Była ponadprzeciętnie głupią osobą.
Otworzyła okno na rozcież, po czym na plecy zarzuciła sobie niewielki tobołek.
„Kretynka w całej swojej okazałości" – pomyślała, przerzucając nogę przez framugę.
To nie tak, że uciekała. Po prostu przygotowała się na ewentualność iż tamten sms okaże się pułapką, toteż w razie ewentualnego porwania postanowiła zabrać kilka niezbędnych dla niej rzeczy.
Nie ważne jak małe istniało prawdopodobieństwo, że mogła odzyskać brata. Jeżeli istniało jakiegokolwiek, była w stanie podjąć wszelkie ryzyko.
Mogła zrobić dla tamtego kretyna niemal wszystko. Mogłaby nawet za niego umrzeć, lecz doskonale wiedziała, że działało to w obie strony. I chyba to ją najbardziej przerażało.
Wyskoczyła z Akademika, z wdziękiem opadając na trawę.
Wstała, po czym rzuciła się biegiem do najmniej strzeżonego przez Akademię obszaru – miejsca łączącego bursę klasy 1-A z posesją opiekuna.
W nocy nie mogła liczyć na swoją umiejętność fotosyntezy, a woda na nic by się zdała przeciwko wodoodpornym robotom.
Co prawda ostatnio zyskała nową umiejętność na podstawie teorii numer siedem jednak używanie wybuchów powstałych wskutek otrzymywania mieszaniny piorunujących dalej było dla niej zbyt ryzykowne, a nad samymi detonacjami miała zbyt małą kontrolę, by być w stanie z ich pomocą cokolwiek ugrać w walce z kimkolwiek, lub czymkolwiek.
Schowała się za lampą, gdy ujrzała skanującą okolicę maszynę.
Robot skręcił w lewo, odwracając się do niej profilem. Widząc swoją szansę, Lily wychyliła się nieznacznie, po czym sprintem ruszyła w stronę wielkiego dębu, po drodze skrzętnie unikając wszystkich kamer.
Wyuczyła się ich lokalizacji na pamięć. Było to jej przyzwyczajenie z domu. Po prostu wolała wiedzieć gdzie jest obserwowana, a gdzie może pozwolić sobie na chwilę słabości.
Szybko wspięła się na drzewo, o mało nie zostając przyłapaną przez patrolującego okolicę robota. Przylgnęła do pnia, dysząc ciężko. Nie spała w nocy, a jedynym co zjadła tamtego dnia był tuzin przeokropnie ostrych kulek ryżowych, które przygotowała dla niej Mina.
Nie mogła tamtego dnia być w dobrej kondycji.
Gdy wreszcie maszyna oddaliła się, Lily rozejrzała się wokół. Od posesji opiekuna Akademika klasy 1-A dzielił ją jeden, długi skok. Drzewo było dosyć wysokie, więc nie powinna zahaczyć o płot, jednak było na tyle wysokie, że mogłaby zrobić sobie niezłą krzywdę, gdyby źle upadła.
„Raz kozie śmierć" – stwierdziła, biorąc największy rozbieg, na jaki pozwolił jej krótki konar dębu.
Gdy jej ciało znajdowało się około dwa metry nad ziemią, kątem oka ujrzała jak sporej wielkość robot-strażnik wychodzi zza drzewa wiśni.
Szybko spojrzała na termohigromentr* w wersji zegarkowej, po czym przeżegnała się w myślach i użyła teorii numer siedem w celu wytworzenia niewielkiego wybuchu, który detonując się tuż przy jej ciele zmienił trajektorię lotu i pozwolił na wylądowanie nieopodal słupa, za którym mogła się schować.
„Mimo wszystko to jest twoja indywidualność. Nie patrzysz na nią trochę za bardzo naukowo?". – nie miała pojęcia dlaczego akurat tedy przypomniały jej się słowa Aizawy.
Syknęła, łapiąc się za bok, obok którego wybuchła mini bomba. Na jej dłoni pojawiła się krwawa plama. Cóż. Czasami trzeba było być gotowym do poświęceń...
CZYTASZ
Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionŻycie, które jej odebrano nie było złe. Do tych szczęśliwych też nie można było go zaliczyć. Ono po prostu było. Chwile smutku przeplatały się z radością, a śmiech mieszał się ze łzami. Jednak w jej życiu zawsze było coś stałego. Coś, co sprawiało...