10

357 22 2
                                    

*Pov Martinus*

Wszyscy usiedliśmy przy jednym stole i zaczęliśmy jeść. Zostały już tylko dwie lekcje, a po nich rozpocznie się kolejny weekend.

-Maggie Scott proszona do gabinetu dyrektora szkoły! - usłyszeliśmy przez radiowęzeł szkolny przesłodzony głos sekreterki. Dziewczyna wstała wzdychając i spojrzała na mnie. Zrozumiałem praktycznie od razu. Przyjechała jej mama. Podniosłem się ze swojego miejsca i razem z dziewczyną wyszedłem ze stołówki.

-Tinus...-jęknęła zatrzymując się. Stanąłem przed nią i nic nie mówiąc czekałem na to co ona powie. - Cholernie się boję. - powiedziała cicho. Złapałem ją za obie ręce i spojrzałem prosto w jej oczy.

- Ze spokojem skarbie, nie będzie chyba przecież aż tak źle. Zobaczysz. - uśmiechnąłem się całując ją w czoło by dodać jej otuchy.

-Ale Martinus.... - pisnęła.

-Mag, będę na ciebie czekać tak jak ostatnio. - zapewniłem ją.

-Nie ma mowy. - powiedziała robiąc krok w tył wyrywając przy tym dłonie z mojego uścisku. - Masz lekcje, spotkamy się jak wrócę do domu.

-Na pewno? - zapytałem podnosząc brwii.

-Spokojnie, dam sobie radę.

-Niech ci będzie. - westchnąłem i ponownie zaczęliśmy iść. Gdy byliśmy już pod wyznaczonym miejscem pocałowałem dziewczynę, a ona mocno się do mnie przytuliła zaciskając palce na mojej koszulce. Krótko mówiąc po prostu się stresowała. Nagle po szkole rozniósł się  głośny dźwięk dzwonka sugerującego rozpoczęcie kolejnej lekcji.

-Idź już, ja dam sobie radę. - uśmiechnęła się całując mnie w polik.

-Przyjdę potem do ciebie.

-Będę czekać.

*Pov Maggie*

Wzięłam głęboki wdech pukając do drzwi po czym nacisnęłam na klamkę wchodzac do środka.

-Dzień dobry. - powiedziałam patrząc na dyrektora.

-Witaj Maggie, usiądź proszę.

Zobaczyłam swoją matkę siedzącą obok miejsca dla mnie. Kobieta spojrzała na mnie surowym wzrokiem i skinęła tylko głową. Powoli i niepewnie usiadłam zakładając nogę na nogę.

-Czy możemy przejść do sedna sprawy? Naprawdę bardzo się spieszę, za godzinę mam spotkanie. - powiedziała moja matka kładąc ręce na biorko.

-Pańska córka ostatnio buja w obłokach i nie uważa na lekcjach, w dodatku wykłóca się z nauczycielami.

-I to jest powód, dla którego mnie pan tu wezwal? Mam wiele ważniejszych spraw na głowie niż problemy z niekompetentnością kadry nauczycielskiej tej szkoły! - krzyknęła wstając z krzesła.- Problem nie jej z moją córką tylko bandą tych leniwych...

-Pani Scott, proszę się uspokoić. Nerwy z pani strony nic nie zdziałają. Poza tym nasi nauczyciele są wykwalifikowani, a praca z młodzieżą to dla nich czysta przyjemność. - na te słowa parsknęłam śmiechem. Nie oszukujmy się, każdy powie tak o swoich pracownikach nawet jeśli w głębi duszy wcale tak nie uważa.

***

Gdy wróciłam do domu w moim pokoju był już Martinus. Chłopak leżał na łóżku i robił coś w telefonie.

-Długo to trwało. - powiedział chowajac urządzenie.

-Trochę. -wzruszyłam ramionami.

-Opowiesz mi jak było? - zapytał podnosząc na mnie wzrok.

Nie ma co strzępić ryja. - westchnęłam.

-Zawiesili cię? - zrobił wielkie oczy.

-Nie.- zaśmiałam się. - Matka zrobiła taką scenę, że masakra. Nie ważyliby się mnie zawiesić. Jak zaczęła gadać jaka ta szkoła jest beznadziejna, odpuścili sobie.

-Jest tu?

- Pogięło cię? Nawet mnie nie odwiozła. Jest w pracy. Powiedziała, że może wieczorem porozmawiamy.

-Chyba dobrze, że chce z tobą gadać.

-Ale ja nie chce. - jęknęłam opadajac na łóżko.

-Czasami trzeba robić rzeczy, których nie chce się robić. - Tinus oparł się na łokciu. - To twoja mama...

-No i co z tego?

-Musisz z nią czasami porozmawiać. Przecież między wami było już tak dobrze.

-Nie wiem czy pamietasz, ale między mną a nią było dobrze do czasu jak  wysłała mnie do Nowego Jorku, a Michela zostawiła bez dachu nad głową i pieniędzy.

-Nie możesz jej przecież wypominać tego przez cale życie.

-A właśnie, że mogę.

-Mag...

-Zmienmy temat, błagam cie.

-Pod jednym warunkiem. - powiedział przybliżając się do mnie.

-Jakim?

-Pogadasz z mamą.

-Niech ci już będzie. - zgodziłam się zciszając swój ton głosu. - Jaki ty jesteś uparty. - dodałam uderzając go poduszką.

-Tak wiem, nie raz już to słyszałem. - zaśmiał się całując mnie przelotnie. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego klatce patrząc w sufit.

-Zostaniesz tu dopłuki nie przyjdzie? - zapytałam.

-Oczywiście słońce. - odpowiedział gładząc moje włosy dłonią. - Zostanę tak długo jak tylko będziesz chciała.

Mistakes-Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz