koniec

3.3K 208 26
                                    

Niebo łudząco przypominało Katedrę św. Pawła.

Harry otworzył oczy i ujrzał w dole światła Londynu i nieskończony bezkres gwiazd ponad głową. Znajdował się na punkcie widokowym przy kopule, o którą opierał plecy. I nie był tam sam.

- Zastanawiałem się, kiedy się pojawisz.

Harry bardzo powoli zwrócił twarz w lewo, skąd dochodził głos. Neville Longbottom siedział obok niego, tak jak on opierając się o zimne kamienie. Obejmował rękami kolana, a jego twarz pogrążona była w cieniu. Mimo to wyglądał na spokojnego.

- Czy jesteśmy martwi? - spytał Harry, wpatrując się we własną dłoń; na bladą skórę i prześwitujące przez nią żyły. Zamknął ją w pięść, po czym otworzył i uszczypnął się drugą ręką.

- Może. - Neville wzruszył ramionami i utkwił wzrok w niebie. - Pięknie tutaj.

- To prawda. - Harry zamknął oczy i westchnął. Nie powiedział niczego więcej, wydawało mu się, że nie było takiej potrzeby. Czas wydawał się czymś nieistotnym, nie musiał więc zapełniać słowami niezręcznego milczenia.

- Ale ty już raz byłeś martwy. - Neville złapał się żelaznej barierki, przemykając po niej opuszkami palców. Mknąc dłonią w tę i z powrotem, uśmiechając się przy tym delikatnie.

- Ty również - odparł Harry.

- To nie to samo - powiedział Neville, ponownie bawiąc się barierką. - Te pręty nie są prawdziwe.

Harry wyprostował nogę; przeniknęła przez metal bez żadnego problemu.

- Wiedziałeś? - spytał Harry, przerywając ponownie ciszę; chwilę milczenia, która mogła trwać kilka sekund, jak i kilka dekad. Potarł dłonią bliznę. - O jego duszy?

- Tak. - Neville oparł głowę o kolana. - Powiedział mi. W kółko mnie dręczył, żebym był odpowiednią powłoką dla odłamka jego duszy. - Chłopak spojrzał w dół, po czym przechylił lekko głowę i utkwił wzrok w błyszczącym pyle niebios. - Nie miałem tam okna. Brakowało mi widoku gwiazd.

Harry także poderwał głowę ku górze.

- Lepiej o tym nie wiedzieć. O jego duszy.

Neville obdarzył go zdawkowym uśmiechem.

- Nie mogłem o tym nie myśleć. Czułem ją, jak owijała się wokół mojej. Za każdym razem, kiedy mnie dotykał, za każdym razem... Próbował mnie złamać.

- Neville... Neville, ja...

Ale nie istniały żadne słowa, którymi Harry mógłby go pocieszyć. Nie znał ich. Neville zachłysnął się powietrzem i znów pozwolił sobie spojrzeć w nocne niebo.

- Severus zabrał mnie tu kiedyś.

Longbottom uśmiechnął się.

- To zabawne, że się dogadujecie. Wiesz, Snape to palant. Pastwił się nad nami na Eliksirach. - Chłopak zerknął z ukosa na Harry'ego. - Nie mogę uwierzyć, że jednak żyjesz. Naprawdę jesteś Chłopcem-Który-Przeżył.

- Czy na pewno żyję? - spytał Harry, ponownie szczypiąc własną skórę.

- Myślę, że tak - odparł Neville, a Harry obdarzył go uśmiechem. Potem utkwił wzrok w autobusie mknącym oświetloną latarniami ulicą.

Żaden bohater - SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz