Minął cały tydzień, a Harry wciąż kontynuował treningi z Szalonookim i Kingsleyem, który pojawiał się, by nieco przełamać rutynę w ćwiczeniach. Harry pojedynkował się z Fredem w czwartek i spędził większą część piątku z Minerwą, transmutując porcelanowe filiżanki w poduszeczki na szpilki. Chłopak nie sądził, by akurat to jakoś mocno posunęło go naprzód, czy rozwiązało problem Czarnego Pana, ale wbijanie szpilek transmutowanych z zapałek w mięciutkie poduszki było całkiem przyjemne.
Minerwa szybko stała się dla Harry'ego kimś w rodzaju mentorki. I przyjaciółki. Chłopak sądził, że gdyby nie spotykał się z Severusem, a z, na przykład, Ginny Weasley, rola mentora z pewnością przypadłaby mężczyźnie. Harry był również przekonany, że jego trening przyniesie jeszcze lepsze efekty, gdy to właśnie Snape będzie posyłał w jego stronę żądlące klątwy. Nie żeby Moody traktował go pobłażliwie, ale jednak to Severusa wyprzedzała jego reputacja.
Harry i Minerwa mieli swój mały rytuał picia herbaty, gdy kończyli zajęcia dość późnym popołudniem. A kiedy kobieta miała odpowiedni nastrój, często opowiadała mu historyjki z udziałem jego rodziców w rolach głównych. Najwyraźniej jego ojciec naprawdę był aroganckim gnojkiem, kiedy był młodszy, ale koniec końców wyrósł na porządnego człowieka i doskonałego ojca.
- Zabrali cię raz, czy dwa na spotkanie Zakonu, gdy jeszcze byłeś niemowlakiem - mówiła z odległym, lecz pełnym dumy blaskiem w oczach. - Był tak z ciebie dumny. Ale źle znosił to, że Neville był od ciebie większy. Dzieliła was zaledwie jednodniowa różnica, ale ty czołgałeś się wokół niego po podłodze, a gdy uczyłeś się stawiać pierwsze kroki miałeś tę miotłę, która mogła wznieść się najwyżej na wysokość jednej stopy... A twoja matka, och... Była tak mądra. Pewnego razu powiedziała mi, że chce mieć tuzin dzieci, jeśli wszystkie będą takie, jak ty. - Kobieta westchnęła, odwracając wzrok.
Dzieciństwo Harry'ego było samotne i chłopak często wyobrażał sobie jak by to było mieć brata albo siostrę. Kogoś, z kim można było się pobawić. Kogoś, z kim można było przeciwstawić się Dudleyowi. Ale wyimaginowane rodzeństwo przynosiło tyle pożytku, co wymyśleni przyjaciele i Harry w końcu zaakceptował swoją sytuację. A gdy przyłączył się do RAF, rzadko rozmyślał o tym, jak inaczej mogło wyglądać jego życie, gdyby wszystko potoczyło się inaczej. Jego przeszłość pozostawała niezmienna, a jedyną rzeczą, na którą on sam miał wpływ, była jego przyszłość.
Pewnej nocy, po wyjątkowo ciężkim treningu z Szalonookim i Kingsleyem naraz, Harry obudził się tuż przed świtem, gdy poczuł obok ciepło obecności Severusa. Poprzedniego wieczora odbyło się również spotkanie Zakonu, dość nerwowe i pełne sporów. Harry opuścił pomieszczenie jako jeden z pierwszych, w okolicach dziesiątej, gdy Severus oficjalnie zakończył zebranie. Chłopak zwinął się w kłębek na łóżku i zasnął, zdeterminowany by nie myśleć o Voldemorcie przenikającym do mugolskiego parlamentu.
Severus był pogrążony we śnie. Miał na sobie jedynie zwykły, biały podkoszulek i czarne bokserki. A także jedną rękę spoczywającą na ciele Harry'ego; z dłonią wprost na jego sercu. Mężczyzna wyglądał na zrelaksowanego i odprężonego, a chłopak wykorzystał okazję, by móc się na niego napatrzeć w takim stanie. Na jego długi nos i kanciaste kości policzkowe wygładzone światłem księżyca. Liczył jego oddechy, wpatrując się w niezmącone zmarszczkami czoło. Severus wyglądał bezbronnie, kiedy spał i chłopak w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że mężczyzna nie pozwoliłby byle komu takiego siebie oglądać.
Harry przysunął się bliżej jego ciała i nakrył dłoń mężczyzny swoją, myśląc - w miarę jak uspokajał go senny oddech Severusa - iż dzielenie łóżka z tym mężczyzną było o wiele bardziej intymnym przeżyciem, niż najbardziej fantazyjny seks.
CZYTASZ
Żaden bohater - Snarry
FanfictionChłopiec, Który Przeżył umarł, nim poszedł do Hogwartu. Gdy odkryto jego obecność w mugolskim Londynie, wszystko ulega zmianie - dla Zakonu Feniksa, czarodziejskiego świata i, a może zwłaszcza, samego Severusa Snape'a.