Magia

3.6K 233 3
                                    

Harry Potter szykował się jak na randkę. Na początku wybrał sobie odpowiednie spodnie - a skoro Severus przychodził do niego i nie musieli nigdzie wychodzić, zdecydował się na dżinsy; dopasowane, ale niezbyt opinające. I tak wystarczająco ciężko przyszło mu je założyć; największym problemem okazało się zgięcie w kolanie poturbowanej nogi. Poddawał też ocenie już trzecią z rzędu koszulę. Poprzednie dwie odrzucił; leżały niedbale rozciągnięte na łóżku. W szafie czekały na niego jeszcze cztery.

Chłopak stanął przed lustrem, obrzucając wzrokiem dopasowaną koszulę w kolorze głębokiego wina i wydał z siebie ciężkie westchnięcie. Czasem żałował, że nie posiadał czegoś takiego jak magiczne lusterko, które szczerze powiedziałoby mu jak idiotycznie wyglądał. Prędko rozpiął koszulę i, rzuciwszy ją na łóżko, wyciągnął rękę po następną.

Gdy zegar wybił siódmą był na etapie rozmyślania o tym, czy Severus ma coś przeciwko indyjskiej kuchni i czy oby na pewno wybrał dostatecznie dobre wino. O siódmej trzydzieści, gdy mężczyzna w końcu zapukał w jego drzwi, chłopak zdążył pogrążyć się w płytkim śnie w objęciach miękkiego fotela. Wcześniej spędził piętnaście minut zastanawiając się, jaką muzykę włączyć. Co mogło podobać się człowiekowi takiemu jak Severus? Zdecydował się na jazz; ciche dźwięki wypełniły pomieszczenie, zastępując nieprzyjemną, głuchą ciszę. Pukanie jednak natychmiast wyrwało go ze snu. Harry'emu dotarcie do drzwi wejściowych zajęło trochę czasu.

Snape kiwnął mu głową na powitanie - miał ciężką torbę przerzuconą przez ramię - i obrzucił wzrokiem pokój znajdujący się za plecami chłopaka. Harry zaprosił go do środka i oprowadził po mieszkaniu. Nie było w nim nic niesamowitego; cztery pokoje z łazienką i małym balkonikiem wychodzącym na cichą uliczkę. Severus podziwiał drewniany sekretarzyk - tak jak Hermiona, gdy po raz pierwszy odwiedziła mieszkanie Harry'ego. Mężczyzna zatrzymał się jednak przy kominku, wpatrując się w ceramiczne naczynie z luźno osadzoną pokrywką, stojące na gzymsie. Przypominało trochę słoik, było szaro-niebieskie i o dziwnie asymetrycznym kształcie.

- Hermionie też się spodobał - powiedział Harry. - To jedna z rzeczy należących do moich rodziców; znalazłem go w magazynie. - Wyciągnął rękę i podniósł słoik, ważąc go w dłoniach, poddając analizie. - Podoba mi się to, że nie jest idealny. Wydaje mi się, że jedno z nich go zrobiło, albo że zrobił go dla nich ktoś bliski.

Severus pragnął powiedzieć chłopakowi, iż gliniany słoik był tak naprawdę naczyniem służącym do przechowywania proszku Fiuu i owszem, większość dzieci w wieku szkolnym robiło je własnoręcznie - stąd krzywe krawędzie i dziwaczny kształt. Naczynia te posiadały wielką wartość emocjonalną, dlatego też często przekazywano je z pokolenia na pokolenie.

- To bardzo prawdopodobne - odparł jedynie, obdarzając chłopaka lekkim uśmiechem.

Zjedli przy małym stoliku stojącym tuż przy wejściu do kuchni. Jak się okazało, Severus lubił indyjskie jedzenie, a przynajmniej tak twierdził, pochłaniając kolejny kęs, delektując się przy tym winem bez słowa niezadowolenia. Później przenieśli się na sofę tuż obok kominka i Harry w końcu wskazał na przyniesioną przez mężczyznę torbę.

- Rozumiem, że znalazłeś albumy? - spytał.

- Owszem. Jednak zanim będziesz mógł je obejrzeć, muszę ci się do czegoś przyznać. - Severus zmienił pozycję na wygodniejszą; nic nie zapowiadało jednak, iż niebawem wywróci życie młodzieńca do góry nogami.

- Przyznać? - Harry spojrzał na niego z ostrożnością czającą się w oczach. Do tego momentu był całkiem zrelaksowany przyjemną rozmową; Severus był inteligentny i sarkastyczny, miał też naprawdę niesamowite dłonie.

Żaden bohater - SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz