(za błędy przepraszam...)
Przyszedłem do szkoły. Miałem dziś zły dzień. Niall wczoraj wygadał się co do tego kim jest DEBIL... Serio nie wierze jak mogłem się nie domyślić, przecież to tak bardzo oczywiste...
Szedłem korytarzem, kiedy go zobaczyłem. Stwierdziłem że dziś powiem mu co o nim sądzę, skoro nie mam pewności czy odczyta moje wiadomości.
Podbiegłem do niego, akurat skończył trening, stwierdziłem to po jego spoconej koszulce w której szedł.
-Czekaj krasnalu! - zawołałem a on obrócił się w moją stronę. Zauważyłem że chyba jeszcze nie wiedział, o tym że poznałem prawdę.
-Co jest Styles?
-Nie wiem po co to robisz i szczerze nie mam ochoty się dowiedzieć ale masz kurwa przestać!
-Co masz na myśli?
-Nie udawaj debila Tomlinson! Doskonale wiesz co mam na myśli! Po chuj piszesz do mnie? Nigdy bym się nie spodziewał że wpadniesz na tak fatalny pomysł...
-BLONDYNA! - krzyknął oddalając się - czeka cię porządny wpierdol - dodał ciszej.
Pobiegłem za nim i chwyciłem za koszulkę zmuszając go tym żeby się zatrzymał.
-Doskonale wiem że robiłeś sobie ze mnie jaja. Nie mam pojęcia co chciałeś tym zyskać. Szczerze? Mam to gdzieś!...
-Zostaw mnie już! Odkryłeś prawdę i nie chcesz tłumaczenia w takim razie już się odwal! - przerwał i zaczął się wyrywać.
-Myślisz że możesz bawić się innymi - kontynuowałem nie zwracając uwagi ja co powiedział. - powiem ci tak. TO ŻE JESTEŚ KAPITANEM DURNEJ DRUŻYNY SZKOLNEJ NIE ZNACZY ŻE MOŻESZ ROBIĆ WSZYSTKO CO TYLKO CI SIĘ PODOBA!
Puściłem go i odszedłem. Nie miałem mu już nic więcej do powiedzenia, ani nie chciałem go słuchać.
***
Siedząc na przerwie razem z Niallem nie odzywaliśmy się do siebie. Ponoć Louis nie zdążył go złapać więc jeszcze żył. Wiedziałem że trochę zawiniłem ale on mógł sobie oszczędzić żartów.
-HORAN! - rozległ się krzyk, a blondyn już wiedział czyj jest, dlatego chciał jak najszybciej uciec.
-Lou ja pomyliłem numery... To miało być do ciebie.. - bronił się. Aż mi się go żal zrobiło.
-Zdawałeś sobie sprawę czym to grozi! Mówiłem ci!
-I teraz go zabijesz w szkole!? Jesteś niezrównoważony! - przerwałem. Serio poważnie zaczynał mnie wkurwiać ten typ
-Nie zabije go... Nie jestem debilem...
-Pobijesz?
-Nie wtrącaj się w to Styles bo nikt cię nie prosił.
-O jejku wielki król szkoły ma problem z tym?
Szatyn puścił mojego przyjaciela i podszedł do mnie. Był niższy o jakąś głowę. Serio to zabawne jak on chce mi grozić, jestem od niego sporo wyższy więc mam przewagę.
Stanął blisko mnie a ja nie odsunąłem się żeby nie wyglądało to jakbym się go bał. Jest naprawdę mały... Szkoda tylko że trenuje i jest silniejszy...
Spojrzałem na niego, chciałem wyśmiać jego wzrost żeby pokazać jak bardzo się go nie boje i nie jestem tak słaby jak myślał.
Wtedy... Nasze spojrzenia się spotkały. Zatkało mnie. Jego tęczówki były błękitne. Widziałem bezchmurne niebo. Kompletnie nie mogłem się odezwać.
Patrzyliśmy tak na siebie przez jakiś czas, a jego spojrzenie zmieniło się z wściekłości na... No właśnie. Nie wiem na co. To jakby smutek, żal. Nie wiem, nie mam pojęcia.
Chwilę później chyba zorientował się o zmianie spojrzenia więc szybko spuścił głowę i odszedł w swoim kierunku.
Opisy nie są moją mocną stroną...
CZYTASZ
NOT ME|Larry
FanfictionZwykły texting o Larrym gdzie Harry to dzieciak, a Louis to chłopak z drużyny piłkarskiej. Znajdują się znaczne ilości przekleństw