ROZDZIAŁ XXV

758 54 9
                                    

- Jesteś gejem? - powtórzył swoje pytanie Sam, kiedy nie doczekał się odpowiedzi na poprzednie.

Wszyscy jak na komendę przerwali swoje dotychczasowe rozmowy, by móc dokładnie usłyszeć, co ma do powiedzenia Alec. W pokoju panowała zatem idealna cisza, bo Lightwood nie miał pojęcia, co mógłby im powiedzieć. I skąd niby Sam o tym wiedział? Spojrzenia osób zgromadzonych w pomieszczeniu prześlizgiwały się od Sama, przez rodzeństwo czarnowłosego, aż po niego samego.

- Dlaczego pytasz? - zapytała Izzy.

Przerwała w ten sposób ciszę, która zaczęła już się robić odrobinę niezręczna. Sam jakby się otrząsnął, kiedy usłyszał jej głos, bo wszedł do środka i zamknął drzwi. Rozejrzał się dookoła.

- To znaczy.. - spojrzał na nią, a ona z kolei wpatrywała się w niego.

Jej mina była niewzruszona, zupełnie jakby rozmawiali o pogodzie. Był jednak w jej oczach jakiś taki niebezpieczny błysk, który lekko go zaskoczył.

- Och, po prostu odpowiedz Alec, tak czy nie? - ponownie przeniósł na niego swój wzrok.

Czarnowłosy zastanawiał się, czy może im powiedzieć prawdę. Z jednej strony chciał to zrobić. Męczyło go już to całe ukrywanie się. Chociaż z drugiej nie miał pojęcia, jak zareagują. Poza tym i tak za kilka tygodni wyjeżdżają i nie wiadomo, czy się jeszcze kiedyś z niektórymi zobaczy. Ale znowu jakby patrzeć na to z tej strony, to może to być plusem. Jeśli by mieli go nie zaakceptować, to lepiej, żeby się więcej nie spotkali. Ech, miał straszny zamęt w głowie. W końcu odetchnął głęboko i postanowił zabrać głos.

- Skąd wiesz? - zapytał neutralnie.

Zdecydował, że nie będzie przed nimi tego ukrywał. Nie ukamienują go przecież za to, jakiej jest orientacji. A odpowiedź jakiej udzielił, chyba była jednoznaczna. Niby nie powiedział konkretnego tak, ale i tak wszyscy się domyślili. Kilka osób wciągnęło nawet gwałtowniej powietrze, a Sam z głośniejszym świstem usiadł na krześle.

- Czyli jednak.. - mruknął pod nosem.

Alec kiwnął głową.

- Tak - potwierdził, choć było to zupełnie zbędne.

Po tym jednym słowie ponownie zapadła cisza. Nikt się nie odzywał. Znajomi Aleca patrzyli po sobie, zupełnie nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu ciszę przerwała Suzie.

- Subtelny jesteś, Sam - zaśmiała się. - Nie powiem, że nie.

Pokręciła głową, starając się rozluźnić atmosferę. Po chwili dołączyło do niej kilka osób i powietrze jakby się rozrzedziło. Puściła Lightwood'owi dyskretnie oczko, a on podziękował jej skinieniem głowy. Ulżyło mu, kiedy poczuł od niej wsparcie. Chociaż jedna osoba, uff.

- No co? - zdziwił się Sam. - Sami byście nie zapytali.

Jego zagubiony ton głosu spowodował kolejną salwę śmiechu.

- Czyli wszyscy wiedzieliście? - zapytał zaskoczony Alec.

Cała ekipa spojrzała po sobie, próbując ustalić, co mogą mu powiedzieć, a co nie. Lightwood'owi się to nie spodobało. Wolał wiedzieć wszystko. Odchrząknął delikatnie, dając im w ten sposób znak, że się niecierpliwi.

Magnus + Alec = MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz