godzinę, a czuł się tak jak zawsze. Nie odczuwał żadnego dyskomfortu ani nic z tych rzeczy. Siedział, opierając się plecami o niewygodną korę, która zaczynała mu się powoli wbijać w plecy. Nie przejmował się tym jednak, a tylko wpatrywał się w chłopaka przed sobą. Co prawda mógłby po prostu wstać i bez żadnego słowa wyjaśnienia odejść, uprzednio zrywając z niego swoją bluzę, ale jakoś nie miał ochoty. Nic go przecież nie zbawi, jak posiedzi tu chwilę i da mu odpocząć, prawda?
P

o jakimś czasie, który był dla Nocnego Łowcy bliżej nieokreślony, Jason przewrócił się na brzuch, odkrywając w ten sposób kawałek swoich nagich pleców. Aaron oblizał się lubieżnie i bez krępacji się na niego zagapił. Musiał przyznać, że chłopaczek był niczego sobie, chociaż wcześniej nie zdarzało mu się sypiać z kimś jego postury. Jason nie był wybitnie umięśniony, jeśli nie powiedzieć, że po prostu drobny. Wczoraj nie zwrócił uwagi na jego twarz, co dzisiaj postanowił nadrobić. Nie był brzydki, choć gdyby zobaczył go w tłumie, z pewnością nie zaprzątałby nim sobie głowy. Nie wyróżniał się bowiem niczym szczególnym. Miał delikatne rysy twarzy, co nadawało mu pewnego uroku.
- Mmmm... - zamruczał Jason, prężąc swoje ciało. - Długo masz zamiar się jeszcze we mnie wpatrywać?
Aaron uśmiechnął się pod nosem, prześlizgując się wzrokiem po skrawkach jego, odsłaniającego się wraz z każdym kolejnym ruchem chłopaka, ciała.
- To zależy ile czasu masz zamiar świecić gołym tyłkiem na środku nieznanego mi parku - odbił pałeczkę, wpatrując się w niego wyczekująco.
Jason odruchowo przewrócił się z powrotem na plecy i usiadł, a bluzy, którymi przykrył go Aaron, zjechały w dół jego ciała, lokując się pomiędzy jego nogami i zakrywając w ten sposób intymne fragmenty jego ciała. Zmarszczył brwi, czując skutki wczorajszego wieczoru. No tak, przecież sobie popili.
- Chyba miałem nadzieję na śniadanie do łóżka - wyznał Jason z sarkazmem, uśmiechając się mimo, iż głowa i suchość w gardle coraz silniej dawały o sobie znać.
- Niestety muszę cię zmartwić. Nie krytykuję śniadania do łóżka, bo przecież kto jak woli, ale myślę, że mimo wszystko łóżko jest w tej kwestii niezbędne - stwierdził, jeżdżąc wzrokiem po jego klatce piersiowej.
Jason zaśmiał się cicho i zarumienił, widząc jego wygłodniałe spojrzenie. Odruchowo uniósł dłoń, chcąc się choć w jak najmniejszym stopniu zakryć. Aaron miał rację, byli w środku obcego im parku i mimo późnej pory nie mieli pewności, że nikt nagle na nich nie wpadnie, a on nadal był całkowicie nagi. Zrobiło mu się nawet odrobinę głupio, przez co spuścił wzrok i dopiero potem się odezwał.
- Możesz mi podać moje ubrania? - zapytał, kiwając ręką w ich stronę.
- Nie - odpowiedział automatycznie, cały czas na niego patrząc. - Nie mów mi, że teraz nagle zacząłeś się wstydzić - prychnął.
- Nie - skłamał gładko. - Po prostu podaj mi ciuchy - warknął.
- Sam je sobie weź - powiedział, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Lubił podpuszczać ludzi. - Masz ręce, masz nogi. W czym problem?
Jason tylko prychnął pod nosem i wstał, ruszając od razu w jego stronę. Bluzę zawiązał sobie wokół bioder.
- A czy byłby problem, gdybyś mi pomógł? - zapytał. - No chyba, że to dla ciebie naprawdę za duże wyzwanie.
Aaron zmarszczył zabawnie brwi, odrobinę nie dowierzając temu, co usłyszał. Cwany, pyskować mu się zachciało.
- Masz rację - zaczął. - Nie należę do tego typu, który pomaga innym. Ja tam wolę namieszać - stwierdził i sprzątnął mu sprzed nosa bokserki, po które ten sięgał.
- Ej! - zawołał szybko. - Oddawaj!
Aaron pokręcił głową, chowając obie dłonie za plecami, tak by ten nie mógł ich mu wyrwać. I tak by pewnie tego nie zrobił, bo nie mógł się równać z refleksem Nocnego Łowcy, nie mniej jednak było to dla blondyna niezwykle zabawne.
- Zabieram je jako pamiątkę - zaśmiał się.
Jason zmierzył go wzrokiem i czekał chwilę, ale w końcu kiedy stwierdził, że ten nie odpuści, chwycił swoje spodnie.
- Kretyn - warknął.
- Teraz kretyn, a jeszcze nie tak dawno temu pode mną jęczałeś - wypomniał mu. - Eeeej, co ty? Już się poddajesz? - zapytał z niedowierzaniem, wskazując na jego poczynania.
- Spoko, możesz je zatrzymać. Skoro zabierasz je każdemu, którego zaliczyłeś, to też się przecież mogę już dołączyć, prawda? - zironizował.
Pochylił się, żeby naciągnąć na tyłek spodnie. Aaron uśmiechnął się lubieżnie i ugryzł go w prawy pośladek, po czym szybko wyprostował się i zachowywał jak gdyby nigdy nic.
- Aj! - syknął Jason, purpurowiejąc na twarzy. - Odbiło ci?!
- To za twój cięty język - powiedział tylko i wzruszył ramionami. - Ubieraj się i siadaj.
Jason uniósł brwi.
- Może jakieś proszę?
- Jeśli o mnie chodzi, możesz zostać tak, jak jesteś - wskazał ręką jego ciało.
Jason zacisnął zęby, ale już nic nie dodał. Chłopak, z którym spędził tę noc, okazał się być dupkiem, ale musiał przyznać, że podobało mu się odrobinę to, jak się z nim przekomarzał. Nie wiedział dlaczego, ale tak było. No i oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał, ale podobał mu się też jego wygląd zewnętrzny. Troszeczkę.
Kiedy już był w pełni ubrany, stał chwilę przy drzewie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie musiał się jednak długo zastanawiać, bo zaraz został pociągnięty za łydkę i wylądował na swoim jednonocnym partnerze.
- Auua - jęknął, kiedy uderzył plecami o jego klatkę piersiową. Cios może i nie był za mocny, ale bądź co bądź nie był na niego przygotowany. - Mógłbyś być delikatniejszy - syknął i zaczął wyswobadzać się z jego ramion.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało - odgryzł się, ale pozwolił mu się odsunąć.
- Może dlatego, że byłem pijany - stwierdził z lekką kpiną w głosie, zajmując miejsce obok niego.
- A więc będziesz to zwalał na alkohol? - zapytał, opierając łokcie na kolanach.
Jason wzruszył ramionami.
- Nie wiem sam. Może tak, a może nie, zobaczy się - wzruszył ramionami i urwał źdźbło trawy, którym zaraz zaczął się bawić. - Z pamięci tego nie wymażę, co? - zerknął na Aarona i uśmiechnął się kącikiem ust.
- Niby nie, ale zawsze możesz udawać, że nic takiego nie miało miejsca - odparł zlewczym tonem.
- Niby racja.
Blondyn skrzywił się nieznacznie. Nie lubił sytuacji, w którym właśnie tak wypadał. Jako coś niewarte zapamiętania. Nie angażował się, bo to było bez sensu. Może właśnie dlatego był dupkiem? Bo nie chciał się przejechać?
- Mogę ci zadać pytanie? - zapytał nagle Jason, przerywając potok jego myśli, który tak naprawdę prowadziły donikąd. No, ale cóż. Wiedział jak było.
- Wal - mruknął. - Najwyżej nie odpowiem.
Jason kiwnął głową, nadal mieląc między palcami trawę. Nie wiedział, jak zadać to pytanie. Nie chciał być wścibski ani nic z tych rzeczy. Chociaż z drugiej strony.. Przecież wcale się nie znali.
- Dlaczego nadal tu jesteś? - chciał wiedzieć.
Nocny Łowca spojrzał na niego i aż przez chwilę nie miał pojęcia, co powiedzieć. Hmm.. Dobre pytanie, dlaczego wciąż tu siedział?
- A co? Miałem cię tu zostawić takiego roznegliżowanego? - zaśmiał się, próbując w ten sposób ukryć swoje zaskoczenie. - Liczyłeś na to, że jakiś przechodzień cię zauważy?
Jason przewrócił oczami.
- O tak – mówił. - O niczym innym nie marzę – przyznał sarkastycznie. - Ale nie, nie chciałem, żebyś mnie zostawił. Po prostu się dziwię, bo wyglądasz na takiego, co zalicza i zostawia – powiedział zgodnie z prawdą.
Aaron gwizdnął cichutko. Niezła dedukcja.
- Wybacz, ale po tych twoich pijackich opowiadaniach o tym, jaka to ta twoja była jest okropna, jak ona mogła cię tak zranić, a jednocześnie deklaracje, że nadal coś do niej czujesz, ale nie możesz jej tego przecież wybaczyć, a ona jest taka wspaniała – modulował swój głos tak, by przypominał ten należący do chłopaka siedzącego obok. - I tak dalej – dodał już normalnie – też nie powiedziałbym, że sam się na mnie rzucisz. I chodzi mi tu konkretnie o to, że jestem chłopakiem. A twoja dziewczyna chyba nim nie była, prawda?
- Najlepszą obroną jest atak – przyznał ze spokojem Jason. - Ale nie o tym rozmawialiśmy – przypomniał mu. - Poza tym sam nie wiem, jak do tego doszło.
- To może o tym porozmawiamy, co? Chętnie posłucham do jakich wniosków dochodzisz. To jest pewnie takie ciekawe i w ogóle – ironizował.
- Wiesz co, Aaron? Nie musisz być sarkastyczny – zgasił go od razu. - Ja ci nie każę ze mną gadać i nie mam zamiaru rozmawiać z tobą o moich spostrzeżeniach, które nawet mnie dziwią – pokręcił głową. Sam nie wierzył w to, co podsuwał mu jego przegrzany już chyba mózg. - Ale skoro zaczęliśmy jeden temat, to uważam, że powinniśmy go skończyć, czy ci się to podoba, czy nie – westchnął.
- Dobrze – odetchnął kilka razy. - Ale jak już pogadamy – zrobił w powietrzu cudzysłów, z tylko sobie znanych powodów – to będę mógł się zmywać? Jesteś cały, nikt cię nie zgwałcił – przyznał – chyba nie jestem ci już potrzebny.
- Znowu to robisz – syknął.
- Niby co? - wzruszył ramionami na znak, że mało go ta rozmowa obchodzi.
- Udajesz takiego złego, a tak naprawdę po prostu unikasz odpowiedzi. Dlaczego nie chcesz mówić nic o sobie? Czego się boisz? Przecież się nie znamy. Jeśli cię coś trapi, to możesz powiedzieć. Podobno najlepiej się wyżalić komuś obcemu..
Aaron zacisnął pięści, nagle jakoś bardziej wściekły. Nie wiedział dlaczego, ale ten spokojny ton głosu chłopaka go strasznie irytował.
- Właśnie! Nie znasz mnie – warknął.
- Po co się od razu denerwujesz, co? - zapytał, kiedy zobaczył jego minę i ściągnięte brwi. - Rozmawialiśmy normalnie, a teraz się nagle wkurzasz. Przestań – uderzył go lekko w bok, chcąc jakoś załagodzić sprawę.
- Więc ty nie próbuj analizować mojego zachowania – powiedział. - Nie znasz mnie i nic o mnie nie wiesz.
- Dobra, jak chcesz. Skończmy temat, bo zaraz oberwę – oparł dłonie o kolana. - Masz naprawdę bardzo trudny charakter.
Nie rozumiał tego nagłego wybuchu Aarona. Przecież było okej, żartowali, a teraz? Poza tym nie wiedział, co sam nadal robi w tym durnym parku. Był środek nocy, a on jak jakiś kretyn siedział i próbował namówić do zwierzeń obcego chłopaka. Może po prostu chciał mu jakoś odpokutować to, że zajął jego wczorajszy wieczór i połowę nocy? Tak, to pewnie o to chodziło.
- A co masz zamiar w takim razie robić, hmm? - zapytał Nocny Łowca i wyciągnął do niego dłoń, łapiąc go w pasie i od razu przyciągając bliżej siebie. - Czekasz na powtórkę sprzed kilku godzin? - zamruczał mu do ucha.
Jason szybko wyswobodził się z jego objęć i usiadł jeszcze dalej niż siedział wcześniej, ale w taki sposób, by go dokładnie widzieć.
- Co się z tobą dzieje? Na nic nie liczę, debilu i byłbym wdzięczny gdybyś przestał mnie macać – wyznał, czując się bezpieczniej z dala od niego. - Poza tym jak już powiedziałem, skończyliśmy rozmawiać. Możesz iść.
- Co tylko chcesz, księżniczko – zapewnił, ponownie siadając z opartymi o kolana łokciami. - Ale myślę, że jeszcze jakiś czas mogę zostać i dotrzymać ci towarzystwa.
Jason znowu westchnął. Och, dlaczego on tu siedział? Aa, no tak. Lubił się męczyć.
- Nie mów tak do mnie – poprosił.
- Tak się zachowujesz – powiedział tylko blondyn.
- Ja? Niby dlaczego? - oburzył się. - I jak już jesteśmy szczerzy, to ty zachowujesz się jak rozwydrzony bachor. Myślisz, ze ci się wszystko należy – odbił pałeczkę.
Aaron zaśmiał się odrobinę szyderczo.
- Nie mówisz czegoś, czego bym nie wiedział – odburknął. - Lubię twój cięty język, bardzo mi się podoba.
Jason kiwnął głową.
- Wczoraj mi się z tobą lepiej rozmawiało – przyznał.
- Może dlatego, że byłeś schlany – zaproponował.
Wzruszył ramionami.
- Może i tak, ale ja i tak uważam, że to dlatego, że zachowujesz się inaczej - wyznał. - No ale nic. Nie mam zamiaru tego ciągnąć - dodał i oparł się plecami o drzewo za nim. - Nie chcesz gadać to nie - odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy.
Aaron przyjrzał mu się uważniej. Sam się temu dziwił, bo jakoś nigdy wcześniej, kiedy znajdował sobie kogoś na noc, nie analizował, czy zrobił dobrze, czy nie. Chłopak był inny niż wszyscy jego byli. Może i nie miał ich zbyt wielu, ale to zawsze jakieś porównanie. Jason wydawał się spokojniejszy od nich wszystkich. Zazwyczaj ludzie nie mogli z nim wytrzymać i kiedy on się denerwował, wszyscy wokoło wpadali w szał.
Kiedy tak patrzył w jego twarz, coś go natchnęło. Doczłapał się do niego na kolanach i usiadł zaraz przed nim. Tak, że niemal stykali się nogami. Aaron szybko swoje podkurczył, siadając po turecku.
- Jason.. - mruknął, a chłopak jedynie burknął coś w odpowiedzi na znak, że słyszy.
Doskonale zdawał sobie sprawę z jego obecności, ale jakoś specjalnie nie miał ochoty go oglądać. Miał świadomość tego, że to była jednorazowa przygoda i tak naprawdę nic takiego nigdy nie planował, ale i tak poczuł się dziwnie, kiedy chłopak był taki niemiły. Nie liczył na żadne pokłony, ale mógł chociaż udawać, że jest okej. Nie musiał z nim siedzieć i gadać, a już w żadnym wypadku nie musiał sugerować tego typu rzeczy. Mógł sobie po prostu już pójść. Poza tym chyba zaczęło powoli do niego docierać, co się wczoraj działo. Alkohol wyparował z jego ciała niemal całkowicie i wszystkie wydarzenia z poprzedniego wieczoru uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Nie tylko to, że rozstał się z dziewczyną, ale i to, że przespał się z chłopakiem. Z chłopakiem! Jak do tego doszło?
- Jason – powtórzył Aaron i ku swojemu zdziwieniu wyciągnął się bardziej w jego stronę. - No przestań, nie rób takiej miny – dodał i złapał go pod kolanami, przyciągając do siebie.
- Nie, Aaron – zaprotestował słabo. - To ty przestań – poprosił i zaczął się wiercić, nadal jednak nie otwierając oczu.
- Chodź – powiedział cicho, nie zwracając uwagi na jego protesty. I o dziwo zabrzmiało to bardziej jak prośba niż polecenie. Mógł sobie na to pozwolić, bo przecież nikogo znajomego w pobliżu nie było. Poza tym nie mógł patrzeć na grymas, jaki pojawił się na twarzy drugiego. - No chodź – powtórzył i pokierował go tak, by ten siedział pomiędzy jego nogami.
Chłopak wyrywał się chwilę, ale silne ramiona Nocnego Łowcy nie pozwoliły mu na zmianę swojego ułożenia. W końcu jęknął i uderzył go w bok. Nie użył do tego całej swojej siły, bo był za bardzo skrępowany przez pozycję, w jakiej się znajdował. Nie chciał być tak traktowany. Nie potrzebował opiekunki czy łaski, a już na pewno nie od tego dupka.
- Najpierw nazywasz mnie księżniczką, a teraz przytulasz – westchnął głęboko. - Nie jestem jakąś pieprzoną panienką.
- Wyobraź sobie, że zdążyłem zauważyć – odparł. Kurde, co było z nim nie tak? - O co ci w ogóle chodzi?
- Ooooch, o nic – zironizował. - Może o to, że nie jestem przyzwyczajony do tego, że przytula mnie jakiś koleś?
Aaron zaśmiał się mało przyjaźnie.
- I dobrze. Uprzedzam cię jednak, że nie jest to u mnie normą. Ale to tylko tak wiesz, żeby ci nie weszło w nawyk rzucanie mi się w ramiona – sam nie wiedział, dlaczego to powiedział, ale zauważył, że jeden z kącików ust chłopaka się uniósł. Nieznacznie bo nieznacznie, ale jednak.
Jason postanowił tego nie skomentować. Nie było sensu mówić, że to nie on go przytulił, było przecież zupełnie odwrotnie. Przestało mu już nawet przeszkadzać to, że Aaron obejmował go w pasie.
- A ty co się nagle stałeś taki milutki, co? - mruknął, opierając głowę na jego klatce piersiowej.
Nigdy nie przytulał go żaden chłopak i szczerze mówiąc, czuł się z tym trochę dziwnie. Ale nie było to negatywne uczucie. Nie mogło być, przecież w środku parku w nocy było bądź co bądź zimno, a ciało Aarona emanowało takim przyjemnym ciepełkiem.
- Zamknij się. Masz się uspokoić, nie zadawać pytania - powiedział, wracając już do swojego normalnego szorstkiego tonu. - Korzystaj z tego, że ci na to pozwalam i nie jestem wredny - dodał.
Jason zaśmiał się cicho.
- Nie jesteś wredny?
- Chyba kazałem ci się zamknąć - przypomniał mu.
- O tak, jesteś prawdziwym wzorem dla innych - dodał z sarkazmem, nie przejmując się jego wtrąceniem. - Taki miły, że każdy powinien brać z ciebie przy.. - nie skończył, bo Aaron wszedł mu w słowo.
- Jason, bądź cicho, bo ci coś zrobię - zagroził. - Chciałem być miły, to ty mi to utrudniasz. Sam nie jesteś lepszy - wygarnął mu.
- Dobra - zgodził się z nim chłopak. - Masz rację, będę cicho - dodał i rzeczywiście zamilkł.
Aaron przyjrzał mu się dokładniej. Nie sądził, że ten rzeczywiście zamilknie. Myślał, że nadal będzie się wykłócał i próbował postawić na swoim. Wszyscy zawsze tak robili. No i zdziwiło go też to, że się od niego nie odsunął. Nie to, żeby mu nie pasowało, ale sam na jego miejscu zacząłby pewnie się szarpać i osoba, która chciałaby się do niego przytulić, dostałaby najprawdopodobniej w twarz. Jego jakże ciekawe rozważania przerwał cichy głos towarzyszącego mu chłopaka.
- Zdradziłem ją, Aaron - usłyszał Nocny Łowca. Stwierdzeniu temu zawtórowało westchnienie wydobywające się z ust Jasona. - Jestem dupkiem.
Blondyn chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć. Nigdy nie był dobry w prawieniu rad. Zresztą nie miał po temu żadnych powodów i nie było sensu się temu dziwić. Ludzie mu się nie zwierzali, bo nie wyczuwali w nim osoby godnej zaufania. Sam też nie próbował zmienić czyjegoś zdania na swój temat. Zastanawiało go to, czemu chłopak zaczął ten temat.
- To ona cię pierwsza zdradziła. Poza tym w twoim przypadku nie ma co w ogóle mówić o zdradzie. Z twojego wczorajszego bełkotu wywnioskowałem, że nie jesteście już razem - stwierdził zgodnie z prawdą.
- Kurczę, to najbardziej subtelna odpowiedź, jaką kiedykolwiek słyszałem. Świetny z ciebie pocieszyciel, nie ma co - ironizował. - Dziewczynce, której zginąłby kot, powiedziałbyś pewnie, że już gdzieś zdechł, prawda?
Aaron wzruszył ramionami.
- A wolałbyś usłyszeć, że to nic takiego i, że jeszcze do siebie wrócicie? - uniósł brwi, ale nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - Po co się oszukiwać, Jason? Swoim wczorajszym zachowaniem sam potwierdziłeś, że to definitywny koniec. Chciałbyś być w związku z kimś, kto cię okłamuje? Poza tym po co robić sobie nadzieję? - wzruszył ramionami, zgrabnie omijając ostatnie pytanie.
Jason skrzywił się nieznacznie i schował twarz w jego szyi, żeby ten tego nie zauważył. Nie wyszło mu jednak za bardzo.
- Ona mnie chociaż nie zdradziła z dziewczyną. Ja jestem chyba gorszy.
- Bo przespałeś się ze mną? - zapytał wprost.
Jason stuknął go w pierś.
- Aaron, czy ty musisz być taki bezpośredni? Ciężko mi o tym mówić - przyznał. - A ty w żaden sposób mi nie pomagasz.
- To co? Chcesz się napić? - zaśmiał się Nocny Łowca. - Wtedy na pewno będzie ci łatwiej mówić. Szybciej rozwiąże ci się język.
- O nie - zaprzeczył automatycznie. - Nigdy więcej nie będę z tobą pił. Nie mam zamiaru.
Blondyn tylko ponownie się zaśmiał, ale już nic nie powiedział. Jason też nie wiedział, co mógłby jeszcze dodać, więc między nimi zapadła cisza.
- Dziewczyny są do bani - stwierdził Jason i sięgnął do jego włosów, zaczynając go od razu drapać w tył głowy.
Aaron uśmiechnął się i pochylił się, cmokając go w szyję.
- To co? Przerzucasz się na chłopaków? - zapytał.
Jason oddał się temu przyjemnemu uczuciu, które towarzyszyło poczynaniom blondyna. Otrząsnął się dopiero, kiedy poczuł język w swoim czułym miejscu. Aaron najpierw go polizał, a potem dmuchnął, wywołując na jego ciele gęsią skórkę. Dodatkowo pytanie sprowadziło go na ziemię.
- Nie - odsunął się na długość ramienia.
Nocny Łowca zamrugał kilka razy, nim odpowiedział.
- Gdyby co.. - zaczął niezadowolony z tego, że chłopak zwiększył dystans ich dzielący.
- Nic się w tej kwestii nie zmieni - wzruszył ramionami, rozwiewając jego podejrzenia i jeszcze bardziej się odsunął. Tym razem Aaron nie mógł temu zapobiec i już po chwili chłopak siedział krok przed nim.
Blondyn kiwnął głową i zapatrzył się w ziemię. Jason w tym czasie wstał, otrzepał spodnie z brudów i na niego spojrzał.
- Dzięki za to, że ze mną posiedziałeś i w ogóle, że chciało ci się tracić na mnie czas - inteligentnie postanowił ominąć temat ich wspólnego "spędzania" czasu. - Swoją drogą zastanawiam się, czy pokłóciłeś się ze starszymi. No wiesz, moi już by z tysiąc razy dzwonili, dlaczego nie ma mnie całą noc w domu - wyjaśnił, na co Aaron tylko lekceważąco prychnął. - To tego, będę chyba leciał, co? - zapytał, ale nadal stał w tym samym miejscu.
Blondyn zerknął na niego i przez chwilę chyba się zapomniał, bo uśmiechnął się delikatnie.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - chciał wiedzieć i zadał to pytanie dokładnie w tym momencie, który Jason wybrał na ewakuację.
Uszczypnął go w tyłek, kiedy przechodził obok niego. Chłopak trzasnął go w dłoń, przewracając oczami. To było takie typowe dla blondyna i nawet on, człowiek, który spotkał go po raz pierwszy kilka godzin temu i nic o nim nie wiedział, mógł to stwierdzić.
- Na pewno nie po to, co ci chodzi po głowie - odparł niewzruszony. - Ale wyjść kiedyś możemy. Jeśli oczywiście jakimś cudem, dowiesz się o mnie czegoś konkretnego i będziesz w stanie mnie znaleźć. Miasto jest duże.
- Na pewno cię znajdę - zapewnił, nie tłumacząc w żaden sposób, skąd może mieć do niego kontakt. Bo po co mówić, że zakosił jego numer, kiedy ten jeszcze smacznie chrapał? - Ale chcę jeszcze ostatniego buziaka.
Jason pokręcił głową z politowaniem, ale pochylił się i cmoknął go w policzek.
- Słabiuśko - zacmokał. - Miałem nadzieję na coś więcej - przyznał szczerze.
Chłopak uśmiechnął się do siebie pod nosem, ale przyklęknął i pocałował go w usta. Raz się żyje, prawda? A że dobry pocałunek nie zna płci, szybko wsunął blondynowi język między wargi i po chwili dał się zdominować, kiedy ten ochoczo przyłączył się do zabawy. Aaron objął go w pasie i przyciągnął bliżej siebie, jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek, a Jason położył jedną dłoń na jego ramieniu, a drugą na policzku.
- Chyba ci starczy - powiedział w końcu i odsunął go od siebie.
Nocny Łowca burknął niezadowolony, ale dał się odsunąć.
- A co z twoimi rodzicami? - zagadał go. - Dlaczego nie dzwonią?
- Bo myślą, że jestem u.. byłej - wstał. - Ale nie muszą o wszystkim wiedzieć. I naprawdę będę już leciał. Nie zagaduj mnie! Jak wcześniej chciałem z tobą rozmawiać, to miałeś mnie gdzieś i wyzywałeś od księżniczek - przypomniał mu.
- Za dobrze całujesz - wyznał Aaron z przebiegłym uśmieszkiem.
- Dobra, dobra, spadaj - odburknął. Jak chłopak mu może mówić, że dobrze całuje? - Zwijam się, miło było poznać - kiwnął do niego głową.
- Do zobaczenia - odpowiedział Nocny Łowca.
Jason przystanął na chwilę.
- Jesteś pewny siebie - stwierdził. - Ale nawet jeśli się spotkamy, to pamiętaj, że przed chwilą pocałowałem cię po raz ostatni. Nie licz na więcej – uprzedził. - Nie jestem gejem i w tej kwestii raczej się nic nie zmieni.
- Raczej? Sam będzie chciał więcej, zapewniam. Podobało ci się - przygryzł wargę, a kiedy chłopak się oddalił dodał: - księżniczko.
Powiedział to jednak na tyle głośno, że Jason się do niego odwrócił. Nie zwolnił kroku ani nic nie powiedział. Rzucił mu jedynie powątpiewające spojrzenie i zaśmiał się melodyjnie.

Magnus + Alec = MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz