Rozdział trzynasty

582 66 27
                                    

             — Ale one są puszyste — westchnął Naruto zatapiając głowę w lisich ogonach. Czarne futro otuliło go ze wszystkich stron obdarowując go odpowiednim stopniem ciepła. Sasuke palił fajkę oparty o konar drzewa, gdy Naruto zanurzał się w jego trzech ogonach.

         Sasuke obserwował zachodzące słońce przysłuchując się cichemu śpiewowi ptaków i nie zważając na Naruto, który co chwilę niezgrabnie darł go za futro. Jutro blondyn wracał do Kioto, dlatego chciał z nim spędzić tę ostatnią noc. Miał już czternaście lat i choć w porównaniu do Sasuke był dopiero na początku swojego życia, jego serce zachowywało przy nim jakby znali się od początku jego życia.

        — Jak myślisz, co wskazują świetliki? — Naruto nagle zjawił się przy nim wpychając się między jego nogi i opierając głowę na jego klatce piersiowej. — Nie mogą świecić przecież tak bez celu.

         — Myślisz, że wszystko ma jakieś znaczenie? — zapytał Sasuke szczerze zainteresowany spostrzeżeniem chłopaka na temat lśnienia świetlików. Sam przyjrzał się stworzonkom, które powoli zaczęły wychodzić po zajściu słońca, oświetlając ciemną noc. Znajdowali się nieopodal świątyni, na wzniesieniu gdzie znajdowała się samotna wierzba pod którą często spędzali wieczory.

        — Tak. Nic nie rodzi się bez celu. Wszystkiemu jest przeznaczona jakaś droga. — odparł Naruto.

        — Myślę, że świetliki mają po prostu oświetlać drogę przed zaślepionymi ciemnością ludźmi. To ich zadanie. Nic więcej. — Sasuke otulił chłopaka ręką mocniej go do siebie przyciskając. — A ty jak uważasz, Naruto?

          — Myślę, że one same się zgubiły w swojej jasności i na oślep szukają światła — odparł chłopak szczerze. Sasuke zdziwił się na takie stwierdzenie i zamilknął zastanawiając się nad wypowiedzianymi przez niego słowami. Ptaki zamilkły na dobre, a świetliki rozpoczęły swoją grę świateł, gdy słońce całkowicie zniknęło za horyzontem.

           — Prawdopodobnie jedynie śmierć będzie dla nich wybawieniem. Po reinkarnacji odrodzą się jako nowe stworzenie, które będzie w stanie dostrzec ciemność.

            — A w dzień? — zapytał Naruto. Sasuke przez moment nie zrozumiał sensu jego pytania, lecz gdy w końcu ono do niego dotarło, Naruto już sam zaczął sobie odpowiadać. — W dzień również jest jasno i wówczas nie są w stanie dostrzec drogi, która ujawnia się jedynie w ciemności.

            — Wiesz dlaczego ludzie muszą iść przez ciemność?

             — Nie.

             — Jedynie w ciemności można odczuć strach i smutek. A jedynie te uczucia są w stanie nauczyć człowieka wybierania odpowiednich dróg. Dlatego ci podążający jedynie za dnia, nigdy nie wybiorą odpowiedniej ścieżki.

            Zamilkli wpatrując się w lawirujące wkoło świetliki. Lubi tak milczeć. Pozwalali sobie na samotne zbieranie myśli i analizowanie swoich uczuć, które w każdej sekundzie przybierały inną formę ciepła, lecz cały czas opierały się na tym samym ogniu.

           — Sasuke, jaki byłeś przed klątwą? — zapytał nagle Naruto. Takie pytanie z jego strony zbiło Sasuke z tropu. Wrócił myślami do przeszłości zastanawiając się jak ma na to odpowiedzieć.

            — Podążałem ścieżką zemsty. Jednak przy tej drodze nie było nawet świetlików. Brnąłem przez ciemność odtrącając wszelkie jasne uczucia i zrywając jaśniejące na mej drodze więzi. Byłem człowiekiem oschłym, nie znającym ciepła. Nawet po klątwie nadal trwałem w tym stanie. Dopiero poznanie cię obudziło we mnie ciepło i pozwoliło na poznanie samego siebie. Choć inni nadal kojarzą mnie jedynie ze stworzeniem zrodzonym z nienawiści, tak przy tobie mogę opuścić tę nienawiść i zagrzać się przy ognisku. — powiedział Sasuke. Ponownie zapadła cisza. Sasuke wspomniał stare czasy, gdy jeszcze na wojnie podążał tą ciemną ścieżką, pragnąc zdobycia wszystkiego.

           Jakby teraz wyglądał świat, gdyby klątwa nigdy na niego nie padła i cały wszechświat poszedłby za jego rewolucją? Czy shinobi nadal by istnieli, a on byłby nieśmiertelnym stwórcą nowego świata? W czasie jego przyzwyczajania się do zapadniętego wyroku świat się zmieniał, a shinobi powoli odchodzili w niepamięć. Mapy się zmieniały, powstawały nowe państwa, niegdyś prawdziwe historie stawały się legendami opowiadanymi przy ogniskach. Po tylu latach Sasuke chciał już tylko uwolnienia się od ciążącej na nim klątwy, ponieważ taka nieśmiertelność była niczym innym jak męką. Jednak po poznaniu Naruto codzienność coraz mniej go męczyła, a wręcz stawała się przyjemna, powoli odmieniając jego wnętrze i oświetlając drogę.

         — Ale byłeś beznadziejny, dattebayo — prychnął Naruto wybuchając śmiechem. Poważna atmosfera nagle podupadła, a Sasuke poczuł wzbierającą się w nim irytację.

          — Ej, młotku. Ja ci mówię coś tak poważnego, a ty się ze mnie nabijasz? — warknął pstrykając go palcami w głowę.

           — Nie mogę sobie wyobrazić ciebie jako gbura, który myśli tylko o zemście — powiedział Naruto wzruszając ramionami. — Ej, Sasuke.

           — Czego tam, młotku?

            — Chyba cię kocham — wymamrotał Naruto pod nosem czując ucisk w sercu, który wyraźnie świadczył o panującym w nim stresie i niezdecydowaniu. Sasuke milczał wdychając spokojnie nocne powietrze. Przymknął powieki uśmiechając się lekko.

            — Chyba? — zapytał spokojnie całując czubek głowy chłopca. — Szkoda, że jesteś nieletni.

             — Draniu... — syknął wyrywając się z jego uścisku i obracając twarzą w jego stronę. Chciał już coś powiedzieć, gdy poczuł na swoich wargach ciepłe usta Sasuke i język pchający się do jego wnętrza. Rozchylił usta delikatnie mrużąc oczy i pochwycił twarz Sasuke w dłonie.

            — Już, uspokoiłeś się? — zapytał Sasuke odrywając się od chłopaka i z uwagą przyjrzał się zarumienionej twarzy chłopca. Ten skinął głową zawstydzony patrząc w jego oczy.

           — Nie odpowiesz mi? — zapytał cicho Naruto. Chciał od razu wszystko powiedzieć póki miał na to odwagę, choć te wszystkie słowa w jego ustach brzmiały dla niego dziwacznie.

            — Ja nie jestem taki łatwy — prychnął Sasuke na co spotkał się ze zdenerwowaniem ze strony Naruto i już po chwili trzymał się za czerwony policzek śmiejąc się głośno. — Szczeniaku, nie pozwalaj sobie.

            — Drań! — warknął Naruto odwracając głowę w bok niczym obrażone dziecko. — Jeszcze pożałujesz takiego traktowania mnie!

           — Jasne — powiedział tylko Sasuke przejeżdżając dłonią po policzku chłopca. Delikatnie musnął ustami jego czoło. — Tyle powinno wystarczyć.

          — Huh? — Naruto spojrzał na niego nie rozumiejąc i dotknął swojego czoła palcami.

          — Kiedyś zrozumiesz — powiedział Sasuke przygarniając go do siebie.

          Świetliki nadal unosiły się w powietrzu, gdy dwójka kochanków oddawała się w ramiona snu.

~ • ~

Mam dziś okropny dzień, więc pomyślałem, że może ktoś jest w podobnej sytuacji i poprawię mu humorek rozdziałami i być może wspólną dyskusją potem w komentarzach. Postanowiłem zrobić... hmm... maraton? Opublikuję dziś trzy rozdziały, choć to trochę głupi pomysł, bo fizycznie też umieram, więc za wszelkie nielogiczności lub błędy przepraszam! Jednak... jednak poprawienie komuś i sobie dnia za bardzo kusi.
Miłego dnia, kochani!

Noroi ~ SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz