*Pov Maggie*
Siedziałam na kanapie w salonie oglądając jakiś serial z Netflixa. Szczerze to nawet nie wiem jaki i o czym. Moje myśli były cały czas z Martinusem w Szwecji. Ani na moment nie umiałam przestać o nim myśleć, a świadomość, że dzisiaj jeszcze ani nie zadzwonił, ani nie napisał nie pomagała mi.
Nagle usłyszałam krótki dzwonek i skrzypienie drzwi, które wskazywało na to, że zostały właśnie otwarte.
-Jesteśmy! - po domu rozniósł się silny, męski głos, który chyba wszędzie rozpoznam. Nie myśląc ani chwili wstałam szybko z kanapy i pobiegłam do przedpokoju gdzie na środku stał Harry, a obok niego Tonny trzymającego tatę za rękę.
-Miło cię w końcu widzieć stary! - zawołał Michael wbiegając do przedpokoju i rzucił się na Harrego klepiąc go po plecach.
-Was również. - zaśmiał się.
-Ciebie też maluszku. - powiedział przesłodzonym głosem do Tonnego biorąc go na ręce, na co chłopiec wybuchnął śmiechem kładąc główkę w zagłębieniu jego szyji.
-Witaj Maggie. - mężczyzna przytulił mnie do siebie całując przy tym w czoło
-Hej. Jak tam podróż? - zapytałam wpatrując się w wujka. W sumie to za dużo się nie zmienił, nie to co jego synek.
-Poszło nawet szybciej niż obstawiałem. Mieliśmy być dopiero za półtorej godziny. Ale to przez to, że praktycznie cały czas jechaliśmy po autostradzie, na bramkach bez żadnych kolejek i wypadków na drodze. Jakoś specjalnie też się nie zatrzymywaliśmy.-odpowiedział. -Gdzie moja siostra?-tym razem to on zadał pytanie rozglądając się po pomieszczeniu.
-W pracy, a gdzie indziej ma być? - burknęłam.
-No tak.-westchnął ciężko i przeczesał włosy dłonią. - A jak tam w szkole dzieciaki?
-Mam osiemnaście lat, nie jestem już dzieciakiem. - zawołał Mike z salonu.
-To, że masz te osiemnaście lat, nie oznacza, że jesteś dorosły. Wiek to tylko liczba.-powiedział Harry patrząc jak mój brat robi z sobie debila by jeszcze bardziej rozbawić małego blondynka.- A ty jesteś tego idealm przykładem mój drogi.
***
Cały dzisiejszy dzień spędziłam na rozmowie z bratem mojej mamy, później byłam z jego synkiem na długim spacerze oczywiście zachaczając o jego ulubione miejsce tutaj, czyli plac zabaw, potem ogladalam z nim jakiś bajki, które ze sobą przywiózł, a teraz grzecznie śpi w moim łóżku wtulony we mnie. Kochany aniołek z niego.
Mały bardzo się zmienił. Urusł i przybrał na wadze. Nie jest już tym malutkim bobaskiem. Jest okropnie podobny do swojej mamy, jedynie kolor oczu ma po tacie.
-Zasnął? - zapytał Harry pocichu wchodząc do mojego pokoju.
-Tak, już jakieś pół godziny temu. - uśmiechnęłam się odgarniając włosy z czoła chłopca.
-Może ja go wezmę do siebie. - zaproponował i już miał brać go na ręce, ale chwyciłam go za nadgarstki uniemożliwiając mu ten ruch.
-Niech zostanie. Zobacz jak słodko śpi. - zachwycałam się malcem. - Jak go będziesz przenosić, może niepotrzebnie się obudzić.
-Racja. - uśmiechnął się do mnie. - Tylko jak będzie ci przeszkadzał, to mów, a go zabiorę.
-Spokojnie. Taki malec nie zajmuje za dużo miejsca.
-Żebyś się moja kochana siostrzenico nie zdziwiła. Potrafi się nieźle rozpychać. Naprawdę czasami sam się dziwię.
-Oj uwierz, to naprawdę nie jest problem.- uśmiechnęłam się do niego.
-Maggie?- zapytał po chwili ciszy.
-Tak? - mruknęłam cicho.
-Mogę cie o coś zapytać?
-Oczywiście, że tak.
-Ty nadal jesteś z Martinusem? Jak byłem tu ostatni raz to przychodził codzinnie i siedział tu po kilka godzin. Jeśli mam być szczery to myślałem, że będzie jak my przyjedziemy.
-Wiesz Martinus jest w trasie koncertowej. Mama nie pozwoliła mi jechać, tak to bym aktualnie siedziała w Szwecji. I tak, jesteśmy cały czas ze sobą.
-Rozumiem. A tak swoją drogą, Tonny bardzo go polubił. Jak wrociliśmy od was, cały czas gadał o nim. Wydaje się być pożądnym chłopakiem.
-I taki jest.
-Ile to już będzie?
-Już ponad rok. - zaśmiałam się pod nosem oczami wyobraźni widząc przed sobą Gunnarsena.
CZYTASZ
Mistakes-Martinus Gunnarsen
FanficII część książki pt. "Why us? " -Myślałeś, że nigdy się nie dowiem? - zapytałam chłopaka patrzac na niego. Siedział na łóżku ze spuszczoną w dół głową. - Patrz na mnie jak do ciebie mówię!- wydarłam się na niego podnosząc w górę jego podbrudek. Każ...