Rozdział jedenasty

647 74 12
                                    

            — No, no, Naruto — Kakashi nachylił się na chłopakiem przyglądając się jego skrytej do połowy twarzy. — Coś ty robił, że skończyłeś z gorączką o tej porze roku?

           Naruto wymamrotał coś pod nosem, jednak nie doszło to do uszu Kakashiego. Po rozstaniu z Sasuke ile sił w nogach pognał do domu, jednak taki pośpiech skończył się jedynie tym, że wrócił cały przemoczony. Na dodatek nie czystą wodą, ale zimnym błotem przepełnionym wszelkiego rodzaju bakteriami. Błoto utrzymywało się trzy dni, czyli dłużej niż przewidywał. Jednak nawet w ciągu tego czasu przeleżanego w łóżku nie zdążył się poczuć ani trochę lepiej.

          — Zabiorę cię do Sakury. Jest pielęgniarką w pobliskim szpitalu, ale przy okazji zna się na medycynie lepiej niż nasi lekarze. Postawi cię na nogi w mgnieniu oka. Spakuję potrzebne ci rzeczy i od razu wyjedziemy. Co ty na to? — Kakashi zerknął na chłopaka, jednak odpowiedziało mu jedynie milczenie. Uznał to za zgodę mimo świadomości, że blondyn po prostu nie jest w stanie się odezwać.

         Kakashi uwinął się ze wszystkim raptem w kilka minut. Już po chwili szedł przez las z Naruto na plecach. Był dumny z siebie, że jak na swoje lata jest w stanie ponieść takiego smakosza ramen bez większego wysiłku. Wpakował go do samochodu nakrywając przy okazji zabranym wcześniej kocem. Drogę przebyli w milczeniu, nie licząc paru razy, gdy strawiony w połowie ramen wylądował na masce jego samochodu. Nie komentował tego, bo wiedział, że nie jest to sama w sobie wina Naruto. Dom Sakury leżał niedaleko jego mieszkania, dlatego przy okazji mógł zawsze zajrzeć do chłopaka i odwieźć go, gdy tylko się wykuruje.

        Sakura przywitała ich w progu z uśmiechem, lecz ten natychmiast zszedł z jej twarzy, gdy zobaczyła Naruto w tym stanie. Od razu położyli go do łóżka, a dziewczyna zapewniła mu odpowiednią opiekę, przy okazji częstując Kakashiego czarną kawą i krakersami.

        — Naruto, zawsze musisz się wpakować w jakieś kłopoty — westchnęła nakładając na chłopięce czoło mokry ręcznik. Naruto rozchylił usta, jednak niewiele był w stanie jej odpowiedzieć. Dla Sakury było to dobre, ponieważ wiedziała, że chłopak wręcz nienawidził wszelkiego rodzaju domowych lekarstw, a w czasie dwudniowej kuracji faszerowała go wszelkiego rodzaju specyfikami. Próbował się wzbraniać, jednak wtedy wciskała w niego syropy siłą.

       Już po dniu zaczął odzyskiwać głos, a na drugi dzień był w stanie samodzielnie ustać na nogach. Jak na dorosłego mężczyznę, przeziębienie potrafiło uczynić z niego bezbronnego zwierzaczka, co bardzo rozbawiło Sakurę. Kakashi przybył do nich na trzeci dzień, gdy siedzili przy porannej herbacie. Naruto wyglądał jak prawdziwy wrak człowieka, jednak nie z powodu zmęczenia po chorobie, lecz poprzez niedobory chemikaliów z ramenu we krwi. Sakura nie zgodziła się na przygotowanie ramen twierdząc, że taki odwyk dobrze mu zrobi.

        — Jak się czuje nasz pacjent? — zapytał Kakashi dosiadając się do stołu.

        — Ramen... — wymamrotał Naruto kuląc się. — Ramen...

       — I tak od rana — mruknęła Sakura wzdychając ciężko. — Myślę, że dziś może już wrócić do siebie. Nie sądzisz, Kakashi?

        — Mam lepszy pomysł! — zaśmiał się Kakashi kładąc na stole dwie barwne ulotki. Kolory od razu przykuły uwagę Naruto. Wziął do rąk kartkę przejeżdżając po niej wzrokiem. Rozpromienił się od razu po przeczytaniu. Kakashi zauważył to jako pierwszy. — Festiwale. Darmowy ramen przez cały wieczór.

         — Niesamowite! — wykrzyknął Naruto i jakby cała energia od razu do niego wróciła. Sakura westchnęła na to kręcąc głową z uśmiechem. Cały Naruto, pomyślała. Odkąd tylko go poznała, ramen kojarzył się jej już tylko z tym blondynem. Prawdopodobnie gdyby ramen był człowiekiem, Naruto już dawno trwałby w związku małżeńskim.

          — Festiwal odbywa się za dwa dni, dlatego pomyślałem, że lepiej abyś został w mieście do tego czasu. Po festiwalu odstawię cię do domu. Nie musisz się martwić, ten domek poradzi sobie bez ciebie. — Zapewnił Kakashi z uśmiechem wzbudzającym w człowieku natychmiastowe zaufanie.

           — Świetnie! — Naruto klasnął w dłonie. Sakura aż nie mogła uwierzyć, że wszystkie siły tak szybko do niego wróciły. — Mogę u ciebie zostać trochę dłużej, prawda, Sakura-chan?

           — Pewnie, Naruto — odparła szczerze Sakura. Choć ciągłe przebywanie z blondynem bywało męczące, to chciała z nim spędzić jak najwięcej czasu, jeśli to faktycznie miało być ich ostatnie spotkanie. Kakashi mruknął na to zadowolony.

          Odkąd Naruto jako sześcioletni dzieciak przybył do Iruki, każdego roku spędzał festiwal razem z przyjaciółmi z wioski. Festiwal ten odbywający się co roku miał na celu uczczenie pamięci przodków, założycieli wioski Konohagakure oraz nieoficjalnie umocnienie więzi panujących między ludźmi w wiosce. Dla Naruto mogłoby być to najlepsze pożegnanie, a dodatkowo być może takie odświeżenie miłych wspomnień zachęciłoby go do nieporzucania Konohy i niezapominania całkowicie o zawartych tu więziach. Naprawdę lubił tego dzieciaka, dodatkowo miał on w sobie wyraźnie wyczuwalną cząstkę Iruki, co jeszcze bardziej sprawiało, że Kakashi chciał przy nim trwać.

        — Muszę przedzwonić do kliniki, że mój pobyt tutaj trochę się przedłuży — powiedział Naruto wstając od stołu. Zostawiając swoich towarzyszy pognał po telefon, aby przedzwonić do Hinaty. Miał wyrzuty sumienia, że na tak długo zostawia Kioto, a dodatkowo wcale nie tęskni za tamtym miastem. Choć Konoha budziła w nim przykre wspomnienia, to odpoczynek od miasta będącego w ciągłym ruchu, dobrze mu robił.

          — Naruto? Wszystko w porządku? — usłyszał zmartwiony głos przyjaciółki w słuchawce. Chciał jak najszybciej się streścić, aby przekazać jej wszystko co najważniejsze.

           — Jestem już w połowie drogi do załatwienia wszelkich formalności, jednak muszę zostać tu dłużej niż oczekiwałem. Prosiłbym cię, abyś sprawdzała co jakiś czas czy TenTen radzi sobie z weterynarią. W razie czego przedzwoń do Ino czy nie mogłaby jakoś pomóc. — powiedział Naruto.

           — Dobrze, Naruto-kun... Tęsknię za tobą. Myślałam nawet czy nie przyjechać...

           — To nie będzie konieczne — zapewnił Naruto. — Dbaj o siebie, jak wrócę to nadrobimy stracony czas.

          — Naruto-kun... Czekam na lotnisku nieopodal Konohagakure. Taksówka powinna lada moment przyjechać. Podasz mi dokładny adres?

          Serce Naruto zabiło głośno. Chłopak znieruchomiał i rozszerzył oczy w przerażeniu. Zagryzł wargę. Choć źle się z tym czuł, to naprawdę nie chciał mieć tu Hinaty. Nie chciał, bo wiedział, że Sasuke zareaguje na to pierwszy, nie zważając na łączące ich aktualnie relacje. Hinata stała się teraz największym zagrożeniem. Zagrożeniem dla uczuć zakopanych w Naruto, które mogły zostać uwolnione przy spotkaniu tej trójki, zamkniętej w tragicznym trójkącie miłości.

Noroi ~ SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz