Rozdział dziewiąty

677 83 26
                                    

W sierocińcu nikt mnie nie lubi, bo nie mam mamy. Taty też nie mam. Ale mówi się, że mama jest ważniejsza. Mama daje życie i znosi tak wielki ból dla nas. Ale tata jest równie ważny, prawda? Nie wiem jaki był mój tata. Nie wiem jaka była moja mama. Ale to nic, bo mam wujaszka Irukę. On mi ich zastępuje. A dzieci nie są w stanie mnie zrozumieć, bo mają rodziców. Nie można zrozumieć czyjegoś bólu nie znając go, prawda? Dlatego coraz bardziej rozumiem dlaczego się ze mnie śmieją. Nie są w stanie zaakceptować tego, że jestem inny. Dlatego też gardzą moim wyglądem. Ale ja go lubię. Jestem fajny, wyglądam jak kot, prawda? Nekoruto, fajnie brzmi! Połączenie słowa neko i Naruto, jakbyś się nie domyślił. Możesz mnie tak nazywać. To nic, że mnie nie lubią. Teraz mam przyjaciela i ten przyjaciel mnie lubi. Nie potrzebuję nic więcej. Mój przyjaciel jest całym moim światem.

Sasuke palił fajkę mocząc nagie stopy w zimnej wodzie. Naruto próbował złowić jakieś ryby na obiad przy okazji prowadząc, wydawałoby się, jednostronny monolog. Jednak Sasuke słuchał go uważnie, odnajdując w jego słowach siebie. Odkąd spotkał Naruto, ten nie dawał mu spokoju. Cały czas za nim łaził, a Sasuke nie był w stanie go zabić. Nie przyznawał się Iruce do takiej słabości. Tak naprawdę brakowało mu towarzystwa, a ten dzieciak był na tyle głupi, że szkoda było tracić pazury na zabijanie go. Nie potrafił nawet łowić ryb.

— Jak wrócę do sierocińca będę ci wysyłał listy. Masz tu skrzynkę pocztową? Przyjechałem do wujaszka Iruki na rehabilitację, bo miałem coś tam mózgu. Koledzy z klasy mnie pobili, wiesz? Prawdopodobnie nie powinno się takich ludzi nazywać kolegami, ale ja będę. Oni też kiedyś stracą rodziców. Wiesz jak działa śmierć? Najpierw umiera ten kto chodzi po świecie dłużej. Jak już stracą rodziców to mnie zrozumieją. A ja wtedy ich nie wyśmieję, ale przekażę swoje zrozumienie. Super, nie?

Sasuke nachylił się nad taflą wody aktywując Sharingana. Jednym zamachem pochwycił w ręce rybę. Naruto zadziwił się na to i postanowił nie być gorszy. Jeszcze bardziej skupił się na połowie ryb. Jednak po kilku godzinach nawet Sasuke stracił cierpliwość. Naruto również był już głodny. Poddał się wreszcie, a przynajmniej odpuścił na dzień dzisiejszy. Sasuke wrzucił do wiaderka kilka ryb i już po chwili szli pod zachodzącym słońcem w stronę świątyni. Naruto uśmiechnął się z zachwytem spoglądając w niebo. Złapał mężczyznę za kawałek kimono zatrzymując go.

— A wiesz, że jak słońce zachodzi to wcale nie śpi, ale idzie obudzić inną stronę świata? — Naruto przyglądał się uważnie pomarańczowemu niebu.

— Tak, wiem — odparł Sasuke przyglądając się temu dziwacznemu stworzeniu z uwagą. Ukucnął miziając go lekko po włosach. — Słońce jest świetne, nie?

— Takie bohaterskie — rozmarzył się Naruto. — Fajnie by było być bohaterem!

— Miałem kiedyś przyjaciela. Został bohaterem po tym jak powstrzymał całą wojnę. — powiedział Sasuke ponownie wyruszając w kierunku świątyni.

         — Wooow! Niesamowite! W legendach nie ma nic o przyjacielu. — powiedział nagle Naruto próbując zebrać do kupy wszystkie zebrane informacje o Sasuke i porównać legendy do jego prawdziwej postaci.

          — Legendy nie zawsze zdradzają całą prawdę — powiedział mężczyzna.

           — A jaki był twój przyjaciel? — Naruto przystanął, aby spojrzeć w oczy Sasuke, jednak był za niski, by choćby dojrzeć jego twarz. Sasuke stał w miejscu wpatrując się w zachodzące słońce.

           — Nie pamiętam — odparł nie próbując nawet przypominania sobie po raz tysięczny swojej dokładnej historii. — Odkąd wpadłem w klątwę zapominam coraz więcej rzeczy. To wszystko dzieje się wbrew mnie. Nie pamiętam własnego przyjaciela, rodziny, dzieciństwa. Jakbym coraz bardziej zamieniał się w istotę którą jestem, powoli wyzbywając się siebie. Jednak wiem, że nie zginąłem w walce z moim bratem, jak to mówią legendy. Jest coś bardziej niewybaczalnego niż zabójstwo brata.

          — Co to takiego?

         — Zabójstwo przyjaciela — odparł Sasuke wspominając czarną otchłań, która nie pozwoliła mu nawet zapamiętać imienia swojego przyjaciela. Od tamtego momentu towarzyszyła mu jedynie ciemność, która coraz bardziej wymazywała wspomnienia wcześniejszego życia, niszczyła twarze, chwile, nazwiska. To również była część kary. By żył ze świadomością, że jest mordercą, bez świadomości, kim była najbliższa mu ofiara.

— Aha, ale przeprosiłeś go, dattebayo? — zapytał Naruto mrużąc oczka. Sasuke spojrzał na niego ze zdziwieniem. Nie potrafił pojąć co ten dzieciak miał na myśli. Być może nie zrozumiał do czego przed chwilą przyznał się Sasuke. — Twój przyjaciel na pewno nie chce byś się za to winił. W końcu był twoim przyjacielem, więc wystarczy powiedzieć przepraszam, prawda?

Sasuke uśmiechnął się lekko, jednak w środku odczuwał jedynie pustkę. Chwycił Naruto za rękę bez słowa ruszając w kierunku świątyni. Milczeli całą drogę. Naruto podziwiał świat okrywający się coraz bardziej kołdrą ciemności, a Sasuke myślał o swoim przyjacielu. W tej bitwie mieli zginąć obaj, tak wtedy powiedział. Jednak zginął jedynie on, a Sasuke przeżył, na zawsze zamknięty w swojej rozpaczy. Jedynym uwolnieniem od klątwy była śmierć, a zabić go mógł tylko jego przyjaciel. Legendy kłamały. Wcale nie czekał na swojego brata. Cały ten czas czekał na swojego przyjaciela, który przyjdzie go zabrać do siebie. Jednak mimo upływu tysięcy lat, on nadal się nie pojawiał, a Sasuke coraz bardziej zapominał. Prawdopodobnie kiedyś zapomni całkowicie, nawet jego nazwisko ucieknie, a wówczas nie będzie już czekał, bo stanie się jedynie Lisim Demonem Uchiha, który zostanie zmuszony do działa według rozgłaszanych o nim legend.

Ale teraz miał nowego przyjaciela. Irytującego, rozgadanego, hałaśliwego, z nadmiarem energii, ale przyjaciela. A póki słowo przyjaciel mogło gościć w jego słowniku, nie miał się czego obawiać. Tego słowa nie zapomni.

— Rozpalę ognisko, dattebayo! — wykrzyknął Naruto wbiegając do świątyni.

Sasuke spojrzał w niebo. Słońce zaszło już całkowicie. Wcale nie było bohaterskie, po prostu księżyc nie może go zmieniać. Ciemność nigdy nie zajaśnieje. Jednak jasność może przemienić się w ciemność.

Noroi ~ SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz