Przycisnęła kolana do piersi i oplotła je rękami.
Zazwyczaj była niepoprawną optymistką, ale nie potrafiła myśleć pozytywnie w tamtej chwili. Nie była w stanie się uśmiechnąć, nie mogła udawać że jest dobrze, gdy było gorzej niż kiedykolwiek.
Roczne śledztwo nie przyniosło żadnej, nawet najmniejszej poszlaki, a ona dalej naiwnie wierzyła, że jej bliźniak jest bezpieczny.
Nawet jej optymizm nie mógł pokonać logiki. Jednak mimo wszystko logika przegrywała w starciu z nadzieją, która to ponosiła sromotną klęskę, walcząc ze smutkiem.
Pragnęła jakiejkolwiek informacji. Pragnęła się dowiedzieć, czy on żyje, czy nie. Potrzebowała tego, by iść naprzód, lub wszystko zakończyć. Potrzebowała tego, by pójść na terapię albo ze sobą skończyć.
Spojrzała w niebo, gdy pierwsza kropla uderzyła w jej głowę. Wyglądało na to, że niedługo miało się porządnie rozpadać.
Siedziała w swojej ulubionej kryjówce, niedaleko wybrzeża. W malutkiej jaskini ze sporą dziurą na suficie i niesamowitym widokiem na niebo. Znalazła tamto miejsce niedługo po zaginięciu jej brata. Zawsze się tam chowała, gdy chciała być sama.
Choć wiedziała, że powinna była wrócić do akademika dobre dwie godziny temu, nie potrafiła się na to zdobyć. Potrzebowała samotności i ciszy. Musiała dobrze opłakać Astra. Czuła, że jest mu to winna. Co prawda wolała myśleć, że żył, jednak wiedziała, że wspominki i myślenie o nim, po prostu mu się należały.
Miała już serdecznie dosyć zagłuszania cierpienia oraz chowania wszystkich problemów pod dywan. Tkwiła w tym stanie już ponad rok i nie wyglądało na to, by w najbliższej przyszłości cokolwiek miało się zmienić.
Nie było wiadomo, czy policja kiedykolwiek odkryje co się stało z Astrem. Czy odnajdzie jego ciało, albo czy zdoła odkryć miejsce gdzie być może jest więziony.
Przymknęła oczy i delikatnie rozchyliła wargi, pozwalając by zimne krople deszczu zmoczyły jej twarz.
Oczywiście wzięła parasolkę, ale nie wiedziała w jakim celu miałaby ją wyciągać. Nie wiedziała po co ją w ogóle wzięła. Przecież uwielbiała moknąć.
Było jej niesamowicie dobrze, gdy czuła jak życiodajny płyn okala jej ciało. Jak zimne krople ciepło ją tulą, mówiąc, że bez względu na jej czyny, one dalej będą się pojawiać i znikać. Bez względu na to, jakie głupstwo popełni i jak wiele łez wyleje, one nie przerwą swego cyklu.
– Hamilton!
Delikatnie rozchyliła powieki, a przed jej oczami ukazała się niesamowicie zziajana twarz dobrze jej znanego chłopaka.
– Zmokłeś – wymamrotała apatycznie – powinieneś był wziąć parasolkę.
Na twarzy do tej pory zmartwionego i zmęczonego biegiem jegomościa wykwitła złość. A może to już była wściekłość?
– Co ty pierdolisz?! – brutalnie złapał ją za ramiona. – Nauczyciele cię szukają! Policja i bohaterowie zresztą też! Wszyscy się o ciebie martwią! Co ty odpierdalasz, Hamilton?!
Agresywnie nią potrząsnął. Jego pełne furiackiej złości oczy odbijały się w błękitnej tafli zahaczającej o pustkę obojętności.
– Przeziębisz się. Nie powinieneś wychodzić bez parasolki – w głosie Lily nie można było usłyszeć żadnej emocji. Zupełnie jakby była w jakimś transie.
Deszcz działał na nią tak kojąco, że pod jego wpływem bardzo często traciła kontakt z rzeczywistością. Pozbywała się dosłownie wszystkich uczuć, a na ich miejsce wkraczał niesamowity spokój.
CZYTASZ
Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]
FanficŻycie, które jej odebrano nie było złe. Do tych szczęśliwych też nie można było go zaliczyć. Ono po prostu było. Chwile smutku przeplatały się z radością, a śmiech mieszał się ze łzami. Jednak w jej życiu zawsze było coś stałego. Coś, co sprawiało...