Pogodę tamtego dnia można było nazwać znośną. I tylko ją można było tak określić.
Jej cały entuzjazm i radość odpłynął, w chwili gdy Aizawa z całkowitą powagą oznajmił jej, że w związku z jej ostatnim wybrykiem i prośbą ojca, przed każdym wyjściem poza teren kampusu musiała zapytać siostrę o zgodę.
– Żałosne, że potrzebuję eskorty – mruknęła, przechodząc przez ulicę.
– Sama jesteś sobie winna – w głosie Dalii usłyszeć się dało sporą dozę urazy.
– Ile razy mam cię przepraszać? – jej ogromna „obraza majestatu" zaczęła irytować ją nie na żarty.
– Do skutku – odpowiedziała lakonicznie starsza z Hamiltonów.
Lily rozpakowała lizaka i włożyła go sobie do ust. Słodycze były w tamtym momencie jej jedynym wybawieniem.
– Jak tam Amaiki? – by nieco udobruchać obrażoną siostrę, postanowiła zacząć w miarę normalną rozmowę.
– Amajiki – poprawiła ją – Powiedzmy, że jakoś się trzyma – dodała udając obojętność – Po akcji z tamtym jełopem, cały czas obwinia się o stan Togaty, więc to „jakoś" ma tutaj spore znaczenie. – westchnęła – Masz jeszcze jednego? – niedbałym ruchem ręki wskazała na wystający z jej ust patyk.
– Rzucasz palenie? – zaskoczyła się białogłowa.
– Staram się ograniczać – odpowiedziała głosem bez wyrazu.
Dalia była taka odkąd Lily pamiętała. Zawsze w miejscach publicznych zachowywała się jak zimna, niezważająca na nic i na nikogo suka. W szkole zresztą miała właśnie taką reputację, której nie poprawiał fakt, że faceci lgnęli do niej jak muchy do rzepu, często wyznając jej miłość, której ta nigdy nie potrafiła odwzajemnić.
Jednak mimo tego, najstarsza z Hamiltonów była bardzo miła i opiekuńcza, jeśli chodziło o jej bliskich. Co prawda często brakowało jej taktu, jednak zawsze starała się z całych sił wesprzeć tych, na których jej zależało.
– Cieszę się – Lily delikatnie się uśmiechnęła – Ale z lizakiem wyglądasz mniej buntowniczo – dodała.
– Dokupię sobie kabaretki i będzie gites – odrzekła, w locie łapiąc truskawkowego chupa-chupsa. – Tak i tak nie miałam z kim jarać – odpakowała lizaka i wsadziła go sobie de ust – mam za grzecznych znajomych.
Lily wzruszyła ramionami.
Czasami zastanawiała się, jak zachowywałaby się Dalia, gdyby jej matka nie zmarła przy porodzie i jak wyglądałoby jej życie, gdyby ona i Aster nigdy się nie pojawili na tamtym świecie. Czy byłaby szczęśliwsza?
– Znowu mówisz o Amajikim? – zapytała żartobliwie Lily.
Osiemnastolatka prychnęła, odchylając głowę do tyłu.
– Jakie znowu? Przecież to ty o nim wspomniałaś – pokręciła głową. – Mogłabyś przestać wciskać mi słowa w usta? – zapytała lekko zirytowana.
Lily miała w zwyczaju dopatrywać się w relacjach międzyludzkich rzeczy, które nie istniały. Wynikało to z jej braków w umiejętnościach społecznych.
Co prawda zazwyczaj Dalia nie miała problemu z jej niestosownymi i głupimi odzywkami, jednak tamtego dnia było inaczej. Miała pewne powody, by czuć się źle, wskutek czego wszystko ją irytowało i była jak tykająca bomba.
– Przepraszam... – zaczęła Lily.
Bardzo chciała powstrzymać cisnące się na jej usta słowa, jednak nie potrafiła tego zrobić.
CZYTASZ
Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionŻycie, które jej odebrano nie było złe. Do tych szczęśliwych też nie można było go zaliczyć. Ono po prostu było. Chwile smutku przeplatały się z radością, a śmiech mieszał się ze łzami. Jednak w jej życiu zawsze było coś stałego. Coś, co sprawiało...