Rozdział 2 - Złoty Aster.

1.6K 126 42
                                    

Miała wielką ochotę pozabijać wszystkich wokół, lecz nie mogła tego w żaden sposób okazać. Mieli letnie wakacje, a ona musiała prosić o pozwolenie nawet po to, by udać się do cholernego spożywczaka.

Dodatkowo po ostatniej akcji z uczestnictwem stażystów z jej klasy, środki bezpieczeństwa jeszcze bardziej poszybowały w górę, sprawiając, że czuła się jakby zamiast w akademiku, mieszkała w więzieniu o zaostrzonym rygorze.

Przez piętnaście minut swojego życia musiała czekać, aż jakiś nauczyciel zechce dać jej stosowną przepustkę, a potem przez kolejne dziesięć pluła sobie w brodę, że to wszystko musiało się dziać akurat dnia, w którym piździło jak w Shinkansenie przy otwartym oknie.

Poprawiła torbę, poważnie zastanawiając się nad wyborem odpowiedniej czekolady. Z jednej strony kusiła ją gorzka z nadzieniem kokosowym, a z drugiej, zwykła mleczna aż prosiła się o jej zjedzenie.

Po długim namyśle, do koszyka wsadziła obie, po czym udała się na dział z chipsami.

Tamtego dnia naprawdę potrzebowała zatopić się w niezdrowych przekąskach i tym razem wcale nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia. Wiedziała, że był to dzień, w którym miała święte prawo przytyć kilka kilogramów, a przed snem łyknąć pół opakowania leków przeciwbólowych z powodu cierpienia, na które skaże swój niewinny brzuszek.

Do koszyka wsadziła trzy duże paczki dobroci i ruszyła do królestwa żelków i ciastek.

Wiedziała, że zajadanie smutków nie było żadnym rozwiązaniem, ale nic innego jej nie pozostało. Tak i tak nie mogła nic zdziałać, a musiała jakoś przetrwać tamten ciężki dla niej czas.

Gdyby mogła, kupiłaby alkohol, ale niestety by to zrobić musiała poczekać jeszcze dobre dwa lata.

– Znowu będziesz zajadać zmartwienia?

Była zbyt pochłonięta wyborem ciastek, by zwrócić uwagę na wypowiedziane do niej słowa.

Miętowe? Kto w ogóle to jadł i dlaczego nie było to karalne?

– Aha. Więc teraz mnie ignorujesz?

Herbatniki z mleczno-czekoladowymi misiami wyglądały dosyć zachęcająco, jednak ich cena odstraszyłaby niejednego amatora słodkości.

Ona jednak posiadała kartę, na którą ojciec sukcesywnie przelewał pieniądze, co było tylko dodatkową zachętą do wydania jak największej fortuny na słodkości.

– Lily, czy z łaski swojej mogłabyś mnie nie ignorować?

Obok były jeszcze kruche z kokosem. Kokos był dobry zawsze i wszędzie... Nieopodal leżały pieguski. Pieguski też były smaczne.

Gdy poczuła uścisk na ramieniu, z delikatną dezorientacją oderwała się od rozmyślania o słodkościach, spojrzała do tyłu, a jej okropny humor jeszcze bardziej się pogorszył.

Wysoka, niezwykle urodziwa dziewczyna o długich do pasa, hebanowych włosach i czekoladowych oczach wpatrywała się w nią ze sporą nutą troski.

– Przepraszam, Dalia, ale nie mam najmniejszej ochoty z tobą rozmawiać.

Lily włożyła ciastka do koszyka, po czym niedbale zrzuciła rękę siostry z ramienia, i ruszyła w stronę kasy. Co prawda, miała w planach kupić jeszcze coś owocowego, jednak nie miała zamiaru robić tego, jeśli ceną miałaby być rozmowa ze starszą Hamiltonówną.

– Chyba nie myślisz, że zostawię cię dzisiaj samą – Dalia zacisnęła wargi.

Lily westchnęła, zatrzymując się w dziale napojami słodzonymi. Wiedziała, że powinna jak najszybciej stamtąd uciec, ale nie mogła się powstrzymać przed zakupem czegoś dobrego do picia.

Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz