Nevil Logbottom

2.2K 144 3
                                    

Severus żywił iście desperacką nadzieję, że Black z Lupinem nie zauważą spojrzeń jakimi obrzucał Harry'ego. O jednym nie pomyślał, kiedy zdecydowali się przekroczyć tę ostatnią z granic w zeszły weekend, po treningu Quidditcha w Norze: dzielenie przestrzeni życiowej z tą dwójką, gdy już z Harrym wrócą na Grimmauld Place, wtedy nie przyszło mu na myśl. Jak i spanie w dwóch osobnych pokojach.

Była jeszcze sprawa wtorkowej pełni. Zszokowany Harry siedział właśnie obok Snape'a, naprzeciw swego ojca chrzestnego i Remusa. Właśnie dowiedział się, że wilkołaki - podobnie jak dusze - naprawdę istniały. Chłopak podniósł się z miejsca i poszedł do swojego pokoju, a oni mu na to pozwolili, choć Remus postanowił podążyć za nim zaledwie pięć minut później. Severus wrócił do własnego gabinetu zastanawiając się, czego - jakiej informacji - trzeba, by Harry Potter w końcu się załamał.

Mistrz eliksirów spędzał większość czasu w bibliotece, poświęcając cenne minuty na poszukiwania, gdyż niezależnie od tego, co powiedział Harry'emu, czy tego w co sam chciał uwierzyć, fakty były takie, że nie mógł zignorować informacji przekazanych mu przez Albusa. A dyrektor odkrył sekret Toma Riddle, poświęcając resztkę własnego życia na pozbycie się horkruksów. By to zrobić, musiał postawić się na miejscu Czarnego Pana, kopiąc głęboko w jego pokręconej psychice. Dumbledore nie tylko odkrył sam fakt istnienia horkruksów, ale także określił ich ilość i w jakich przedmiotach je ukryto. To zadanie graniczyło z cudem, zwłaszcza jeśli dodamy, iż wykonał je w całości tylko jeden człowiek - ten, który upadł przed zakończeniem walki. Ten sam, który zostawił im dalsze instrukcji, zanim mogło być już za późno.

Gdy Harry trenował z Szalonookim bądź uczył się w towarzystwie Hermiony czy Minerwy, Severeus przetrząsał opasłe tomy ziejące mocą tak ciemną, iż nawet najgorętszy, wieczorny prysznic nie mógł zmyć z niego całego tego brudu. Szybko jednak dowiedział się, że marnował czas, ponieważ absolutnie nigdzie nie było żadnej wzmianki o człowieku, który mógł jednocześnie stać się horkruksem.

Lepiej było więc zabić Voldemorta już teraz, niszcząc chociaż jego ciało, skoro nie mogli unicestwić jego duszy. Po tym, jak próbował zabić małego Harry'ego, odzyskanie ciała zajęło mu przeszło trzynaście lat, więc czy tym razem nie zyskaliby choćby trzech albo czterech? Za jaką cenę mogli kupić tyle czasu?

W piątek, w pokoju treningowym, George miał zaplanowany pojedynek z Harrym. I choć ich poziom diametralnie się różnił, Harry pewnie trzymał różdżkę, odbijając klątwy i posyłając w kierunku przeciwnika kilka własnych. Pojedynek skończył się w momencie, kiedy chłopak rozbroił George'a dobrze opanowanym Expelliarmusem. Różdżka Weasleya wyrwała się mu z ręki i Harry zręcznie chwycił ją w powietrzu.

- Ćwiczyłem to zaklęcie - odparł Harry, oddając rudzielcowi różdżkę. - Doszedłem do wniosku, że przynajmniej jedno powinienem idealnie opanować.

- To przydatny czar - odparł George. - Jeśli nie możesz rzucić zaklęcia żądlącego albo galaretowatych nóg, w każdym razie.

- Dobrze się spisałeś, Harry - powiedział Severus, który uważnie obserwował cały pojedynek. Dostrzegł, że chłopak wyćwiczył czas reakcji, nawet jeśli niespecjalnie powiększył zasób znanych mu klątw. Fizyczny aspekt pojedynków był dla niego stworzony; był szybki, miał dobrą postawę i z całą pewnością się nie bał. Potrzebował jedynie więcej czasu - dużo więcej - by móc nauczyć się porządnej ofensywy i obrony.

Nim opuścili pokój treningowy, Severus poprosił Harry'ego, by zajrzał do jego gabinetu po kolacji w celu szczegółowego omówienia pojedynku. Oczywiście nie miał zamiaru omawiać niczego, zresztą nie tylko on, jak się później okazało.

Żaden bohater - SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz