68

194 7 0
                                    

Nie zmarnowałem tego. Po kilku dniach znów rozmawiałem z Lou przez telefon tak jak było ugadane wcześniej. Teraz jednak miałem plan.

-Louis! Wymyśliłem nową grę.

-Dajesz.

-Wyjdź z domu.

-Po co?

-Po prostu wyjdź! - śmiałem się do telefonu. To teraz.

-Co ty kombinujesz? Już wyszedłem.

-Okej, pamiętasz jak mówiłeś mi że mieszkasz koło parku przy jednej z większych galerii?

-No

-Idź tam.

-Co? Nie chcę mi się Hazz.

-Idź!

Mimo że go nie widziałem byłem pewny że właśnie przewraca oczami. Nienawidził gdy zmuszałem go do ruchu.

-No już już.

Wiedziałem że ta chwila zbliża się wielkimi krokami. Zostało naprawdę nie wiele do naszego pierwszego od dawna spotkania.

-Jestem i co dalej?

-Idź prosto aż dojdziesz do fontanny.

Przez chwilę w słuchawce słyszałem tylko jego oddech i kroki.

-Jestem.

-Zamknij oczy.

Teraz widziałem go już i byłem świadomy że wykonał moje polecenie. Powoli podszedłem do niego i gdy stałem wystarczająco blisko zakończyłem połączenie.

-Harry? - zapytał zaskoczony patrząc na telefon.

-Nie powiedziałem że możesz je otworzyć - zaśmiałem się.

Brakowało mi go. Tęskniłem za nim tak cholernie a teraz wróciło to do mnie z cholerna siła.

-HARRY! - krzyknął i rzucił się na mnie omal nas nie przewracając.

Śmiałem się znów ściskając go w swoich ramionach. Był wszystkim czego od tak dawna potrzebowałem.

-Ale jak? Co ty tu robisz? Kiedy?

-Będę tu studiował.

W odpowiedzi dostałem silniejszy uścisk, w którym trwaliśmy długi czas. Na tyle długi że nie zorientowałem się, kiedy zamiast uścisku zaczęliśmy się całować.

Nie spodziewałem się tego ale wiedziałem, że tego pragnąłem. Nie wiedziałem który to zainicjował, ale żaden z nas nie miał nic przeciwko.

Kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy, spojrzeliśmy w swoje oczy a Louis w moich na pewno mógł zauważyć tą miłość która nie zdarzyła wygasnąć.

-Kocham cię i nigdy nie przestałem - szepnąłem ledwie słyszalnie.

Louis pokręciło głową z czułym uśmiechem po prostu znów mnie przytulając.

-Cieszę się że tu jesteś Hazz, bez ciebie nie było tak samo.

Uśmiechnąłem się, teraz mogłem być szczęśliwy, teraz byłem szczęśliwy i kompletnie nic już nie mogło stanąć temu na drodze.

Ja i Louis byliśmy sobie przeznaczeni i nikt nigdy nie dałby rady tego zmienić. Tak właśnie miało być a my nigdy nie mieliśmy zostać rozdzieleni.

-Harry?

-Tak?

-Wrócisz do mnie? Zaczniemy od nowa to co próbowaliśmy zbudować w Liceum?

Dokładnie tego pragnąłem. Znów mieć go całego tylko dla siebie. Znów moc trzymać go w ramionach i być może powtórzyć ta noc po której tyle się zmieniło, teraz już nigdy nie uwierzyłbym w to co powiedział Nick.

-O niczym innym nie marzę.

Szerokie uśmiechy zostały z nami do końca dnia, a ja mogłem już tylko cieszyć się błogim spokojem i szczęściem które było że mną.

Długo czekałem na to wszystko ale w końcu to zyskałem, w końcu dostałem to czego potrzebowałem i to mi wystarczyło. Nie chciałem niczego więcej tylko by ten chłopak już na zawsze został przy moim boku. A na to się zapowiadało.

Obaj wiedzieliśmy że tym razem tam szybko siebie nie odpuścimy i to było w tym wszystkim najlepsze. Dokładnie tak powinna wyglądać prawdziwa miłość.

Przede mną ostatni rozdział. Nie wierzę że kończę to opowiadanie po ponad 2 latach.

NOT ME|LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz