Nic nie widziała, a jedynym na czym mogła się skupić było głośne jak dzwon kołatanie serca. Sama się na to zgodziła. Nie powinna więc być aż tak przerażona.
A no tak... Prawie zapomniała, że przecież była ponadprzeciętną kretynką!
Usłyszała głośne skrzypnięcie, a wokół niej zapanowała wrzawa. Wyglądało na to, że wprowadzono ją do jakiegoś pełnego ludzi pomieszczenia. Czy w końcu dotarli do bazy, w której przetrzymywali Astra?
– Uu. Nowa laska?
– Śliczniusia.
– Szefie? Myślałem, że nie porywamy ludzi...
Jej serce jeszcze bardziej przyspieszyło. Czy ją też zahipnotyzują i zrobią z niej swojego niewolnika? Czy wszyscy tamci ludzie byli zmanipulowani?
„Do cholery".
Zacisnęła pięści wewnątrz kieszeni bluzy. O dziwo Amarylis stwierdził, że wiązanie jej nie będzie konieczne. Wyglądało na to, że zdawał sobie sprawę jak zdesperowana była.
– Ej, a ona nie była na olimpiadzie U.A?
Mimo wszystko zewnątrz zachowywała stoicki spokój. Gorzej było z jej wnętrzem.
– Spokój! – na ostry, zupełnie nie pasujący do Amarylisa ton zapanowała bezwzględna cisza. – Ta dziewczyna jest pod moją ochroną. Jeśli ktokolwiek chociaż ją tknie, wylatuje na zbity pysk prosto pod drzwi komisariatu.
– Spoko luz, dziadek. – słodziutki głosik poniósł się po pomieszczeniu.
Lily musiała przyznać, że zaskoczył ją fakt, że w tamtym miejscu znajdowała się jakaś mała dziewczynka. Jej lęk tylko jeszcze bardziej się wzmógł.
– Rose... – zaniepokojony głos jakiejś kobiety wywołał u Lily nieprzyjemne poczucie niepokoju – Przepraszam Amarylisie. Dziecko jeszcze się nie przyzwyczaiło do społeczeństwa. Wybacz jej proszę.
– Zluzuj gacie, Marie. Dop...
– Cisza! – wyglądało na to, że Amarylis miał w tamtym miejscu spory autorytet – Lily. Ludzie, których widzisz, to... – gdy zwrócił się w jej stronę, jego głos zaczął brzmieć dużo sympatyczniej.
– Nie widzę – przerwała mu ze spokojem.
Zewnątrz była oazą spokoju. Wewnątrz chaosem z początku stworzenia.
Wśród całkowitej ciszy dało się usłyszeć głośne prychnięcie. Do pełni komizmu brakowało tam tylko świerszczy.
– Och – Lily zaczęła się zastanawiać co było nie tak z tamtym kolesiem – możesz zdjąć opaskę.
Nastolatka wyjęła dłonie z kieszeni, po czym szybkim ruchem odwiązała niezwykle słabo wykonany supeł.
Różowa bandana opadła na drewnianą podłogę, a Hamilton na chwilę skamieniała.
Prawdopodobnie była pod wpływem jakiejś iluzji. Tak. To, co widziała nie mogło być prawdą. Musiała czym prędzej zrozumieć istotę tamtej indywidualności i jakoś się z niej wydostać. Potem jedyne co jej pozostało to złapać Astra, uciec z nim i jakoś dowieść tamtego starca na komisariat. Była nawet gotowa go zamordować, byleby uciec z tamtego miejsca. Tak. Była przygotowana na to by kogoś zabić. Jeśli to było dla dobra Astra, mogła nawet spalić cały świat.
– To nie jest żadna iluzja i nie zabijesz Amarylisa.
Czy ona to powiedziała na głos? Nie. To niemożliwe.
– Nie powiedziałaś tego na głos.
Rozejrzała się nie ukazując po sobie najmniejszej emocji. Kto to...
CZYTASZ
Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionŻycie, które jej odebrano nie było złe. Do tych szczęśliwych też nie można było go zaliczyć. Ono po prostu było. Chwile smutku przeplatały się z radością, a śmiech mieszał się ze łzami. Jednak w jej życiu zawsze było coś stałego. Coś, co sprawiało...