wspomnienia i nauka

2.2K 154 6
                                    

Ospałość wynikająca ze spełnienia nie trwała wiecznie. Wręcz przeciwnie, nowe informacje tłukły się w jego umyśle przyprawiając o ból głowy. Horkruksy, horkruksy, horkruksy... Słyszał to słowo biorąc prysznic, zdawało mu się wręcz, iż strumień lejącej się wody układa się w podobnie brzmiący rytm.

Horkruksy, horkruksy dudniły w jego głowie, gdy grał z Ronem w szachy - co zawsze kończyło się klęską Harry'ego - próbując wsłuchać się w rady, jakie dawały mu pionki. Zwykle ciężko było mu z nimi współpracować, zdawało się wręcz, iż wszystkie figury chcą, żeby to Ron wygrał.

Horkruksy... Słyszał to nawet, gdy kładł się spać, wciskając policzek w poduszkę lub owijając ją wokół swej głowy, ale i to nie pomogło.

A jednak wkrótce poczuł się lepiej. Dość miał tej mentalnej walki, był zresztą świadom tego, co robił; swojego zachowania. Poznał i wpasował się w świat Zakonu Feniksa przez dwa tygodnie i przez ten czas zdążył się nauczyć, iż niemal wszystko, co uważał za niemożliwe wcale takie nie było. Na przykład jego noga - była teraz jak nowa, silna jak sprzed wypadku i już prawie go nie bolała. Albo duchy i gobliny, ghoule i jednorożce, psy o rozszczepionych ogonach, czy ludzie potrafiący zmieniać się w zwierzęta; animagowie. Syiriusz. Minerwa.

Nawet tata Harry'ego.

Severus miał rację odnośnie wspomnień; mężczyzna wyłuskał wiotką smugę czegoś, co mogło wyglądać jak strzęp chmury, ze swojej głowy i wrzucił ją do kamiennego naczynia, po czym nakazał Harry'emu pochylić się tuż nad powierzchnią tak, że niemal dotykał jej nosem. Ogarnęło go takie uczucie, jak gdyby spadał w dół, prosto w nicość, ale wylądował na placu zabaw, gdzie na jednej z huśtawek kołysała się rudowłosa dziewczynka. Severus, który oglądał wspomnienie razem z nim, powiedział tylko:

- Lily Evans, twoja matka.

Nie zwrócił uwagi na małego, bladego chłopca obserwującego dziewczynkę z oddali, ale Harry go dostrzegł. A kiedy Lily rozhuśtała się wysoko i zeskoczyła z huśtawki, lądując na wyprostowanych nogach niczym kot na czterech łapach, twarz młodego Severusa rozjaśnił lekki uśmiech. Harry odczuł lekkie ukłucie żalu, że to jego matka znała mężczyznę od dzieciństwa, a nie on sam. Co prawda jego dzieciństwo nie było szczególnie okropne, ale nie było też szczęśliwe.

Od Syriusza Harry dostał wspomnienie o swoim ojcu, jak również kolejne, pokazujące mu dzień ich ślubu. Chłopak przychodził do gabinetu Severusa tak często, jak tylko mógł, żeby oglądać te strzępki wspomnień, jednak mężczyzna w końcu powiedział - nie, poradził mu, aby Harry zrobił sobie przerwę od przeszłości i zaczął żyć teraźniejszością. „Idź naprzód, Harry", powiedział, po czym zamknął Myślodsiewnię w jednej z nieużywanych szafek.„Nic ci nie da rozpamiętywanie i zapominanie o życiu."

I, nawet jeśli Harry był szczerze zafascynowany możliwością ujrzenia tych przelotnych chwil z życia swoich rodziców, chłonąc każdy obraz jak gąbka wodę, jego wzrok nadal był równie mocno utkwiony w Severusie. Nie był jedenastoletnią sierotą spoglądającą w zamyśleniu w zaczarowane sklepienie Wielkiej Sali. Miał ponad dwadzieścia lat, był dorosły, był niezależny. I spoglądał w przyszłość, szedł w jej kierunku. A w oczach Harry'ego to ostatnie wymagało jeszcze bliższego poznania mężczyzny. A skoro Severus chciał, żeby Harry cieszył się życiem, to właśnie to zamierzał robić.

To wymagało również nauczenia się wszystkiego, co możliwe o samej magii. Tej samej, która wypełniała dziurę tkwiącą w nim od zawsze, tę o której istnieniu nie do końca wiedział, odczuwając jedynie nieokreśloną pustkę, której nie mógł niczym wypełnić. Harry uwielbiał lekcje z Minerwą, tolerował historię magii, której uczyła go Hermiona i uważał Obronę z Szalonookim za wymagająca lekcję pokory. Tak naprawdę sądził, że jego wojskowa przeszłość choć trochę przygotuje go na starcie jeden na jednego z byłym aurorem. Nauka odpowiednich ruchów wykonywanych różdżką i proste zaklęcia w stylu galaretowatych nóg nie sprawiały mu większych trudności, jednak spamiętanie, jaki ruch szedł w parze z odpowiednim zaklęciem, gdy Moody już pierwszego dnia nauczył go z pięciu i sześciu dnia następnego, wcale nie należało do łatwych; to było wręcz niemożliwe.

Żaden bohater - SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz