Inaczej wyobrażali sobie wnętrze gabinetu pułkownika Hone – Drugiego najważniejszego człowieka w tamtej opuszczonej przez Boga bazie.
Spodziewali się zobaczyć tam okropne, może nawet i mrożące krew w żyłach rzeczy. Jakieś gałki oczne w słoikach, szkielety dzieci czy inne tego typu horrory, jednak na pewno nie pomyśleliby, że tamten pokój obklejony będzie zdjęciami jakiejś kobiety.
Gdzie by nie spojrzeli, widzieli twarz przepięknej blondynki. Widniała na poduszkach przyozdabiających szarą kanapę, puchatym dywanie pod ich stopami, a nawet stojącym na czarnym biurku kubku z niedokończoną kawą. Jednak najbardziej przerażające były ściany od góry do dołu poobklejane fotografiami tamtej kobiety.
Lily jednak nie mogła pozbyć się dziwnego uczucia, że skądś znała tamtą twarz.
– Lily! Musimy iść dalej! – Kaito był ewidentnie zaniepokojony zupełną bezczynnością towarzyszki.
Szatynka gwałtownie pokręciła głową wracając do rzeczywistości, po czym szybko ruszyła w stronę biurka.
Chwyciła za rączkę trzeciej szuflady od góry i zamaszyście ją otworzyła. Widząc nagie przeróbki zdjęć nie miała już żadnych wątpliwości, co do tego, że tamten facet był jakimś chorym pojebem.
Krzywiąc się brzydko, szybkim ruchem wyrzuciła całą, przerażającą zawartość. Na dnie zobaczyć można było drobną dziurkę od klucza, do której Lily włożyła ten ukradziony od pułkownika, a jej oczom ukazało się drugie dno.
Wszystko szło gładko. Nie wiedziała jednak czy był to powód do radości, czy może niepokoju. Gdy szło zbyt prosto, można było spodziewać się, że cała sytuacja w pewnym momencie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni... Przynajmniej zazwyczaj tak było.
Przyjrzała się tarczy złożonej z kilkunastu guziczków, po czym przycisnęła ogromny, czerwony przycisk po którym absolutnie nie można było spodziewać się niczego dobrego.
Chyba, że znało się jego zastosowanie.
Jedna ze ścian zaczęła się rozstępować ukazując dosyć długi, ciemny korytarz.
Lily przygryzła wargę i chwyciła za niewielki długopis leżący w szufladzie. Zdecydowania wszystko szło zbyt gładko.
– Uważaj, Kaito. To może być pułapka – wymamrotała.
– Powiedziałbym, że to na pewno jest pułapka, ale znowu ochrzaniłabyś mnie za pesymizm – odpowiedział poważnie.
– Zacznij odróżniać pesymizm od realizmu – wymamrotała tworząc wodną barierę w dziurze po wyważonych drzwiach – Realizmem jest też fakt, że nie unikniemy tej pułapki, więc pozostaje nam ją zniszczyć – szybkim krokiem ruszyła w stronę korytarza.
– Jestem za – wymamrotał zaniepokojony rozwojem sytuacji Kaito. – Lily. Skoro idziesz przodem, może nałóż na siebie jakieś zabezpieczenia. Tę całą zbroję z pnączy, albo przynajmniej barierę...
Szatynka pokręciła głową.
„Muszę oszczędzać moc" – jako, że rozmowa na głos stawała się ciężka podczas biegu, zawsze w takich sytuacjach mówiła do niego w myślach. Był to jeden ze sposobów na ograniczanie wysiłku do niezbędnego minimum.
„Już i tak użyłam jej za dużo" – dodała.
Co prawda podczas jej treningów w gospodarstwie nauczyła się szybko regulować poziom nawodnienia, jednak nie potrafiła pozbyć się wycieńczenia, które przychodziło podczas używania indywidualności. Wyglądało na to, że gdy niemal zdołała zlikwidować jedno ograniczenie, na jego miejsce wkroczyło kolejne.
CZYTASZ
Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]
FanficŻycie, które jej odebrano nie było złe. Do tych szczęśliwych też nie można było go zaliczyć. Ono po prostu było. Chwile smutku przeplatały się z radością, a śmiech mieszał się ze łzami. Jednak w jej życiu zawsze było coś stałego. Coś, co sprawiało...