Rozdział dwudziesty trzeci

519 58 31
                                    

— Hej, młotku! — krzyknął Sasuke oplatając chłopaka ramionami. Położył usta na jego szyi z uśmiechem. — Słyszałeś? Koniec z okrywaniem się moimi ogonami.

Naruto stał niewzruszony, nie odwzajemniając nawet uścisku. Sasuke jeszcze chwilę trzymał go w objęciach, aż odsunął się wreszcie nerwowo. Początkowo chciał warknąć Naruto prosto w twarz, by nie zachowywał się jak dziecko, bo jest się z czego cieszyć. Jednak potem ujrzał jak po opalonej twarzy jego chłopaka spływają łzy, a oczy pusto wpatrują się w niebo. Sasuke drgnął i z lekkim wahaniem położył dłonie na jego policzkach.

— Ej, młotku... — zaczął, jednak gdy tylko wyczuł czyjąś obecność za swoimi plecami, natychmiast obrócił się w tamtą stronę. — Co mu zrobiłeś?

— Powiedziałem mu prawdę, Sasuke — odparł blondyn wzdychając. Podrapał się po głowie i z żalem spojrzał na swoją starszą podobiznę. — Powiedziałem mu, że jedyny sposób na uwolnienie cię, to twoja śmierć.

Sasuke początkowo zatkało. Jednak już w następnej chwili krew zaczęła w nim buzować, a ciało samo się wyrwało spod jego panowania. Rzucił się na chłopaka i przygniótł go do ziemi. Wzrokiem przypominał wygłodniałe zwierzę, wręcz szaleńca.

— Co ty pieprzysz!? — wysyczał przez zęby zaciskając palce na szyi chłopca.

— W ten sposób mnie nie zabijesz, ani nic nie zmienisz — wydusił chłopak siłą wymuszając na swojej twarzy uśmiech. — Nie uciekniesz przed prawdą.

— Lepiej wracaj tam skąd przyszedłeś, bo to oczywiste, że nigdy nie...! — krzyknął Sasuke, jednak nie zdążył nawet dokończyć zdania, gdy przed oczami ujrzał ciemność, a jego serce w jednej sekundzie stanęło.

— Nie martw się niczym, draniu. Zajmę się naszym Naruto — powiedział blondyn rozmasowując swoją szyję. Podszedł do swojej podobizny kładąc dłoń na jego czole. — Porozmawiamy?

Naruto poczuł jak przyjemna energia przepływa przez niego. Powoli zaczynał się relaksować, aż był w stanie na nowo się odezwać.

— Na... Naruto... Czy to naprawdę jedyny sposób? — szepnął. Jego głos nadal drżał po nagłym ataku rozpaczy jaki go dorwał, jednak czuł się o wiele spokojniejszy. Młodszy chłopak ukucnął ciężko wzdychając.

— A wydaje ci się, że od tak mogę ożywić dawno zmarłą osobę? Póki jest demonem jest nieśmiertelny, ale ludzie umierają i tego nie jestem w stanie zmienić — wymamrotał chłopak grzebiąc palcem w trawie.

— Co mu teraz zrobiłeś? — zapytał Naruto i powoli osunął się na ziemię, wpatrując się w nieruchome ciało ukochanego.

— Odesłałem go do swojej przeszłości, aby przeżył swoje prawdziwe życie dzień po dniu jeszcze raz — odparł po czym zastygł w bezruchu.

— Co zrobiłeś!? Przecież to go zniszczy...! — warknął Naruto zrywając się na równe nogi. Pognał do Sasuke padając przy nim i biorąc jego twarz w dłonie. — Sasuke, obudź się! Sasuke! SASUKE!

— To na nic. Do nas wróci za kilka chwil, jednak w tym śnie spędzi kilkanaście lat — westchnął Naruto podchodząc do chłopaka. — Wydaje ci się, że robię to dla własnej przyjemności? Chcę jedynie ocalić przyjaciela i zabrać go do domu. Dobrze wiesz, że życie tu nie przyniesie mu szczęścia. Nie mogę tu przybyć od tak, kiedy mi się podoba. Jeśli umrzesz, on spędzi kolejne setki lat w samotności. Tak bardzo go kochasz, że pragniesz jego cierpienia? Myślałem, że gdy będę starszy to będę mądrzejszy...

— Zamknij się! To ty nic nie rozumiesz! — wrzasnął Naruto. — Nie jesteśmy jednością! Nie mów o mnie jakbym był tobą! To ty nie kochasz Sasuke! Nie wiesz co to miłość! To ty...! Nie rozumiesz, że nie mogę bez niego żyć...

— Myślisz, że on będzie mógł żyć bez ciebie? To co teraz prezentujesz to egoizm, nie miłość. Wiesz... Kiedyś to Sasuke mnie ciągle tylko ranił. Ale teraz... to ty ranisz jego. Cały czas.

— Zamknij się! — warknął Naruto zaciskając pięści. — Jak mógłbym...

— Czy gdybym przeżył naprawdę bym się tak zmienił? Stałbym się takim egoistą? — mruknął chłopak spuszczając wzrok.

— Powiedziałem, żebyś tak nie mówił! — Naruto w jednej chwili rzucił się na nastolatka. Wycelował pięścią w jego twarz z oczami przepełnionymi gniewem. Docelowo jednak jego pięść wgniotła się w ziemię tuż obok blond czupryny. — To ty jesteś egoistą. Na pewno coś przed nami ukrywasz.

— Czy kiedykolwiek bym skłamał? W końcu jesteśmy jednością, Naruto. Nie chciałem tego robić, ale skoro wybierasz okrężną drogę... To pokażę ci mój świat. — szepnął chłopak i chwycił twarz mężczyzny w dłonie składając na jego ustach krótki pocałunek. Naruto nie zdążył na ten gest zareagować, bo w jednej chwili poczuł jakby jego własna dusza opuściła ciało. Otoczyła go ciemność, aby po chwili w jego oczy uderzyła jaskrawa biel. Powoli jego wzrok przyzwyczajał się do jasności, otwierając przed sobą widok na nieznane mu uliczki, osoby i domy. Tylko jedna rzecz wydawała mu się dziwnie znajoma. Krajobrazy roztaczające się spomiędzy domów. — No, i jak ci się podoba moja Konoha?

— To jakiś żart... — wydukał Naruto. Poczuł jak dłoń młodszego zaciska się na jego nadgarstku.

— Chodź, przedstawię ci Sasuke — powiedział Naruto z uśmiechem.

— Żartujesz sobie — wymamrotał blondyn, aby po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem. Nie był to jednak śmiech przepełniony radością, ale rozpaczą. Z jego oczu toczyły się ciężkie łzy, a wzrokiem przypominał szaleńca. — Co chcesz mi udowodnić!? No co!? Chcesz mi pokazać jaki szczęśliwy był beze mnie!? Wypuść mnie stąd! Nie zamierzam bawić się w te chore gierki! To jakiś koszmar! Sasuke! Hej, Sasuke! Coś ty mi dosypał do tej herbaty!? Skąd masz dragi!? Sasuke...!

— Naruto, to rzeczywistość — powiedział blondyn z kamienną twarzą. Przeniósł wzrok na dwóch chłopców i dziewczynę idącą tuż obok. — A to nasze wspomnienia.

— Mam ochotę na rameeen, dattebayo...! Sakura-chan, pójdziesz ze mną? Hehehe. — powiedział dzieciak o blond czuprynie spoglądając z uśmieszkiem w stronę dziewczyny.

— Nigdzie z tobą nie idę! Chyba, że z Sasuke... — odparła zarumieniona dziewczyna zbliżając się do chłopaka, który jedynie prychnął w odpowiedzi.

— Poznajesz, Naruto? — zapytał młody chłopak spoglądając na swoje starsze odbicie.

— To się nie dzieje naprawdę... Sasuke... — wyszeptał mężczyzna wyciągając rękę w stronę Sasuke, który aktualnie przypominał dzieciaka chodzącego jeszcze do podstawówki. Był przed nim. Sasuke, który jeszcze nie umarł. Sasuke, na którego jeszcze nie spadła klątwa. Sasuke, który po prostu żył...

~ • ~

— No to się porobiło — westchnął Itachi przejeżdżając dłonią po policzku brata. — A mówiłem temu kretynowi, żeby tego nie robił. Mój brat nie jest głupi, za to ten idiota...

— Daj mu spokój. Przecież wszyscy chcemy zostać uwolnieni, aby pójść do aniołków. A Sasuke jest do tego kluczem, kogo obchodzi los jakiejś podrzędnej reinkarnacji Naruto? — prychnęła Karin siadając na ziemi z obrażoną miną.

— Otóż jest pewna osoba, którą obchodzi jego los. Bo nikt nie kocha bardziej niż Uchiha.

~ • ~

Co. tu. się. dzieje.
Pomocy! To się samo pisało! Chciałem powoli kończyć, a tylko coraz bardziej to rozbudowuję i komplikuję... Aaa, cholera! Głupi autor, głupi, głupi! W każdym razie czekam na Waszą opinię, a ja się żegnam, bo po tym rozdziale muszę poważnie rozmówić się sam ze sobą...
Ps. Mam nadzieję, że udaje Wam się połapać który Naruto jest który, bo trochę się ich uzbierało, lol.

Noroi ~ SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz