5

399 20 4
                                    

*Pov Maggie*

-Mag szybciej, mamy mało czasu! - krzyknął Mike z kuchni. Oh tak, weekend zleciał bardzo szybko. Aż za szybko. Leniwie zwlekłam się z łóżka i spojrzałam na ekran telefonu. 6.00.
Szybko pobiegłam do kuchni i stanęłam przed bratem.

-Ty mała gnido! - uderzyłam go w ramię, na co się zaśmiał.

-No co? Inaczej nigdy byś nie wstała. - podniósł ręce do góry. Nic nie odpowiedziałam tylko otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej mleko. Następnie z szawki wyciągnęłam miskę i płatki. - Wyspałaś się chociaż? - zapytał wgryzając się w bułkę.

-A jak myślisz?

-Pewnie jak nigdy dotąd.- zażartował i zaczął się ponownie śmiać.

-No mega śmieszne. - przewrociałam oczami. - Idiota.- szepnęłam sama do siebie.

-Siostrzyczko uważaj proszę cię na słowa bo pójdziesz do szkoły z buta. - pogroził mi palcem prezd oczami.

-Obudziłeś mnie tak wcześnie, że zdążę bez problemu. Zresztą chętnie się przejdę. - powiedziałam wzruszając ramionami.

-To brzmiało jak...- zaczął się zastanawiać.

-Ty lepiej nie myśl bo ci się mózg przegrzeje.

-Wal się. - rzucił w moja stronę i wyszedł z kuchni.

Odblokowałam telefon i w kontaktach wyszukałam numer swojego chłopaka.

Do:Tinus

Idę na nogach do szkoły, podejdziecie po mnie?

Od:Tinus

Nie ma sprawy, za 20 minut będziemy.

Odłożyłam komórkę i jak poparzona pobiegłam do pokoju. Szybko się ubrałam i zapinając pasek od spodni wleciałam do łaźnienki. Umyłam twarz i zęby po czym zaczęłam się malować. I wiecie co? Zdążyłam.

W chwili, gdy podnosiłam z podłogi torbę, usłyszałam dzwonek do drzwi. Założyłam buty oraz cienką kurkę i otworzyłam drzwi.

-Witam panowie. - powiedziałam zamykając za sobą drzwi na klucz.

-Co ty taka zdyszana? - zapytał Marcus przytulając mnie na przywitanie.

-Myślisz, że to takie łatwe wyszykować się w 20 minut do wyjścia? Łącznie z doprowadzeniem swojego stanu do trybu dziennego.

-20 minut to dużo czasu moja droga. - powiedział Martinus całując mnie w czoło.

-Dla chłopaka może tak. Ale samo wytapetowanie się zajmuje mi normalne tak z pół godziny. Nie mam pojęcia jak uwinęłam się w tak krótkim czasie.

-Rozumiem, że mam być z ciebie dumny? - zapytał Tinus chwytając mnie za rękę.

-Tak. - kiwnęłam głową śmiejąc się sama z sobie.

***

Po powrocie ze szkoły padłam jak długa na łóżko kto by pomyślał, że kilka godzin w szkole jast tak męczące.

-Nie zjesz obiadu? - zapytał Mike wchodząc mi do pokoju.

-Wiesz, że zanim się wejdzie do czyjegoś pokoju puka się do drzwi? - odpowiedziałam pytaniem. Mikey zamknął drzwi, zapukał i ponownie je otworzył.

-Nie zjesz obiadu?

-A mam zjeść?

-Podgrzałem Ci.

-To zjem. - powiedziałam wstając z łóżka. Mój brat zaśmiał się i obiął mnie ramieniem.

-Widzę, że ktoś tu chyba miał ciężki dzień.

-No bo ten ktoś się nie wyspał przez kogoś.

-Bardzo nie ładnie że strony tego kogoś. - uśmiechnął się zadziornie i poczochrał mi włosy.

-Zgadzam się. - powiedziałam i gdy odchodził lekko kopnęłam go w bok na co gwałtownie odwrócił się z rękoma złożonymi w "pistolet".

-Aha, to tylko Ty. - teatralnie odetchnął z ulgą i roześmiał się.

-Kretyn. - tylko tyle zdołałam powiedzieć zanim również wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

***

Następnego dnia po szkole poszłam razem z July na boisko gdzie chłopacy ze szkolnej drużyny mieli trening. Na trybunach czekała już na nas Kayla. Usiadłyśmy obok siebie. Z plecaka wyciągnęłam podręcznik do matematyki i już chciałam go otworzyć, ale powstrzymał mnie głos blondynki.

-Chyba sobie żarty robisz!

-Co?

-No jak to co? Odkładaj to. Popatrz jak twój chłopak gra a nie...

-On niech sobie pogra a ja się pouczę.- powiedziałam i otworzyłam książkę na stronie 251.

-I tak się nie nauczysz.

-Ale zawsze warto spróbować. - podniosłam wzrok znad podręcznika.

*Pov Martinus*

-Jeszcze raz się na nią spojrzysz, to powiem jej, że ma więcej nie przychodzić, a ty wylądujesz na ławce!- warknął do mnie trener.

-Dobrze trenerze. - kiwnąłem posłusznie głową i wróciłem do gry.

W brew pozorą nie patrzenie się na nią było wielkim wyzwaniem jak dla mnie. Bardzo rzadko przychodziła na moje treningi, a jak już to robiła to ciężko mi było się skupić. Mój wzrok cięgle lądował na niej. Pewnie wiecie jak to jest, gdy coś cię ciągle rozprasza. Takim moim rozpraszaczem jest Maggie.

Gdy nie ma jej na treningach jest normalnie. Ale czy to dobrze? Może powinna częściej przychodzić?

-Wszystko w porządku? - usłyszałem głos brata tuż obok siebie.

-Chyba tak. - powiedziałem spoglądając na niego.

-Chcesz pogadać? - zapytał.

-Może potem, ale dzięki. - odpowiedziałem krótko i oddaliłem się.

Mistakes-Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz