Rozdział dziewiętnasty

590 65 40
                                    

        — Wtedy zobaczyłem mojego brata. W sercu zapłonęła nadzieja, że może to czas, bym mógł w końcu się uwolnić. Pobiegłem za nim, nie zatrzymywałem się ani na chwilę. Itachi... Wreszcie przyszedł. — powiedział Sasuke uśmiechając się pod nosem na wspomnienie brata. Nie był to jednak uśmiech wyrażający szczęście, a żałość, że wszystkie strefy czasowe nakładają się na siebie próbując zniszczyć jego spokój. Wtedy czuł się jak przed ostateczną walką z bratem, jakby gnał po zemstę. — Zaprowadził mnie aż do Konohy, jednak nie była to ta wioska, którą ty znasz. To była ta Konoha, która zabiła mojego brata. Naruto, pamiętasz jak się poznaliśmy?

— Oczywiście — powiedział Naruto wracając myślami do ich pierwszego spotkania, gdy prawie został zamordowany przez jakąś pokrakę.

— To duchy mojej przeszłości, które trzymają mnie tu, abym całkiem nie zapomniał. Tamtej nocy wszystkie wróciły do Konohy, do tamtego miejsca, do tamtego dnia. Jednak tym razem nie byłem małym, niczego nieświadomym dzieckiem. Byłem tym, który został wybrany na mordercę swojego klanu. Nie mogę powiedzieć, że działałem wbrew swojej woli. Chciałem zrozumieć, co czuł wtedy mój brat. Czy myślałem wtedy o klątwie? Niezupełnie. Tamtej nocy byłem mordercą.

Naruto wrócił myślami do widoku Sasuke, który stał wśród zwłok mieszkańców Konohy, a wszędzie rozpościerał się ogień, jak się później okazało pochodził on ze świątyni i w ułamku sekundy rozpostarł się po całej wiosce. Tamtej nocy nie rozumiał działań Sasuke i ani trochę nie chciał się w to zagłębiać. Chciał po prostu uciec od piekła, które ten mu przyszykował. Nie chciał wyjaśnień, nie chciał myśleć. Nigdy nawet nie odczuł empatii w kierunku Sasuke, który na pewno chciał dodać coś od siebie.

— I co poczułeś? — zapytał cicho Naruto, jednak jego głos drżał na przebudzające się w nim wyrzuty sumienia, że zostawił ukochanego dopisując własną wersję wydarzeń.

— Nie czułem nic. Dopiero gdy zobaczyłem twoje oczy, uderzyła we mnie niewyobrażalna rozpacz. Czy tak samo czuł się mój brat, gdy mnie ujrzał? — mruknął Sasuke wzdychając. Chwilę odczekał, nim wrócił do opowieści. — To właśnie twój wzrok obudził mnie z tego letargu. Wszystko odeszło, lecz klątwa i nasza wspólna rozpacz pozostała. Po tym jak zemdlałeś zabrałem cię w bezpieczne miejsce z dala od ognia. Więcej cię nie ujrzałem.

— Czy to wszystko? — Naruto przygryzł paznokieć, na co Sasuke uderzył go lekko w dłoń. — Wybacz...

— Potem spotkałem się z moim bratem. Siedział na progu świątyni czekając na mnie. Pragnąłem wyjaśnień, szukałem rozwiązania. Zaprowadził mnie do Konohy, aby spojrzeć do jakiego wspomnienia wrócę. Obrałem złą drogę. Powinienem wrócić do walki z moim przyjacielem, aby przypomnieć sobie jego twarz. Myślę, że to właśnie to mnie tu trzyma. Nie pamiętam tego co było dla mnie najważniejsze.

— Czy to rozwiązanie prowadzące do uwolnienia od klątwy? — spytał Naruto przysuwając się do chłopaka. Zacisnął mocno dłonie próbując już znaleźć odpowiednie słowa w ramach przeprosin za to dziecinne zachowanie, którego dopuścił się tamtej nocy.

— Nie wiem. Jednak czy to ważne? Być może on sam wróci, jeśli przestanę szukać. Ostatnio wiele osób z tamtego okresu wraca. Itachi... ponoć ponownie wraca. — szepnął Sasuke wyraźnie zdenerwowany słowami Suigetsu. Nie wspomniał o przyjacielu, ponieważ nie był pewny jak Naruto na to zareaguje.

        — Po co Itachi miałby wracać? — zdziwił się Naruto nie rozumiejąc.

       — A żebym to ja wiedział — prychnął Sasuke i wlepił wzrok w błękitne oczy. — Już możesz mnie przepraszać, młotku.

        — Hę!? Jak możesz tak wprost o tym mówić! — wrzasnął Naruto robiąc minę obrażone dzieciaka. Sasuke zrobił grymas wiedząc, że w tym momencie cała panująca wokół nich powaga podupadła.

        — Widzę, że cię to dręczy. Bo teraz rozumiesz, prawda?

        — Nigdy nie skrzywdziłbyś moich przyjaciół. Po prostu klątwa, która cię zniewala, kazała ci to zrobić. — powiedział Naruto i odwrócił głowę, aby ukryć wychodzące na twarz rumieńce zawstydzenia. — Przepraszam.

         — Chyba pierwszy raz powiedziałeś coś mądrego — wyznał Sasuke z uśmiechem zadowolenia. Już po chwili poczuł cios na swojej głowie. Zerknął pytająco na czerwoną ze złości twarz chłopaka.

         — Drań! Drań! Drań! Nie jestem wcale taki głupi! — wrzeszczał Naruto uderzając raz po raz Sasuke po głowie, niczym pięcioletnie dziecko, któremu matka nie kupiła wymarzonego batonika.

          — Jaki ty jesteś męczący — westchnął Sasuke chwytając chłopca za nadgarstek dzięki czemu zatrzymał jego ruchy. — To może nadrobimy te stracone lata?

          — A ty tylko o jednym! — jęknął Naruto i gdy tylko Sasuke wypuścił jego nadgarstek, padł na ziemię niczym żołnierz po zakończonej walce, który wreszcie może odpocząć. Wlepił wzrok w gwiazdy uśmiechając się. — To co teraz zrobisz, Sasuke? Nadal będziesz ślepo podążał za drogą do rozwiązania klątwy czy...?

         — Zostań tu ze mną — przerwał mu Sasuke i nachylił się nad nim. — Puśćmy przeszłość w niepamięć i kochajmy się bez przerwy, nie wypuszczajmy siebie z rąk, zignorujmy cały świat.

          — Sasuke — Naruto uśmiechnął się obejmując twarz chłopaka w dłonie. — Ty też powinieneś mnie przeprosić, jednak nadal wymordowałeś moich przyjaciół.

         — Ty to wiesz jak zepsuć atmosferę — syknął Sasuke i westchnął jakby spotkała go najcięższa kara. — Przepraszam, młotku.

        Naruto uśmiechnął się zadowolony. Nareszcie tamta noc się zakończyła. Nareszcie zrozumiał, że nie wstrząsnęło nim tak bardzo samo to wydarzenie, lecz ta niewiedza z którą musiał się mierzyć. Sasuke nigdy nie myślał o skrzywdzeniu go, najprawdopodobniej to on cierpiał najbardziej. A wszystko przez błąd sprzed setek lat. Nigdy nie powinien go opuszczać, powinni byli mierzyć się z tym razem.

        Po tamtej nocy Naruto po prostu uciekł. Zostawił wszystkich i wsiadł w pierwszy lepszy samolot do Kioto. Z tego co wiedział, wioskę udało się szybko zreperować, a strata przyjaciół choć bolesna, z roku na rok była coraz mniej odczuwalna. Każdy wiedział, kto się tego dopuścił. Jednak nikt nie chciał w to wierzyć. Nieliczni uznali Sasuke za fakt, inni wyparli to z pamięci i podpięli pod mit. Tamta noc była dla nich niczym bolesna prawda, którą należało jak najgłębiej zakopać pod ziemią i o niej zapomnieć. Jednak Naruto nigdy nie zapomniał. Nie zapomniał, bo cały czas tęsknił i kochał, uciekając od prawdy przed samym sobą.

Noroi ~ SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz