XII

871 75 32
                                    


Zachowuj się normalnie, powiedział sobie, ubierając przez głowę bordową bluzę i powoli zbierając się do wyjścia. Całkowicie zwyczajnie wyjdzie i zagada do stojącego pod ścianą Johnatan'a. Pogadają o pierdołach w trakcie drogi na uczelnie, zjedzą razem szybki lunch między zajęciami, a potem odwiezie go do domu. Na luzie, w przyjacielskiej atmosferze spędzą dzień i tyle. Ale było to o wiele łatwiej powiedzieć niż zrobić.

Dotyk na wargach wciąż był wyraźny i głęboki. Palce Johnatan'a zostawiły na nich ślad niczym rozżarzone węgle na dywanie. Przysypiał, gdy poczuł, że ochroniarz wypełza z jego ramion i postanowił się nie budzić, bo to nie miało sensu. Ale żeby takie coś..

Patrząc w lustro dotknął skóry na policzku, powtarzając ślad palców mężczyzny. Dotknął go. Nie tak jak przyjaciel dotyka swojego kolegę, a już na pewno nie jak ochroniarz swojego podopiecznego. Czy on sobie uraja rzeczy, których nie ma i nie było? Czy to możliwe, że wszystko wyolbrzymia i wcale nie jest tak jak się mu wydaje?

Rożnica wieku jest między nimi ogromna... w oczach mężczyzny pewnie jest gówniarzem, poza tym parę razy dał mu to do zrozumienia, więc dlaczego nagle pozwala sobie na tak intymny gest? Czy to frustracja seksualna? A może jego odczucia były jak do syna? Czy rodzice tak dotykają swoje dzieci?

Si, jak są pedofilami, powiedział mu złośliwy głosik w głowie. Zacisnął zęby. Nie uważał go za pedofila. Nie planował go wkopywać ojcu, ani nie sądził, że to może być coś co powinno między nimi wytworzyć mur, ale znów łatwiej było powiedzieć, a o wiele trudniej zrobić.

- Leo... - mruknął do odbicia w lustrze, chcąc dodać sobie animuszu. - Non sei stupido. Puoi farlo! (nie jesteś głupi. Dasz radę!)

Czując się o jeden promil lepiej, wyszedł z pokoju.

Johnatan stał na swoim miejscu, w błękitnej koszulce opinającej okazałą muskulaturę i szarym kardiganie zapiętym tylko agrafką. Sam mu wybrał ten komplet kilka dni temu, jak ludzie na uczelni zaczęli się zastanawiać kto to jest. Powiedział mu, że musi być bardziej młodzieżowy i pojechali na zakupy, ale Johnatan nigdy nie założył tego kompletu. Czemu zrobił to właśnie teraz? Czy chce mu coś przekazać, czy może on znowu nad interpretuje otaczającą go rzeczywistość.

- Cześć. - zagadnął ochroniarz, uśmiechając się blado. - Jak się spało?

- Dobrze. Ktoś mi wyłączył budzik. - mruknął, patrząc na swoje buty, bo skupienie wzroku na twarzy mężczyzny było zbyt trudne.

- Byłbyś zombie na treningu, nie miało sensu budzenie cię tak wcześnie. - wytłumaczył się pośpiesznie Johnatan, a Leo tylko machnął na niego ręką i ruszył w stronę kuchni.

Ana uśmiechnęła się do nich po drodze, ale nastolatek minął ją szybkim krokiem, nie odpowiadając na gest, tak jakby uciekał od nich wszystkich. Pokojówka i ochroniarz unieśli brwi.

- A temu co się stało? - zapytała dziewczyna, poprawiając odkurzacz na ramieniu. Johnatan wziął od niej maszynę i pomógł wtargać ją na górę.

- Nie wiem, może się nie wyspał. Siedział do trzeciej w nocy prawie.

- Aha... niewyspany Leo to wrzód na dupie. - zaśmiała się, a mężczyzna również się do niej uśmiechnął. Niewyspanie się... to było dobre wytłumaczenie na dziwne zachowanie Leo. Nie patrzył mu w oczy, jego ton wypowiedzi był dziwny i on cały był zamknięty w sobie o wiele bardziej niż dwadzieścia cztery godziny temu. Czy to przez niego? Czy poznanie części historii Johnatan'a zmieniło podejście tego dzieciaka do jego osoby?

Fatiscit murosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz