Rozdział 12 - Szał kłamstw.

586 74 8
                                    

Nic nie widziała, a jedynym na czym mogła się skupić było głośne jak dzwon kołatanie serca. Sama się na to zgodziła. Nie powinna więc być aż tak przerażona.

A no tak... Prawie zapomniała, że przecież była ponadprzeciętną kretynką!

Usłyszała głośne skrzypnięcie, a wokół niej zapanowała wrzawa. Wyglądało na to, że wprowadzono ją do jakiegoś pełnego ludzi pomieszczenia. Czy w końcu dotarli do bazy, w której przetrzymywali Astra?

– Uu. Nowa laska?

– Śliczniusia.

– Szefie? Myślałem, że nie porywamy ludzi...

Jej serce jeszcze bardziej przyspieszyło. Czy ją też zahipnotyzują i zrobią z niej swojego niewolnika? Czy wszyscy tamci ludzie byli zmanipulowani?

„Do cholery".

Zacisnęła pięści wewnątrz kieszeni bluzy. O dziwo Amarylis stwierdził, że wiązanie jej nie będzie konieczne. Wyglądało na to, że zdawał sobie sprawę jak zdesperowana była.

– Ej, a ona nie była na olimpiadzie U.A?

Mimo wszystko zewnątrz zachowywała stoicki spokój. Gorzej było z jej wnętrzem.

– Spokój! – na ostry, zupełnie nie pasujący do Amarylisa ton zapanowała bezwzględna cisza. – Ta dziewczyna jest pod moją ochroną. Jeśli ktokolwiek chociaż ją tknie, wylatuje na zbity pysk prosto pod drzwi komisariatu.

– Spoko luz, dziadek. – słodziutki głosik poniósł się po pomieszczeniu.

Lily musiała przyznać, że zaskoczył ją fakt, że w tamtym miejscu znajdowała się jakaś mała dziewczynka. Jej lęk tylko jeszcze bardziej się wzmógł.

– Rose... – zaniepokojony głos jakiejś kobiety wywołał u Lily nieprzyjemne poczucie niepokoju – Przepraszam Amarylisie. Dziecko jeszcze się nie przyzwyczaiło do społeczeństwa. Wybacz jej proszę.

– Zluzuj gacie, Marie. Dop...

– Cisza! – wyglądało na to, że Amarylis miał w tamtym miejscu spory autorytet – Lily. Ludzie, których widzisz, to... – gdy zwrócił się w jej stronę, jego głos zaczął brzmieć dużo sympatyczniej.

– Nie widzę – przerwała mu ze spokojem.

Zewnątrz była oazą spokoju. Wewnątrz chaosem z początku stworzenia.

Wśród całkowitej ciszy dało się usłyszeć głośne prychnięcie. Do pełni komizmu brakowało tam tylko świerszczy.

– Och – Lily zaczęła się zastanawiać co było nie tak z tamtym kolesiem – możesz zdjąć opaskę.

Nastolatka wyjęła dłonie z kieszeni, po czym szybkim ruchem odwiązała niezwykle słabo wykonany supeł.

Różowa bandana opadła na drewnianą podłogę, a Hamilton na chwilę skamieniała.

Prawdopodobnie była pod wpływem jakiejś iluzji. Tak. To, co widziała nie mogło być prawdą. Musiała czym prędzej zrozumieć istotę tamtej indywidualności i jakoś się z niej wydostać. Potem jedyne co jej pozostało to złapać Astra, uciec z nim i jakoś dowieść tamtego starca na komisariat. Była nawet gotowa go zamordować, byleby uciec z tamtego miejsca. Tak. Była przygotowana na to by kogoś zabić. Jeśli to było dla dobra Astra, mogła nawet spalić cały świat.

– To nie jest żadna iluzja i nie zabijesz Amarylisa.

Czy ona to powiedziała na głos? Nie. To niemożliwe.

– Nie powiedziałaś tego na głos.

Rozejrzała się nie ukazując po sobie najmniejszej emocji. Kto to...

Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz