Rozdział 22 - Ptaki w klatce.

452 53 6
                                    

Kiedy Amarylis powiedział, że „strefa więzienna" wygląda jak ładne miasteczko, nie potrafiła w to uwierzyć. Jednak gdy prawda jarzyła jej się przed oczami, nie mogła jej tak po prostu odrzucić.

Rzeczywiście. Wokół siebie mogła zobaczyć biegające dzieci i stłoczonych na sporym dziedzińcu obywateli. Byli przeróżni zarówno pod względem wieku, jak i wyglądu. Wyglądało na to, że w tamtym miejscu zamykali zarówno noworodki, jak i starców. A może tak naprawdę tamte dzieci się tam urodziły, a starcy – zestarzeli?

Nie mogła powiedzieć, że „strefa więzienna" była miejscem przerażającym. Wręcz przeciwnie! Nigdy nie widziała tak zadbanego i pięknego miasteczka. Pomiędzy latarniami porozwieszane były kolorowe lampki, proporce i lampiony, a wszystkie domy i sklepiki, utrzymane były w starym, wręcz średniowiecznym lecz i niesamowicie drogo wyglądającym stylu.

Czuła się trochę jak w wesołym miasteczku. Wszystko było kolorowe i piękne. Na suficie nawet umieszczona była imitacja nieba, a w niektórych częściach dziedzińca posadzono drzewa. Gdyby nie wiedziała, że to było więzienie, nigdy w życiu by na to nie wpadła.

Nie miała jednak czasu na zachwycanie się pięknem tamtego miejsca. Musiała działać.

Wybiegła na dziedziniec i wymijając zszokowanych jej widokiem ludzi, wskoczyła na fontannę wewnątrz której stała krystalicznie czysta woda.

– Proszę mnie posłuchać! – wrzasnęła, a wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę.

Nie potrafiła dokładnie określić, ile ludzi mieszkało w tamtym miejscu, ale mogła z całą pewnością stwierdzić, że nie było ich mniej niż setka.

– Nie mamy czasu, więc objaśnię wszystko w kilku słowach. – wykrzyknęła szybko. – Jestem w stanie uwolnić was z tego więzienia.

W oczach części ludzi pojawiła się nadzieja, jednak niektórzy zareagowali na jej słowa fuknięciami oburzenia lub niedowierzaniem. Ponadto kilkoro dzieci zaczęło zadawać pytania, które zupełnie zbiły ją z pantałyku, takie jak „co to jest więzienie", albo „czy jest pani ze świata?".

– Każdy, kto decyduje się uciec będzie zobligowany otrzymać bezbolesny postrzał z tego urządzenia – ignorując reakcje nieznajomych, z kieszeni płaszcza wyjęła malutki rewolwer i podniosła go nad głowę. – Pociski na stałe odbiorą wam indywidualność oraz dezaktywują chip z lokalizatorem i trucizną, które wszczepiono wam, gdy tutaj trafiliście.

– Jesteś podwładną Amarylisa?! – urodziwa, błękitnoskóra kobieta wyszła przed tłum, wbijając czujne spojrzenie w czekoladowe soczewki Lily.

– Tak – odpowiedziała lakonicznie. – Macie piętnaście sekund na podjęcie decyzji. Jeśli nie wyjdziemy za minutę, nie zdążymy uciec zanim zamkną bramę główną. Ach! – Lily nie mogła uwierzyć, że niemal zapomniała o jednej z najważniejszych kwestii. Najwidoczniej stres i pośpiech tworzył z ludzi sklerotyków. – Kiedy uciekniecie, nie możecie nikomu powiedzieć o Dragonie. Inaczej nasi ludzie będą zmuszeni was wyeliminować.

Nie dziwiła ją reakcja mieszkańców „stery więziennej". Część z nich pewnie zapomniała już jak to jest żyć na wolności. W końcu Dragon został otwarty ponad cztery dekady temu. Kto wie, kiedy skonstruowano „strefę więzienną". Może część dorosłych tak naprawdę się tam urodziła i wychowała nigdy nie zaznając smaku wolności?

– Gdzie trafimy, kiedy wyjdziemy na zewnątrz? Dostaniemy jakieś fałszywe ID? – niebieskoskóra skrzyżowała ramiona na piersi, podejrzliwie mrużąc oczy – Czy może zostaniemy bezdomnymi, ale wolnymi biedakami? – choć tamte słowa miały wydźwięk raczej negatywny, w złocistych, pozbawionych białek i źrenic oczach kobiety ujrzeć można było monstrualne pokłady nadziei.

Skradziony kwiat - Bakugo x OC [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz