30

295 22 2
                                    

*Pov Maggie*

Cały weekend przeleżałam w łóżku płacząc. Przez te dwa dni miałam nadzieję, że Martinus przyjdzie i mi wszystko wytłumaczy, jednak tak się nie stało. Może to nawet i lepiej.

W poniedziałek Michael zawiózł mnie do szkoły. Wszyscy patrzyli się na mnie z ciekawskim spojrzeniem. Czyli już wszyscy wiedzieli co wydarzyło się w piątek. Z resztą specjalnie mnie to nie zdziwiło. Wystarczy, że jedna osoba widziała naszą wymianę zdań, a magia internetu zrobi resztę.

-Nie zwracaj na nich uwagi.  - usłyszałam głos Maxa idącego obok mnie. - Na co się tak gapicie?! - krzyknął do stojących przy swoich szafkach uczniów. Większość z nich niemal od razu odwróciła się w drugą stronę, lecz na ich językach cały czas był ten sam temat.

-Max, spokojnie. - powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu.

-Wy naprawdę zerwaliście ze sobą? - zapytał, gdy doszliśmy w spokojniejszą część szkoły.

-Ja sama nie wiem. Chyba po prostu musimy zrobić sobie przerwę. Dużo się ostatnio dzieje. - odpowiedziałam choć sama nie byłam pewna tego co mówię.

-Mieliście przecież dwa miesiące przerwy.

-Tak, ale nie o taką przerwę chodzi.

*Pov Martinus*

Wchodząc do klasy zobaczyłem siedzącą przy oknie Maggie. Zamieniła się miejscem z Maxem. Pewnie nie chciała siedzieć przy mnie. Wziąłem głęboki wdech i poszedłem na swoje miejsce.

-Wiem, że ciężko jest się przyznać do błędu, ale powinieneś to zrobić. Dla twojego dobra. Dla waszego dobra. - powiedział czarnoskóry gdy usiadłem na krześle.

-Wiem to. - westchnąłem patrząc ukratkiem na Mag. Chciałem podejść do niej i po prostu ją przytulić, ale doskonale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić.

-Więc zrób to. Pokaż jej, że żałujesz.

-Spróbuję.

***

-Maggie! Zaczekaj! - krzyknąłem biegnąc w jej stronę. - Mag, proszę cię! - dziewczyna nadal nie reagowała na moje wołanie szła dalej przed siebie nawet nie zmieniając tempa. - Proszę cię... - przyspieszyłem kroku na tyle żeby ją dogonić i pociągnąłem jej rękę by się zatrzymała. Znowu wszyscy się na nas patrzyli, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. - Nie macie nic innego do roboty? - warknąłem do stojących przy szafkach dziewczyn komentujących każdy mój krok.

-Martinus, wystarczy!- tym razem to Maggie podniosła głos. Przeszedł mnie dreszcz, a moje mięśnie się spięły. Nieśmiało przeniosłem wzrok na nią.

-Porozmawiaj ze mną. - nie dawałem za wygraną.

-Nie mamy o czym. - powiedziała stanowczo.

- Chociaż kilka minut...

-No dobrze. - westchnęła i chwyciła rękaw mojej bluzy ciągnąć mnie w stronę boiska.

*Pov Maggie*

-O czym chcesz porozmawiać? - zapytałam choć bardzo dobrze znałam odpowiedź.

-O nas.

-Nie wiem czy nadal istnieje coś takiego jak "my".

-Maggie, ja naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło. Bardzo chciałbym ci wszystko powiedzieć, ale nie mogę. Przykro mi. - spuścił głowę w dół.

-Mi też jest przykro. - westchnęłam, a do moich oczu powoli zaczęły napływać łzy. - Nie wiem czy jest sens to dłużej ciągnąć...-na te słowa chłopak od razu podniósł głowę w górę i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

-Co mam zrobić, żeby to nadal miało sens? - zapytał, a w jego oczach pojawiła się nadzieja, którą ja jednak szybko zgasiłam.

-Wytłumacz mi wszystko.

-Chce, ale nie mogę, mówiłem ci to już! To nie zależy odemnie! - krzyknął.

- Myślałam, że ludzie nie mogą się zmienić tak szybko, a jednak ty się zmieniłeś. Nie jesteś tym samym Martinusem, którego poznałam dwa lata temu. Nie jesteś tym Martinusem, w którym się zakochałam. - mój ton stał się płaczliwy. - Coraz częściej zaczynasz mnie przerażać. Chciałam ci pomóc, ale ty nie dajesz sobie pomóc. Chciałam, żebyśmy przeszli przez to razem. Jednak jeśli masz przez to ranić wszystkich dookoła...nie umiem tak mimo, że bardzo chce...potrzebuję czasu żeby to wszytko przetrawić...przepraszam. - nie czekałam nawet na jego odpowiedź. Po prostu odwróciłam się w drugą stronę i poszłam z powrotem do szkoły.

Błagam niech ten dzień się już wreszcie skończy.

Mistakes-Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz