Wskazówka zegara powoli zbliżała się do pierwszej w nocy, a lampka nocna wciąż paliła się w pokoju Leo. Siedząca na łóżku para rozmawiała spokojnie, patrząc sobie w oczy i wymieniając się poglądami. Nie było między nimi niezręcznej ciszy jakiej spodziewał się zarówno nastolatek jak i Johnatan. Pytania były o wszystko i o nic, od największej pierdoły, po największą tajemnice, ale chłopak wciąż krępował się zadać pytanie o rodzinny dom i o to, co się działo z ochroniarzem przez dwa lata, zanim wstąpił do wojska.Gdy wskazówka zegara przesunęła się na w pół do drugiej, a Johnatan zaczął ziewać ukradkiem, Leo zagryzł wargi i spytał wreszcie o to, co go najbardziej interesowało:
- Widziałem ogłoszenie, że zaginąłeś... - zaczął, obserwując uważnie minę mężczyzny. Zmęczenie wyparowało z jego twarzy, a szczęka napięła się delikatnie. - Uciekłeś czy zaginąłeś?
- Uciekłem. - czuł, że wreszcie przeszli do punktu kulminacyjnego tej rozmowy.
- Dlaczego?
- Nie miałem innego wyjścia.
- Nie chcesz o tym mówić?
- To nie jest tak, że nie chce. Po prostu nie ma o czym. - wzruszył ramionami, pogrążając się w mrocznych wspomnieniach. - Moi rodzice byli bardzo religijni. Ojciec był pastorem, moi bracia byli w chórze parafii, siostra posługiwała do mszy, ogólnie w każdym naszym fragmencie życia był Bóg. A ja tam nie pasowałem.
- Czemu?
- Bo jestem homoseksualny. - odpowiedział, patrząc prosto w oczy Leo. Nastolatek nabrał gwałtownie powietrza. Johnatan uśmiechnął się krzywo. - Nie spodziewałeś się tego, co?
- Sądziłem, że jesteś hetero... czemu mi nie powiedziałeś za pierwszym razem?!
- A o czym tu mówić? Po co mam się dzielić moją orientacją z osobą, którą ochraniam?
- To dlaczego mówisz o tym teraz?
Ochroniarz zacisnął usta, bojąc się że powie za dużo. Jego myśli chciałby powiedzieć od razu o tym, że to dlatego, że się zakochał w Leo i że chciał być brany pod uwagę jako cokolwiek, ale wiedział, że nie ma takiej opcji. Dlatego po chwili, spojonym tonem rzekł:
- Powoli uważam cię, za kogoś więcej niż osobę, którą tylko ochraniam.
- Za przyjaciela? - zapytał Leo, uśmiechając się blado, gdy Johnatan wzruszył ramionami w odpowiedzi.
Przyjaciel... nigdy nie miał przyjaciela... miło będzie mieć kogoś, kogo mógł nim nazwać.
- Wyszedłeś przed nimi z szafy? - zapytał, wracając myślami do momentu, w którym jeden z sąsiadów wspominał o kłótni.
- Tak, w dzień mojej ucieczki i osiemnastych urodzin jednocześnie. Obiecałem to jednej osobie, że znajdę w sobie odwagę i wyznam kim naprawdę jestem. Moi rodzice wydawali się być w porządku. W naszym kościele było kilka tęczowych rodzin, więc nie spodziewałem się, że na moje wyjście z szafy tak zareagują. - zerknął na swoje dłonie. - To była masakra. Krzyczeli jeden przez drugiego. Zapytali się mnie czy mi nie wstyd przed Bogiem i że jestem brudny. Matka zaproponowała leczenie, ale odmówiłem. Powiedziałem im że mam osiemnaście lat, więc nie mogą mnie zmusić i że jeśli im to nie pasuje to odejdę z domu, bo wolę być sobą niż żyć z nimi w kłamstwie. Wtedy ojciec mnie uderzył. Nie byłem takim wielkim facetem jak teraz. Poleciałem na podłogę i uderzyłem o stół. Straciłem przytomność. Jak się ocknąłem był wieczór. Leżałem w pokoju i słyszałem jak rodzice się między sobą naradzają do jakiego szpitala mnie wysłać, żeby wyleczyli mnie z tej zarazy jaką w sobie noszę. Matka zaproponowała egzorcystę. Wiedziałem, że nie mogę dłużej zostać, więc uciekłem. Zostawiłem im list, że nie chcę już dłużej z nimi żyć i niech zrobią z moją ucieczką co chcą. Więc zgłosili na policje zaginięcie, ale wiedzieli, że nie wrócę. To było tylko proforma. - odetchnął na moment. Nie pamiętał kiedy ostatni raz tak dużo mówił, a wyznawanie tego co zdarzyło się w Mashville było dla niego dodatkową trudnością. Najczęściej starał się nie pamiętać, że miał dom i rodzinę.
CZYTASZ
Fatiscit muros
RomanceLeonardo Greenwood, ma 18 lat i dwa cele w życiu: dobrze się bawić i nie martwić się niczym. (A przynajmniej tak się wydaje jego rodzicom). Jednak nie może być w pełni zrelaksowanym nastolatkiem, ponieważ jako syn polityka i właścicielki największej...