Rozdział 24 - Ufam więc zostawię.

402 53 4
                                    

Śmierć była niesamowicie ciekawym zjawiskiem, a moment ją poprzedzający jeszcze bardziej ją fascynował.

Lily nigdy nie wierzyła w Boga, więc nie sądziła, że jest coś takiego jak niebo czy piekło. Powątpiewała też w istnienie reinkarnacji, a nawet gdyby okazało się, że istnieje, a jej dusza powędruje do kolejnego ciała, przecież to już nie byłaby ona. Jej wspomnienia zniknęłyby wraz ze światopoglądem i całą Liliac Hamilton.

Koniec żywota mimo wszystko nie wydawał jej się przykry. W końcu uważała, że następuje po nim zupełna nicość, a nicość nie była smutna. W nicości bowiem nie ma już osoby, która zmarła. Nie ma jej wspomnień, smutku ani radości. Wszystko się zaciera łącznie ze świadomością. Nicość jest czymś co istnieje i nie istnieje jednocześnie.

Mimo wszystko śmierć była smutna tylko dla żywych, którzy zostawali na ziemskim padole. Tak... Właśnie dlatego łatwiej było umrzeć niż żyć, a poddanie się często przychodziło łatwiej niż walka o życie.

Lily patrzyła na zbliżające się do jej twarzy ostrze, nie potrafiąc się nawet ruszyć. Miała właśnie umrzeć i nic z tego powodu nie czuła. Nie bała się. Ludzie w śmierci bali się nieznanego, a ona zawsze chętnie chwytała się nowych rzeczy.

Miała jedynie nadzieję, że Orion i cała wesoła gromadka uciekli na bezpieczną odległość, a jej bliscy poradzą sobie gdy jej zabraknie.

Zabawne, że martwiła się o bliskich mimo ostatecznego stwierdzenia, iż życie nie ma sensu. 

Życie i śmierć zdecydowanie były niesamowicie fascynujące.

– Pani generał! – to były ostatnie słowa, które usłyszała. Tak przynajmniej sądziła.

Chwile jej zajęło otrząśnięcie się z amoku poprzedzającego niezrozumienie i dezorientacja, z którą wbijała wzrok w żelazne bandaże oplatające ciało generał Shiawase. Znała ten materiał doskonale. Bardzo często obejmował ją podczas niebezpiecznych treningów.

Przerzuciła zszokowany wzrok na swojego wybawcę. Okazało się, że był to nie kto inny, jak Aizawa. Wyglądał na niesamowicie zmęczonego. Był cały spocony, a dosyć długie, czarne włosy opadały mu na okulary o charakterystycznych, intensywnie żółtych oprawkach.

Lily nie rozumiała. Nie potrafiła pojąć dlaczego Aizawa postanowił ją ocalić. Dlaczego stał się dla niej bohaterem.

Za nim stało niemałe stadko najlepszych bohaterów. Oczywiście nie brakowało wśród nich nauczycieli akademii.

Mina Midnight wywoływała u Lily nieprzyjemne uczucie gdzieś głęboko w sercu. Nauczycielka współczesnego bohaterstwa zdecydowanie się na niej zawiodła. Zresztą... Kto nie zawiódłby się na uczennicy, która stała się złoczyńcą?

– Mamy rozkaz złapać włamywaczy żywych! – po brodzie Aizawy spływał pot.

Cóż. Zapewne bohaterowie niesamowicie się spieszyli. Zapewne tamta misja miała charakter priorytetowy. W końcu dokonano włamu do najlepiej strzeżonego więzienia w całej Japonii.

Lily musiała przyznać, że nieco odetchnęła z ulgą na jego słowa. Nie uratował jej ze względu na jakieś głupie przywiązanie, a obowiązek.

– Złapię ją żywą, tylko mnie postaw, żałosny bohaterzyku – ton Daisy Shiawase przepełniony był wściekłością i zimnem.

Nie mogła pogodzić się z tym, że ktoś przerwał jej pojedynek.

– Oczywiście, pani generał.

Aizawa obdarzył Lily szybkim spojrzeniem, które mówiło niesamowicie dużo. Nie dość, że przekazywało głęboką wiarę wychowawcy w słuszność jej działań, to jeszcze wydawało jej się, jakby widziała w nim coś na wzór dumy pomieszanej z niepokojem.

Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz