*Pov Maggie*
Po wyjściu z łazienki od razu skierowałam się do naszego pokoju. Tam jednak nie było Martinusa jakbym się mogła spodziewać. Postanowiłam go poszukać. Zbyt wiele czasu mi to nie zajęło. Był w pokoju Tonnego i spał przytulając do swojej klatki chłopca.
Nie chcąc im przeszkadzać poszłam z powrotem do pokoju. Położyłam się na łóżku. I tuż przed zaśnięciem do pomieszczenia wszedł Martinus.
-Przepraszam cie Maggie. Miała być tylko jedna bajka. Z nudów zasnąłem. - powiedział kładąc się obok mnie.
-Nic nie szkodzi. Uroczo razem wyglądaliście. - zaśmiałam się cicho, a chłopak przytulił się do moich pleców.
-Dobranoc Maggie. - powiedział całując mnie w ramię.
-Dobranoc. - odpowiedziałam i zasnęłam.
***
Rano obudził nas Tonny, który zaczął skakać między nami po łóżku krzycząc, że mamy wstawać.
-Tonny, daj nam jeszcze pięć minut. - mruknęłam.
-Ale jest już 11!- wrzasnął.
-Dobrze, już dobrze. Wstajemy. - powiedział Martinus podnosząc się do pozycji siedzącej.
Po dziesięciu minutach byliśmy już w kuchni, gdzie czakał już na nas Harry i Tonny oglądający na tablecie bajkę. Usiedliśmy obok siebie przy stole i zaczęliśmy jeść.
-Za chwilę będę musiał na dwie godziny jechać do pracy. Weźmiecie go gdzieś? - zapytał Harry nakładając nam na talerze tosty.
-Nie ma sprawy. - odpowiedziałam biorąc gryza.
-Pojdziemy na plac zabaw? - spytał maluch podnosząc głowę znad urządzenia.
-Weźmiemy cie wszędzie, gdzie bedziesz chciał. - tym razem głos zabrał mój chłopak.
*Pov Martinus*
-Ubierzesz się sam, czy ci pomóc? - zapytałem chłopca nachylając się do niego.
-Sam! - odkrzyknął i zaczął zakładać butki.
-Jest strasznie samodzielny jak na trzylatka. - powiedziała Mag ubierając na siebie bluzę.
-Lubi zaskakiwać.
-Idziemy? - zapytał Tonny tupiąc nóżkami.
-No to dalej, chodź! - zawołała Maggie, a chłopiec podbiegł do niej i złapał za rękę. Zrobiłem to samo co on. - Widzę, że dzisiaj idę na spacer w towarzystwie dwuch słodziaków. - zaśmiała się.
-Chyba chciałaś powiedzieć przystojniaków. - poprawiłem ją.
- A tak. Przepraszam, pomyliłam się.
-Nie szkodzi słońce, ale następnym razem proszę nie popełniać takiego błędu. - pouczyłem ją i wyszliśmy z domu.
-Martinus, proszę cię, zamknij drzwi. Klucz mam w kieszeni. - poleciła, a ja wyciągnąłem z jej kieszeni klucz i wsadziłem go do zamku przekręcając.
Zaczęliśmy iść w stronę najbliższego placu zabaw. Oczywiście już po pierwszych stu metrach Tonny był już niesiony przeze mnie, lecz jakoś specjalnie nie przeszkadzało mi to.
-Tacy młodzi, a już dziecko mają. I to takie duże...do czego ten świat zmierza?- usłyszałem głos jakieś staruszki idącej obok nas.
-Spokojnie proszę pani, nie jest nasze! - krzyknąłem za nią, a Maggie zaczęła się śmiać.
-Mogłeś pozostawić ją w błędzie.- odezwała się, gdy opanowała śmiech
-No niby mogłem, ale po co, skoro pewnie i tak pójdzie teraz do swoich koleżanek i powie im jak to ta dzisiejsza młodzież szybko dzieci robi.
-Niech sobie mówi co chce.- powiedziała obojętnie i w tej samej chwili dotarliśmy na miejsce.
*Pov Maggie*
Tonny zaczął ciągnąć Martinusa w stronę zjeżdżalni. Chłopak w stosunku do mojego kuzyna był bardzo uległy i robił praktycznie wszystko o co go prosił.
-Rozpieszczasz go. - powiedziałam, gdy Gunnarsen usiadł obok mnie na ławce, żeby chwilę odpocząć.
-A tam zaraz rozpieszczasz. Lubię go i tyle. To chyba dobrze, że mam z nim tak dobry kontakt. - powiedział i objął mnie.
-No niby tak, ale mały owinął sobie ciebie wokół palca. Dziwne, że tego nie widzisz.- spojrzałam na bawiącego się z innymi dziećmi malca.
-Może i masz rację, ale naprawdę mi to nie przeszkadza. Poza tym, oglądanie bajek i bawienie się z nim to chyba nie jest przestępstwo.
-Wujku, chodź na karuzele! - zawołał Tonny biegnąc w naszą stronę.
-Daj wujkowi trochę odpocząć, ja z tobą pójdę. - powiedziałam wstając z ławki. Chłopiec pokiwał energicznie głową i tym razem to ja byłam ciągnięta przez niego w stronę atrakcji.
CZYTASZ
Mistakes-Martinus Gunnarsen
FanficII część książki pt. "Why us? " -Myślałeś, że nigdy się nie dowiem? - zapytałam chłopaka patrzac na niego. Siedział na łóżku ze spuszczoną w dół głową. - Patrz na mnie jak do ciebie mówię!- wydarłam się na niego podnosząc w górę jego podbrudek. Każ...