Rozdział 13 - Słodka Różyczka.

607 65 1
                                    

Obudziła się czując jakiś nieprzyjemny ucisk w okolicy biodra.

Otworzyła zmęczone, załzawione od bólu dudniącego w czaszce oczy.

Przetarła je dłonią, jednak rozmazany obraz dalej nie chciał się wyostrzyć. Czuła się jak gówno i jej oczy chyba postanowiły dostosować się do tego stanu rzeczy.

Przerzuciła wzrok w miejsce, gdzie odczuwała delikatny dyskomfort i nie za bardzo wiedziała, jak powinna zareagować. Była zbyt zaspana i zmęczona, by się przestraszyć oraz chyba brakowało jej siły na jakąkolwiek reakcję.

Okazało się, że Lily nie dość, że leżała na łóżku w jakimś zupełnie obcym dla niej pokoju, to jeszcze drobna, brązowowłosa, około pięcioletnia dziewczynka smacznie chrapała oparta o jej biodro.

Wyglądało na to, że wydarzenia dnia poprzedniego nie były tylko głupim snem a rzeczywistością... Ewentualnie jakąś wytworzoną przez przestępce iluzją

Przyłożyła dłoń do gorącego czoła i zwyzywała się w myślach. Zarówno za brak snu, odwodnienie i wygłodzenie, jak i nieodpowiedzialne używanie mocy.

Gdy już wygarnęła sobie swój nieograniczony debilizm, postanowiła zrobić coś kretyńskiego.

Delikatnie szturchnęła dziewczynkę w ramię.

Musiała jakoś dowiedzieć się co się działo, a zapytanie tamtego gówniaka było prawdopodobnie bezpieczniejsze od wykradania się do zupełnie nieznanego otoczenia. Co prawda wiedziała, że dzieci w tamtych czasach mogły być potężniejsze od profesjonalnych bohaterów, jednak były to rzadkie przypadki. Korzystając z rachunku prawdopodobieństwa postanowiła więc postawić na niewielkie ryzyko śmierci zamiast niemal pewną kaplicę.

Drobna istotka podniosła głowę, po czym ziewnęła przeciągle.

– Jak się spało, siostrzyczko? – zapytała zaspanym głosem.

Lily zmrużyła oczy, gdy zauważyła czarną opaskę zakrywającą oczy dziewczynki. Poprzedniego wieczoru również ją miała. Zaczęła analizować różne możliwości, jednak w erze indywidualności nie miało to zbytniego sensu. To tak, jakby szukać ziarenka piasku na cholernej pustyni.

– Siostrzyczko? – zapytała zdezorientowana białogłowa.

Dziecko żywo skinęło głową, uśmiechając się szeroko. Wyglądało na to, że mimo mającej miejsce zaledwie chwilę wcześniej pobudki, wręcz rozpierała je energia.

– Jesteś siostrzyczką braciszka, więc moją też – odpowiedziała śmiertelnie poważnie.

Lily nie rozumiała dzieci. Lubiła je, ale nigdy nie ogarniała o co im chodzi.

– Braciszek poprosił mnie, żebym z siostrzyczką została, bo poszedł zrobić jedzonko – uśmiechnęła się szerzej. – A braciszek robi najlepsze naleśniki na świecie!

Hamilton uśmiechnęła się do niej, obawiając się, że jej indywidualność może pozwalać na widzenie przez materiał.

„Braciszek". Czyżby chodziło o Astra? Czyżby chłopak, którego widziała poprzedniego wieczoru rzeczywiście był jej bliźniakiem? Nie mogła być tego pewna i wręcz wolała nie robić sobie nadziei. Dar zmiennokształtności bądź iluzji mógł ją zwieść. Wszystko było zbyt podejrzane.

– Rozumiem – Lily starała się udawać miłą i radosną – Aż zrobiłam się głodna.

Dziewczynka wstała z przystawionego do łóżka stołka, po czym podskoczyła w miejscu.

– Braciszek powiedział, że lubisz naleśniki i dlatego je robi, a braciszek bardzo rzadko gotuje. Dziękuję siostrzyczko! Dzięki tobie braciszek dzisiaj gotuje!

Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz