11

329 23 1
                                    


*Pov Maggie*

Po dziewiętnastej do domu wróciła moja mama. Razem z Martinusem poszłam do przedpokoju po czym odprowadziłam chłopaka do furtki. Przedłużając nieuniknione tak długo jak tylko się da.

-Tylko proszę cię, porozmawiaj z nią na spokojnie, bez żadnych niepotrzebnych nerwów. - powiedział łapiąc mnie za dłoń.

-Wyjdzie w praniu. - przewróciłam oczami i założyłam ręce na piersi.

-Ale obiecaj mi, że chociaż się postarasz.

-Zrobię wszystko co w mojej mocy. - ponownie westchnęłam przewracając oczami. Chłopak pocałował mnie w czoło na pożegnanie i odszedł bez słowa. - Postaram się. - powiedziałam sama do siebie i powoli wróciłam do domu.

-Możesz mi powiedzieć co to miało być? - zapytała mnie mama gdy tylko weszłam do budynku.

-A czy ty mi możesz powiedzieć o co ci chodzi? Myślałam, że lubisz Martinusa.

-Nie o niego chodzi. - warknęła odwracając się w moją stronę.

-To o co? - zapytałam niepewnie do niej podchodząc.

-O to, co było w szkole.

-Po co mam ci mówić skoro doskonale wiesz. - oparłam się o blat stołu.

-Nie rozumiem dlaczego zostałam wezwana. Naprawdę nie umiesz się normalnie zachowywać w szkole? Nie tak cię wychowałam.

-Chwila, jeszcze raz, bo chyba nie dosłyszałam. Ty mnie wychowałaś? Kiedy przepraszam bardzo, jak w pracy siedziałaś całymi dniami i wpadałaś do domu raz na ruski rok? Całe dnie spędzałam z opiekunką, a ty mówisz, że mnie wychowałaś?

-Nie odzywaj się do mnie takim tonem! - warknęła. - Nie życzę sobie żebyś mówiła do mnie takie bzdury!

- A może wcale mam się nie odzywać? - zasugerowałam patrzac na nią pewnym siebie wzrokiem.

-Wystarczy tego! - krzyknęła uderzając pięcia w stół. - Nie chce wiecej takich sytuacji ani w szkole, ani w domu, ani gdziekolwiek indziej. Po raz ostatni byłam ratować ci tylek! Następnym razem będziesz radziła sobie sama.

-Poradziłabym sobie sama...

-Jesteś tego taka pewna? - podniosła w górę brew.

-Jakoś radziłam sobie przez te wszystkie lata jak cię nie było. I wiesz co? Jak cię nie ma, jest sto razy lepiej. Nie potrzebuję cię w swoim życiu, z resztą i tak nigdy w nim nie uczestniczyłaś. Ja już od dawna nie mam matki i czuję się z tym wyśmienicie! - ostatnie zdanie wykrzyczałam i pobieglam do swojego pokoju nie zwracając uwagi na to, że kobieta nadal znajdująca się w kuchni głośno mnie wołała.

Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zabolały ją moje słowa, ale szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Ona sama nas raniła przez tyle lat, dlaczego więc mam jej nie zrobić chociaż raz tego samego?

Trzasnęłam drzwiami tak mocno, że aż podłoga się zatrzęsła, a ja sama rzuciłam się na łóżko zamykajac oczy i podwinęłam nogi pod siebie mocno obejmując je rękami.

Nagle usłyszałam, że drzwi się  otwierają, a po chwili do środka wszedł Mike.

-Chcesz porozmawiać siostrzyczko? - zapytał z troską w oczach po czym usiadł obok mnie kładąc mi dłoń na plecach.

-Sama nie wiem. - odpowiedziałam krótko. Michael nic nie mówiąc położył się obok mnie i przyciągnął do siebie obejmujac mocno za talię.

-Nie przejmój się nią. Wiesz jaka ona jest. Raz będzie udawać dobrą, kochającą matkę, a raz nawet nie będzie ją interesować co u nas. Z resztą jutro i tak wraca do pracy i wszystko wróci do normy.

-Czasem czuję się jakbym naprawdę nie miała mamy. Zupełnie jakby była martwa. Nie chcę żeby tak było. Obydwoje potrzebujemy matki. Nie staraj się nawet zaprzeczać, bo wiesz, że to co mówię jest prawda.

-Wiem Maggie, ale łatwiej się żyje oszukując samego siebie.

***

Tak jak myślałam rano już nie było jej w domu. Wyszła wróci późno w nocy i wyjdzie znowu jak jeszcze będziemy spać. Czasami zastanawia mnie co ona robi tyle czasu. Przecież jej praca chyba nie wymaga wstawania razem ze słońcem i wracania do domu gdy wszyscy śpią.

-Maggie, musimy już jechac. - z transu wyrwał mnie dochodzacy z salonu głos brata.

-No idę, idę. - westchnęłam wstajac od stołu. Mike stał już naszykowany przy drzwiach z rękami opartymi na biodrach i wpatrywał się we mnie. Wzięłam kurtke z wieszaka i spojrzałam na brata. - Jestem gotowa.

Na moje słowa chłopak otworzył drzwi przed moim nosem i wyszliśmy z domu zamykajac za sobą drzwi na klucz.

Mistakes-Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz