— Najbliższą mi osobą w życiu był mój brat. Pewnej nocy wymordował on w pień cały nasz klan. Myślałem, że potem już nikt nie będzie w stanie stać mi się bliską osobą. Żyłem pragnieniem zemsty, chęcią odwetu za przelaną krew. Jednak zyskałem przyjaciela. Zostałem wtedy postawiony przed wyborem. Mój przyjaciel albo zemsta. Przyjaźń jest czymś pięknym, nieskazitelnym, trwałym, ciepłym. Zemsta jest zimna, ciemna i przepełniona samotnością. Jak myślisz, co wybrałem, Naruto?
Naruto zacisnął dłonie na kimonie. Nie chciał tego mówić, ale znając Sasuke, dobrze wiedział jaką opcję wybrał. Wydało mu się to bolesne, jednak z drugiej strony, on sam opuścił swojego przyjaciela, i jednocześnie kochanka, poprzez przepełniającą jego serce nienawiść. Przyjaźń jest miłością, zemsta nienawiścią. Jednak czy w obliczu grozy nienawiść nie bywa silniejsza? W końcu tak wielu ludzi wybiera jej stronę, ponieważ jest ona łatwiejsza niż trwanie w przyjaźni, którą przepełnia mrok.
Sasuke zerknął na niego oczekując odpowiedzi. Chciał, aby Naruto to powiedział. Nie zamierzał podsuwać mu pod nos wszystkiego od razu. Pragnął, aby Naruto odczuł ten ciężar na sobie, bo nie spowiadał się jedynie dla własnej ulgi. Chciał, aby Naruto nareszcie poznał prawdę z perspektywy winowajcy. Nie można patrzeć jedynie w jedną stronę, bo to za plecami mogą kryć się wrota do skarbu.
— Zemsta...? — powiedział cicho Naruto. Nie z wahaniem, lecz ze strachem jak okrutna była ta prawda. Sasuke przytaknął mu na to wzdychając.
— Postanowiłem zerwać wszystkie więzi. Posiadanie więzi przeszkadza w dokonaniu zemsty. Przed obliczem przyjaciela przyrzekłem mu, że go zamorduję własnymi rękoma.
Naruto przełknął ślinę. Choć powierzchownie znał historię Sasuke, to słysząc ją z jego ust wydawało mu się, jakby poznawał ją po raz pierwszy, a do tego każde kolejno wypowiadane słowo wzbudzało w nim niesamowicie ciężkie emocje i stres. Bał się do czego może dążyć owa historia. Miał ochotę wsunąć swoją dłoń w dłoń Sasuke, aby dodać otuchy zarówno sobie jak i jemu, jednak walczył z tym, ponieważ nie chciał ukazywać swojej słabości do tego chłopaka. Przez te wszystkie lata w jego sercu nienawiść toczyła bój z miłością. I choć miłość pragnęła wygrać, Naruto nie chciał na to pozwolić.
— Nie tak miało się to skończyć. Razem odnieśliśmy zwycięstwo w wojnie, a następnie przyszedł czas na nasz ostateczny pojedynek. Nie tak to sobie wyobrażałem. Umarł przy moim boku, po tym jak wymieniliśmy ze sobą szczere słowa. Po tym, jak zemsta odeszła, a nasza przyjaźń zapłonęła mocnym ogniem. Ja zdołałem otworzyć oczy, on już nigdy nie ujrzał światła. Gdy w tamtym momencie wylewałem nad jego zimnym ciałem łzy i krzyczałem jego imię... Jego twarz zaczęła rozmazywać się przed moimi oczami. Jego imię coraz ciężej przechodziło przez moje usta, aż nie byłem w stanie go wypowiedzieć. Zapomniałem swojego własnego przyjaciela, zostałem jedynie z bólem odczuwalnym po jego stracie. Naruto, jak myślisz, co było dalej?
— Spadła na ciebie klątwa? — zapytał Naruto wybierając najłatwiejszą możliwą opcję. Sasuke uśmiechnął się na to pod nosem.
— Odebrałem sobie życie — odparł Sasuke. Naruto rozszerzył oczy i odruchowo chwycił ciemnowłosego za dłoń. Sasuke odczuł ten gest na sobie, jednak postanowił go zignorować.
— Ale... jak to...? — oczy Naruto zaszkliły się. Zacisnął zęby, gdy poczuł wzbierające się w nim emocje. Powoli nie był w stanie powstrzymywać swoich uczuć do chłopaka. Zerwał się i zamknął Sasuke w uścisku puszczając łzy wolno. — Jak mogłeś...? Sasuke...
— Nie czas na łzy, Naruto — powiedział Sasuke. Właśnie tego się obawiał. Bał się, że emocje wezmą nad Naruto górę, a pragnął podejść do tego na trzeźwo, spokojnie. Naruto przepełniony emocjami zawsze tracił trzymające go hamulce i poddawał się aktualnie w nim panującej burzy. Sasuke jednak nie mógł traktować tego jako jeden moment, ale jako rozwiązanie spraw z przeszłości i ułożeniem przyszłości. — Nie mówię ci tego teraz, abyś na moment obdarował mnie ciepłem. Słuchaj mnie teraz tak, jakbyś mnie nienawidził. Naruto, proszę...
— Jak mogłeś odebrać sobie życie, Sasuke...? — Naruto najwidoczniej w ogóle go nie słuchał, bo jedynie wtulał się w chłopaka i zalewał go gorzkimi łzami. Sasuke siłą odciągnął go od siebie i spojrzał na niego chłodno.
— Naruto, najpierw mnie wysłuchaj — powiedział intensywnie wpatrując się w błękitne oczy.
— Mhm, wybacz — mruknął Naruto ocierając twarz i ponownie kuląc się w pewnej odległości od Sasuke. Znowu pozwolił, aby emocje nad nim zapanowały. Jednak w tamtym momencie... Wyobraził sobie stratę Sasuke na zawsze. Prawdopodobnie tak się czuję ludzie, którzy dokonali już zemsty i utracili swój cel w życiu. Zapewne Sasuke coś o tym wie...
— Po śmierci otaczała mnie jedynie pustka. Wcale nie odczułem ulgi. To wszystko ciążyło na mnie jedynie bardziej. Byłem pochłaniany przez cały mój ból, lecz wtedy ktoś wyciągnął do mnie rękę. Powiedział, że nie mogę tak po prostu zniknąć, zapominając o tym bólu. To nie jest kara, a szansa na odkupienie. Będę dzień w dzień to czuł, co roku przeżywał w kółko te same dni przepełnione bólem, duchy moich przyjaciół będą mnie nawiedzać, a ja sam będę popadał w obłęd zapominając o sobie samym. Zabawne, prawda? Popełniłem samobójstwo, aby uciszyć ból, a odrodziłem się na nowo całkowicie sam, przeżywając ten ból po wieki.
Zapadła długa cisza, w czasie której Naruto miał w głowie mętlik wymieszany z kompletną pustką, ponieważ czuł, jakby tak naprawdę w ogóle nie znał Sasuke. Z kolei Sasuke pragnął, aby podczas tej chwili ciszy, wszystkie wypowiedziane przez niego słowa zostały przyswojone przez nich, aby słowa stały się bólem.
— Czy można to kiedyś przerwać? — wyszeptał Naruto zerkając lekko w stronę Sasuke. Nie potrafił zrozumieć dlaczego ten uśmiecha się w takim momencie.
— Latami czekałem. Czekałem na mojego brata, który przyjdzie, spojrzy mi w oczy i powie, że popełniłem błąd, ponieważ postanowiłem nie słuchać starszego brata. Obrałem sobie za cel zniszczenie własnego domu, zamordowanie przyjaciela i całej wioski. Myślałem, że ponowne zamordowanie brata i postąpienie zgodnie z jego wolą uwolni mnie od klątwy. Jednak gdy wtedy przyszedł... Tej nocy... — Sasuke ściszył głos, a uśmiech, który przed chwilą tkwił na jego twarzy, momentalnie znikł. — Tej nocy zdałem sobie sprawę, że to nie uwolniło mnie od klątwy, lecz nałożyło na mnie nową. Klątwę samotności. Utraciłem ciebie, ponieważ byłem zaślepiony egoistycznym pragnieniem wyrwania się z mojego stanu.
— A więc teraz mamy szansę porozmawiać o tamtej nocy? Po tylu latach? — mruknął Naruto. Nie chciał do tego wracać, bał się konfrontacji z przeszłością, jednak z drugiej strony wiedział, że nie może wiecznie uciekać.
— Ta noc to w końcu część mojego przekleństwa, Naruto — wymamrotał Sasuke spoglądając w księżyc. Przed jego oczami stanął obraz, który ujrzał na tle księżyca, gdy jeszcze był dzieckiem i przeżył noc, która pchnęła go ku nowej drodze życia.
~ • ~
Kochani!
Jestem wrednym chujem, przepraszam. Jednakże! Zastanawiałem się nad opublikowaniem kolejnych dwóch rozdziałów objaśniających to wydarzenie, aczkolwiek wiąże się to z tym, że po ich opublikowaniu na moim profilu nastanie chwilowa cisza. Aktualnie mam za dużo na głowie i w głowie. Do tego szkoła nie pozostawia mi za wiele czasu i spokoju. A ja tak kocham wstawiać rozdziały w deszczowe dni, samotne noce... abyśmy mogli porozmawiać, poprawić wzajemnie humorki. Ale dla Was mogę opublikować te dwa rozdziały od razu, lecz potem nastąpi chwilowa cisza. Jak wolicie? Dajcie znać, to dla mnie ważne.
Bardzo Wam za wszystko dziękuję, jesteście wspaniałymi czytelnikami. Jak skończę tę książkę to pewnie wstawię osobny rozdział „RYCZĘ. NIE ZOSTAWIAJCIE MNIE. KOCHAM WAS. KOCHAM Z WAMI ROZMAWIAĆ." Tak będzie!
Dodam jeszcze, że ten rozdział skupiłem w dużym stopniu na egzystencjalnych przemyśleniach. Chętnie podyskutuję na ten temat.
Kocham Was, dobrej nocy.
~ Wasz kochany autor sadysta.
CZYTASZ
Noroi ~ SasuNaru
Fiksi PenggemarPewnego razu w Konohagakure miejsce miał przykry incydent, który pozostawił na mieszkańcach bolesny ślad. Najbardziej jednak dotknął Uzumakiego Naruto, który po dwunastu latach zmuszony jest stawić czoła demonom przeszłości, w których centrum znajdu...